Recenzja książki "Midnight Horizon" D. J. Oldera

     Sięgając po kolejną książkę D. J. Oldera z uniwersum "Gwiezdnych Wojen" byłam ostrożna. Chociaż jego pozycja młodzieżowa z Wielkiej Republiki "Race to Crashpoint Tower" (w naszym kraju pod tytułem "Na ratunek Valo" ma premierę już pod koniec lutego) była w porządku, to nadal miałam w głowie jego "Ostatni strzał", do którego najbardziej pasujące określenie to dziwny. Jak więc wypada "Midnight Horizon"?


Wszystkie zdjęcia są autorstwa Mateusza Nowaka. Jeszcze raz wielkie dzięki!

    "Midnight Horizon" jest książką young adults zamykającą jednocześnie trzecią falę Wielkiej Republiki oraz całą pierwszą fazę książkową. Swoją premierę w USA miała 01.02, a w Polsce niestety nie znalazła się w zapowiedziach wydawnictwa Olesiejuk na ten rok. Do końca pierwszej fazy w Stanach Zjednoczonych zostały cztery zeszyty komiksowe oraz manga. Druga faza przeniesie nas kolejne 150 lat wstecz, więc na razie nie ma co liczyć na kontynuację wątków, a jak na złość zakończenia książek z trzeciej fali pierwszej fazy są dość otwarte.


    Opis fabuły:

    Dwieście lat przed wydarzeniami z filmu Gwiezdne Wojny: Mroczne widmo, w erze chwalebnej Wielkiej Republiki, Jedi są strażnikami pokoju i sprawiedliwości w galaktyce!

    Po serii oszałamiających strat Republika wydaje się wreszcie zmuszać do odwrotu nikczemnych Nihilów i wygląda na to, że wszystko zmierza w dobrą stronę, dopóki nie nadchodzi wiadomość o podejrzeniach ataku Nihilów na przemysłowy kosmopolityczny świat Korelli w samym jądrze galaktyki.

    Do zbadania pogłoski zostają wysłani mistrzowie Jedi Cohmac Vitus i Kantam Sy wraz z padawanami Reathem Silasem i Ramem Jomaramem. Wszyscy z nich zmagają się ze swoimi własnymi demonami, przywołanymi przez miesiące walk. Na Korellii Reath i Ram spotykają bezczelną młodą specjalistkę ds. bezpieczeństwa o imieniu Crash, której przyjaciel został ofiarą ataku Nihilów, i łączą z nią siły, aby zinfiltrować szczyty władz Korellii, podczas gdy mistrzowie  Jedi podążają bardziej dyplomatycznymi drogami. Wszystko okazuje się jednak bardziej niebezpieczne, niż ktokolwiek by się spodziewał, a dodatkowo Ram wciąga we wszystko swoją przyjaciółkę Zeen, żeby pomogła im w  skomplikowanym podstępie z udziałem galaktycznej gwiazdy pop.
    
    Ale to, co odkryli na Korelii, okazuje się tylko częścią większego planu, który może doprowadzić Jedi do ich najbardziej oszałamiającej porażki….

    
    
    Jak to już w Wielkiej Republice bywa, książka nawiązuje do wielu innych pozycji z tego okresu, a przede wszystkim pojawiają się postacie z książki C. Gray "W ciemność" oraz serii komiksowej "The High Republic Adventures" również autorstwa Oldera, która niestety nie ukarze się w naszym kraju. Szczególnie to drugi może być problemem, bo żeby zrozumieć szerszy kontekst relacji między postaciami, zdecydowanie trzeba przeczytać serię komiksową. Autor co prawda stara się w miarę nakreślić nam te relacje, ale trudno mówić o jakiejś samodzielności książki w momencie, kiedy jej akcja zaczyna się w środku sytuacji opisanej z komiksów i później do końca w pewnym stopniu z nimi przeplata.
    Również jak w przypadku innych pozycji, mamy tutaj do czynienia z dużą ilością perspektyw postaci, co niektórym przeszkadza.

    Muszę moją opinię niestety zacząć od tego, że na początku książka mi się dłużyła, wątek Crash niezbyt mnie interesował, a bohaterka irytowała. Mimo że wątki około obyczajowe takie jak relacje między postaciami wypadały dobrze, to czekałam, aż w końcu "zacznie się coś dziać". Jak w końcu akcja rusza, tak pędzi bez trzymanki aż do zakończenia, po którym momentalnie jej notowania w mojej głownie podskoczyły. Zakończenie serwuje nam pewien zwrot akcji, którego się nie spodziewałam, a historie wszystkich głównych postaci zostają dalej rozwinięte i dobrze podsumowane.




