Recenzja książki „W ciemność”

„What’s past is past. What matters is the present.”


Dużo czasu zeszło, nim zdołałam dokończyć „W ciemność” Claudii Gray. Książkę zaczęłam czytać jakoś na początku roku, a skończyłam w drugiej jego połowie. Jednak, co mogę z dumą stwierdzić, zrobiłam to i całość, gdy już usiadłam do lektury po raz trzeci czy czwarty, poszła naprawdę szybko. Jest to trzecia powieść Gray, którą przeczytałam, jak więc wypadła w stosunku do jej książek spoza Wielkiej Republiki?





TYTUŁ ORYGINAŁU: "Into the Dark" 
AUTOR: Claudia Gray
WYDAWNICTWO: Olesiejuk 
LICZBA STRON: 512
ROK WYDANIA: 2021
GATUNEK: science fiction 

„Padawan Jedi Reath Silas uwielbia przygody – to znaczy, uwielbia o nich czytać, ale nie przeżywać. Jednak los i mistrzyni chłopaka mają wobec niego inne plany. Na opuszczonej stacji kosmicznej adept Jedi będzie musiał stawić czoło siłom, które mogą zagrozić Mocy - i dorosnąć.”


„W ciemność” to pierwsza powieść dla starszej części młodzieży z pierwszej fazy The High Republic i teoretycznie można ją czytać bez znajomości „Światła Jedi”. Czy jednak warto? Moim zdaniem nie, bo sporo rzeczy może umknąć lub być trudniejszych do zrozumienia. Historia opowiada o młodym padawanie, Reathu Silasie, który wraz ze swoją mistrzynią ma zostać przydzielony do stacjonowania na terenie Latarnii Gwiezdny Blask, czyli, jak mówi sam chłopak „zaścianku”. Wraz z Reathem na podróż tam decyduje się dawny uczeń jego mistrzyni, Dez, oraz dwoje mistrzów Jedi – Cohmac i Orla. Kiedy statek, który mają lecieć, okazuje się zepsuty, trafiają na pokład „Statku” – frachtowca, w skład załogi którego wchodzą: wiecznie sprawiający wrażenie naćpanego Leox, nastolatka Affie i Geoda będący… cóż, skałą. Nagle jednak w nadprzestrzeni dochodzi do dziwnych anomalii i grupa musi wylądować na pokładzie dawno opuszczonej stacji wraz z wszystkimi znajdującymi się w pobliżu statkami. A to dopiero początek wielkich kłopotów. 


Najmocniejszą stroną „W ciemność” są chyba bohaterowie. Fabuła pozostaje ciekawa, ale dość prosta, bez jakichś wielkich zaskoczeń, przynajmniej przez większość powieści. Mimo że jest ona solidna, nie wyróżnia się zbytnio, mimo świetnego wątku drengirów, tym razem naprawdę wyczuwalnych jako zagrożenie. Dopiero postacie w książce sprawiają, że zapada ona w pamięć na dłużej, zamiast stać się kolejną typową młodzieżową przygodówką. 


Reath to naprawdę sympatyczny chłopak mimo całego swojego narzekania i niechęci do stacjonowania na „wygwizdowie”. W trakcie książki widzimy, jak zmienia się i dorasta pod wpływem wydarzeń. Nie są to zmiany diametralne, padawan nie zaczyna nagle kochać przygód i wciąż pozostaje typem spokojnego mola książkowego, uwielbiającego naukę bardziej od strony teoretycznej, ale dojrzewa do pewnych decyzji. Cały ten proces obserwowało się naprawdę przyjemnie. Zresztą nie tylko on dorasta i zmienia się w trakcie książki, ale i reszta bohaterów, szczególnie Dez i Affie. Można przez to odnieść wrażenie, że sama powieść „dorasta” wraz z nimi, bo kończy się mimo pewnego humoru znacznie poważniej i bardziej melancholijnie, niż zaczyna.


Moimi ulubieńcami pozostają Leox i Geoda, którzy są absolutnie genialni. Szczególnie podobają mi się gry słowne i żarty dotyczące tego drugiego, który jest, jakby nie patrzeć, żywą skałą. Chociaż nie mówi i niewiele robi, jest napisany tak świetnie, że zapada w pamięć i wywołuje sympatię. Leox z kolei, mimo wywoływania wrażenia wiecznie pozostającego pod wpływem jakichś substancji lekkoducha, potrafi wykazać się dużym sprytem i powagą. Widać, że naprawdę dba o Affie i wie, jak sobie radzić z nastolatką. Chciałabym, żeby ktoś napisał książkę o przygodzie jego i Geody, kiedy zostali obiektami kultu, bo bardzo zainteresowało mnie to wspomniane tylko w powieści wydarzenie.


Książka dzieli się na dwie linie czasowe. Poza obecnymi wydarzeniami pojawia się wątek z młodości Orli i Cohmaca, który bardzo wpłynął na to, kim są obecnie. I chociaż same wydarzenia okazały się dramatyczne i nie zakończyły się do końca szczęśliwie, bawiła mnie momentami głupota podwładnych tego złego. W końcu jaki szanujący się porywacz uprowadziłby nie tę królową, co trzeba? Wątek ten bardzo ładnie spina się na samym końcu z wydarzeniami współczesnymi, co wypada zdecydowanie na plus. 


Nie do końca przypadły mi do gustu wszystkie rozwiązania, ale cieszy mnie ukazanie wątpliwości bohaterów, w tym Jedi, którzy szukają swojej drogi lub nie mają pewności, czy sprawdzą się w roli nauczyciela. Nie rozumiem jednak tego, dlaczego mistrzowie Jedi podejmowali momentami nieprzemyślane, wręcz głupie decyzje, co szczególnie było widoczne w jednym momencie.


Podoba mi się też to, że w THR cały czas pojawiają się osoby queer. W „W ciemność” mamy do czynienia z królowymi małżonkami oraz osobą aseksualną. Wszystko to jest poprowadzone tam bardzo naturalnie, czego jestem absolutną fanką. 


Cóż mogę rzec? „W ciemność” nie jest może wybitną książką, ale to i tak bardzo dobra pozycja zarówno dla młodzieży, jak i nieco starszego czytelnika. Odrobinkę mroczna, pełna akcji i zabawnych momentów, z sympatycznymi bohaterami i niezbyt skomplikowaną akcją. W dodatku na osłodę pojawiają się w niej Drengiry, które absolutnie uwielbiam jako antagonistów. 



Recenzje pozostałych pozycji z Wielkiej Republiki:

„Światło Jedi” – recenzja Sigmy
„Bez strachu” – recenzje Sigmy i An
„Próba odwagi” – recenzja Sigmy
„Serce Drengirów” – recenzja An
„Na ratunek Valo” – recenzja An
„Pośród cieni” – recenzja An
„Midnight Horizon”  – recenzja An
„Szlak cieni” – recenzja An

Komentarze

Popularne posty