Recenzja książki "Path of Vengeance" autorstwa C. Scotta

    Chociaż „Cataclysm” teoretycznie kończyło fazę w drugą jako książka dla dorosłych, to ostateczne zamknięcie dostajemy w „Path of Vengeance” czyli książce YA autorstwa Cavana Scotta. I miałam co do niej spore oczekiwania. Przede wszystkim przez to, że skupiała się na Ścieżce, która poza książkami YA działała raczej w cieniu oraz przez nazwisko autora. Czy więc „Path...” sprostała tym oczekiwaniom?


Wszystkie zdjęcia zawdzięczam Mateuszowi Nowakowi. Dzięki wielkie!
    

    Opis od wydawcy:

    This enthralling follow up to Path of Deceit finds cousins Marda and Yana Ro bound by blood but driven apart by faith.

    Marda and Yana belong to the Path of the Open Hand, a group led by a charismatic woman called the Mother, which believes the Force must not be used by anyone. While Marda joins a perilous expedition to Planet X in search of more mysterious creatures to use against the Jedi, Yana finds herself forming an unexpected alliance with the father of her dead lover in attempt to wrest the Path from the Mother's control. These two young women will face a crossroads, forced to choose not only their own fates, but that of the galaxy itself.


    No dobrze, ogólnie książka trzyma poziom drugiej fazy i odpowiada na najważniejsze pytania, na które chciałam odpowiedzi dostać. Czy jest jednak idealna? No niekoniecznie. I wbrew tradycji zacznę od wad, a właściwie jednej głównej. 

    Książka jest za krótka. Nie dlatego, że chciałabym spędzić z bohaterami więcej czasu, a po prostu przez brak miejsca niektóre wątki są traktowane po macoszemu i mamy piękny speedrun i odhaczanie punktów fabuły. Najbardziej to widać w pierwszej części książki, gdzie akcja dzieje się równolegle z serią komiksową „The High Republic” oraz słuchowiskiem „The Battle of Jedha” oraz w końcówce, gdzie niektóre wątki są po prostu zakończone „poza kadrem”. To bliskie połączenie z komiksem zresztą na starcie lekko mnie zirytowało, bo zaspojlerowało mi cały finał serii. Niestety przez opóźnienia ukazał się on później niż książka. I to tyle tak naprawdę z moich głównych uwag.



    Książka stanowi praktycznie bezpośrednią kontynuację książki young adult z pierwszej fali, czyli „Path of Deceit”. Dostajemy co prawda mały przeskok czasowy i lądujemy w momencie rozstania z Matką i kuzynkami Ro w „The Battle of Jedha”, ale cała część pierwsza książki jest tylko pomostem łączącym rzeczy ze sobą.


    Główną bohaterką jest Marda Ro. Obserwujemy jej przemianę z niewinnej dziewczyny w prawdziwą przedstawicielkę swojego zabójczego gatunku. Poprzez bitwę o Jedhę, wyprawę na Planetę X i ostateczne wydarzenia podczas Nocy Tysiąca Łez, Marda naprawdę przechodzi sporą przemianę. Gdyby ją zestawić z nią z początku fazy, to mamy spory kontrast. Podobną przemianę, choć odrobinę odwrotną, przechodzi jej kuzynka Yana. Przez całą książkę przerzucałam się spekulacjami, która z nich ostatecznie będzie przodkinią Marchiona Ro i czy obie przeżyją, bo Cavan znany jest z tego, że raczej nie oszczędza na bohaterach.


    Po stronie „tych dobrych” najwięcej miejsca dostaje Matty, którą znamy z serii komiksowej tego samego autora. Podobało mi się konsekwentne prowadzenie jej postaci, chociaż jak nie uwielbiałam jej wcześniej, tak nadal tylko ją lubiłam.