    Głównymi narratorami książki są Reath Silas, 
Ram Jomaram, Kantam Sy i Crash oraz swoje perspektywy dostają też Zeen Mrala Cohmac Vitus.
    Z nich wszystkich najlepiej obserwowało mi się rozwój Reatha, którego polubiłam już po książce "W ciemność" oraz Zeen, która zmaga się ze swoją przeszłością oraz próbuje odnaleźć w przyszłości i zrozumieć swoje uczucia do padawanki Luli. Trochę brakowało mi wspólnych scen Reatha i Cohmaca. Ich relacja mistrz-uczeń pod koniec wcześniejszej książki zaczyna się dopiero tworzyć, a tu niestety nie pociągnięto tego wątku. Zeen jest ogólnie ciekawą postacią, bo choć dziewczyna jest wrażliwa na Moc, to przez całe życie próbowała się od niej odciąć, a kiedy już trafiła pod skrzydła Jedi, była za duża żeby rozpocząć szkolenie. Teraz mimo że towarzyszy Jedi, to nadal nie do końca odnajduje się w nowej rzeczywistości.
    Kantam Sy dostaje swoją rozbudowę w retrospekcjach. Choć motyw miłości Jedi jest w Wielkiej Republice aż nadużywany, to nadal wypada to całkiem nieźle. Ram za to woli spędzać czas z maszynami zamiast ludzi, ale pobyt na Latarni Gwiezdny Blask pomaga mu w końcu zdobyć przyjaciół. Obserwujemy, jak w końcu się otwiera i zaczyna wierzyć w swoje możliwości.
    Największy problem miałam z Crash. Dziewczyna na początku jest tylko irytująca, ale z czasem zyskuje trochę głębi i pod koniec książki nawet dało się ją lubić.

    Miałam nadzieję, że "Midnight Horizon" odpowie choć na część pytań, z jakimi pozostawiło nas "The Fallen Star", ale niestety nie ma co na to liczyć. Na dokładkę pytania tylko się pomnożyły. Nie byłaby to wada, ale biorąc pod uwagę, że zmierzamy nieuchronnie do końca pierwszej fazy, a z drugą cofniemy się w czasie, to niestety nią jest. Obawiam się, że do obecnych postaci wrócimy najszybciej z trzecią fazą, czyli najpewniej za około dwa lata. Czy po takim okresie nadal będzie interesował mnie los tych bohaterów? Mam szczerą nadzieję, że tak.

    Podsumowując, mimo powolnego początku, "Midnight Horizon" wypada końcowo całkiem dobrze. Choć zostawia więcej pytań niż odpowiedzi, to częściowo podsumowuje i kończy pewne etapy w życiu bohaterów, a końcowe sceny są wręcz świetne.


    Aktualizacja po ukazaniu się w Polsce "Horyzontu północy"

   Muszę przyznać, że dość zabawnie czyta się swoje recenzje po tak długim czasie i przeczytaniu jeszcze raz książki. A jeszcze lepiej, kiedy nadal podtrzymuje się swoją opinię jak w tym wypadku. 
    
    "Horyzont północy" to typowy Older. Jest tu cała masa dziwnych pomysłów. Niektóre działają, inne sprawiają, że przewracam oczami, ale część "obyczajowa" i skupiająca się na psychice bohaterów wychodzi mu świetnie. Przy końcowych scenach z Reathem i Zeen autentycznie czułam smutek, że kończę ich przygody po raz drugi i "że dzieci mi dorosły".

    Za przekład pozycji odpowiada Anna Hikiert-Bereza, a za korektę i redakcję Magdalena Kozłowska

    Co do strony technicznej wydania, nie mam się do czego przyczepić. W książce znalazłam tylko jedną literówkę. W tłumaczeniu naprawdę przypadł mi do gustu termin "megamenalnie", czyli ulubione powiedzonko Rama. Niestety dosłownie na końcowych stronach pojawiła się mała wpadka tłumaczeniowa, a dokładniej to niespójność między książką a komiksem "Szlak cieni" w tłumaczeniu pewnej piosenki. No nic, zdarza się. 

    Podsumowując, naprawdę żal mi kończyć pierwszą fazę Wielkiej Republiki. I mimo, że robię to już drugi raz, smutek nadal jest ten sam. Pocieszające jest tylko to, że teraz przynajmniej jesteśmy coraz bliżej trzeciej fazy i kontynuacji losów naszych bohaterów.

Komentarze

Popularne posty