Recenzja książki "Convergence" autorstwa Z. Córdovy


     Pierwszą dorosłą powieść z drugiej fazy Wielkiej Republiki przeczytałam jeszcze w listopadzie, czyli zaraz po premierze. Chociaż miałam spore obawy względem "Convergence" autorstwa Zoraidy Córdovy, to jednak Wielka Republika przyciąga mnie jak magnes. Wczoraj też dowiedzieliśmy się, że w tym roku doczekamy się premiery tej książki w naszym kraju - ukaże się nakładem wydawnictwa Olesiejuk już w październiku. Jak więc wypada "Convergence" i czy warto na nie czekać?



Wszystkie zdjęcia zawdzięczam Mateuszowi Nowakowi. Jeszcze raz dzięki wielkie!

    Opis od wydawcy w tłumaczeniu Weroniki Krawczyk:

    Nowa przygoda z czasów ery Wielkiej Republiki, poszerzająca horyzonty świata Gwiezdnych Wojen, wprowadza pokolenia sprzed czasów „Światła Jedi”.

    To czas eksploracji. Jedi przemierzają galaktykę, poszerzając swoje zrozumienie Mocy oraz wszystkich światów i istot żywych, które są nią powiązane. W międzyczasie Republika, rządzona przez dwóch kanclerzy, dąży do zjednoczenia nieustannie przyłączających się do niej nowych państw z różnych zakątków wszechświata.

    Na orbitujących blisko siebie planetach Eiram oraz E'ronoh najsilniej odczuwa się palące problemy galaktyki: ograniczone zasoby wraz z nieograniczonymi ambicjami. Nienawiść obu krain do siebie nawzajem napędzała trwający pół dekady konflikt, który obecnie zagraża pobliskim systemom. Ostatnią nadzieją na zaprowadzenie pokoju są plany zawarcia małżeństwa przez dziedziców rodzin królewskiej obu planet.

    Nim jednak udało się opanować sytuację, próba zamachu na przyszłą młodą parę niweczy próbę przywrócenia ładu. Aby ocalić planety od katastrofy, Gella Nattai, rycerz Jedi, decyduje się na odszukanie winowajcy, a Kanclerz Kyong przysyła własnego syna, Axela Greylarka, aby reprezentował Republikę w trakcie śledztwa.

    Jednak głęboka niechęć Axela do Zakonu silnie koliduje z przekonaniami Gelli. Nattai nigdy wcześniej nie spotkała tak zadufanego w sobie, przekonanego o własnej wyższości imprezowicza, a Greylark nie poznał osoby bardziej sztywniackiej i niezmordowanej w uszczęśliwianiu innych na siłę niż Gella. W dodatku im więcej wysiłku oboje wkładają w rozwiązanie intrygi, tym bardziej przekonują się o tym, jak bardzo jest mroczna i skomplikowana. Para będzie musiała podjąć współpracę, by zmierzyć się z tworzącymi chaos oskarżeniami i ze świadomością, że wróg może czaić się na każdym kroku. Wszystko to w nadziei, że uda się wydobyć prawdę na światło dzienne i ocalić oba światy.



    Mimo wielu obaw książka już od pierwszych stron chwyciła mnie atmosferą i stylem. Zostajemy wrzuceni w sam środek konfliktu między dwoma planetami. Chwilowo trwa zawieszenie broni, ale można odnieść wrażenie, że każde źle wypowiedziane słowo może spowodować, że konflikt wybuchnie na nowo i to z dużo większą siłą.

    Niestety później wszystko delikatnie siada, szczególnie trzecia część tekstu, kiedy zwiedzamy kolejne wioski na planecie, jest nużąca, a pojawiają się nagłe przeskoki akcji i fabuły, jakby autorce zabrakło miejsca lub dobrego zaplanowania powieści.


    Zabierając się za książkę, bałam się przede wszystkim romansu zapowiadanego w opisie. Standardowy motyw od wrogów do kochanków, który w większości mnie irytuje i osobiście uważam, że bardzo trudno go napisać dobrze. Autorce to jednak się na szczęście udało i nie miałam poczucia, że czytam książkę YA. Relacja pomiędzy Phan-tu Zenn oraz Xiri A'lbaran wypadła bardzo naturalnie i dobrze się rozwijała przez całą książkę. W końcu skończyło się na tym, że faktycznie im kibicowałam, żeby udało im się ułożyć jakieś wspólne życie i zbudować na nim przyszłość planet.


    Podobało mi się, jak dużą rolę w wyborach postaci odgrywa ich przeszłość. Każdy z czwórki głównych bohaterów ma swoją podbudowę związaną z przeszłością, czyli oprócz dziedziców planet Jedi Gella Nattai i syn pani kanclerz Axel Greylark. Nie mogę powiedzieć, że nie polubiłam Gelli, ale raczej nie pałam do niej wielką sympatią. Moje serce skradła za to padawanka Enya Keen.
    Jedyną postacią, która mnie przez większość czasu irytowała, był Axel. Nie będę tego jednak wyrzucać książce, bo jego postać była skonstruowana poprawnie i rozumiałam, dlaczego się zachowuje w taki sposób, ale nadal nie potrafię wykrzesać do niego sympatii. Na plus na pewno zaliczę zakończenie jego wątku, którego kompletnie się nie spodziewałam i obstawiałam coś bardziej typowego.


    Bardzo mi się podobało, że wracamy na akurat te konkretne planety, których historię znaliśmy w pierwszej fazie. Było to dość ciekawe doświadczenie, ale myślę, że jak ktoś nie czytał pierwszej fazy, to przy tej książce nie straci zbyt wiele na starcie.



    Podsumowując, całościowo nie uważam książki za jakąś wybitną, ale na pewno dobrze mi się ją czytało i będę ją stosunkowo miło wspominać. Szczególnie pierwsza część wypadła bardzo dobrze klimatem i sprawiła, że moje sceptyczne nastawienie zmieniło się na dość pozytywne. Cieszę się też, że książka ukaże się już za niecały rok u nas w kraju i dotrze do większej liczby fanów.




    Recenzje pozostałych pozycji z drugiej fazy znajdziecie tutaj:

Komentarze

Popularne posty