    

    W książce dowiadujemy się też w końcu trochę więcej o Matce. Co prawda części jej przeszłości domyśliłam się już wcześniej przez pewne sceny w komiksie, ale to było tak dawno temu, że kompletnie o tym zapomniałam i znowu dałam się zaskoczyć. Tutaj mam tylko zastrzeżenie, że oczekiwałam w tym wątku emocjonalnej konfrontacji między postaciami, a wszystko odbyło się poza kadrem przez brak miejsca w końcówce. Lekko rozczarowujące.


    Jako że czytałam tę książkę praktycznie bezpośrednio po „Dooku. Stracony dla Jedi”, to tym bardziej uderzyło mnie, jak bardzo Cavan Scott lubi wątek duchów przeszłości prześladujących naszych bohaterów. Tu mamy tego podwójną dawkę, bo „swojego” ducha dostaje zarówno Marda, jak i częściowo Yana. Sprawdza się to jednak jako ukazanie konfliktu wewnątrz bohatera, więc poza tym, że lekko się przy tych wątkach uśmiechnęłam na początku, to mi to nie przeszkadzało.


    No i kolejny drobiazg, który naprawdę doceniam, czyli pokazanie nam początku kołysanki Bezimiennych. Jej powstanie nie było czymś, co koniecznie musieliśmy odhaczyć fabularnie, ale naprawdę mnie ucieszyło, choć to zaledwie drobiazg w kontekście całości.

    Kolejnym drobiazgiem było połącznie książki z miniserią komiksową „The Nameless Terror”, choć tutaj ponownie trochę mi się gryzł moment przekształcenia Ścieżki Otwartej Dłoni w Ścieżkę Zaciśniętej Pięści. Takich nawiązań było zresztą więcej – zapewne poznaliśmy przodkinię Mari San Tekka lub pojawiała się też pewna długowieczna postać, którą znamy z pierwszej fazy. 


    Nie jestem przekonana co do zakończenia wątku Bezimiennych. Padają co prawda wyjaśnienia, czemu Jedi nie łączyli faktów, ale moim zdaniem za dużo postaci je widziało i przeżyło z nimi spotkanie, żeby nawet po latach nikt o nich nic nie wiedział. Podtrzymuję więc ten zarzut w kontekście wszystkich pozycji z fazy. Tutaj też dorzucę zarzut, że nie rozumiem do końca idei zemsty Ro na Jedi w pierwszej fazie, bo kłóci się to z pewnymi decyzjami podjętymi przez jego przodkinie w końcówce.



    No i drobna uwaga końcowa. Ta okładka. Jest naprawdę śliczna. Wraz z poprzednią „Path...” stanowią cudowny komplet i dość długo obie miałam na tapecie w telefonie.

    Podsumowując, „Path of Vengeance” to naprawdę dobra książka. Zawiodło przede wszystkim to, że niektóre wątki musiały być odhaczone dość pobieżnie i zabrakło co najmniej 2-3 rozdziałów więcej w końcówce. Poza tym ładnie domyka drugą fazę, daje nam w końcu perspektywę ścieżki i pokazuje, w jakie sposób Jedi postrzegali zagrożenie ze strony Bezimiennych. Zgodnie z założeniem tworzy też solidne podstawy pod pierwszą fazę. Czy polecam? Oczywiście.


    No cóż, nie da się ukryć, że powoli kończymy drugą fazę Wielkiej Republiki. Na ten moment mam jeszcze zaległą do przeczytania książkę dla młodszej młodzieży „Quest for Planet X” oraz mangę „The Edge of Balance: Precedent”. Z rzeczy, które mają się jeszcze ukazać, zostało tak naprawdę tylko jedno opowiadanie z Insidera oraz trzy numery komiksu młodzieżowego „The High Republic Adventures”, za którym średnio przepadam. I chociaż nie przywiązałam się aż tak do bohaterów, jak w pierwszej fazie, to będę tęsknić.

    
        
    Recenzje pozostałych pozycji z drugiej fazy znajdziecie tutaj:

Komentarze

Popularne posty