Recenzja książki „Przysługa dla czarnoksiężnika”

 „— To, że ktoś obrasta futrem, nie znaczy, że jest potworem — wyszeptała. Nie. Potworem czyniło go coś innego.” 


Tak jak zapowiadałam, skoro była już recenzja „Kołysanki dla czarownicy”, czas przyjrzeć się nieco drugiej części serii, czyli „Przysłudze dla czarnoksiężnika”. Wspominałam też w omówieniu pierwszego tomu, że ten jest jeszcze lepszy. I cóż, moja opinia nie zmieniła się przez ten jeden dzień. 




AUTOR: Magdalena Kubasiewicz

WYDAWNICTWO: Wydawnictwo SQN (Sine Qua Non)

LICZBA STRON: 366

ROK WYDANIA: 2022

GATUNEK: fantasy


„Targi z czarnoksiężnikiem nigdy nie kończą się dobrze.


Przekonuje się o tym wiedźma Jagoda Wilczek, gdy na jej progu staje Caleb Blythe, któremu jest winna przysługę. Zadanie mogłoby się wydawać proste – Jagoda ma zadbać, aby przeżył najbliższe kilka dni i nikt nie poznał jego tożsamości. Tylko jak sobie poradzić z tym wyzwaniem, kiedy pod twoim dachem mieszka wścibska uczennica, na warszawskich ulicach giną czarownice, a po osiedlu zaczyna krążyć zdecydowanie zbyt wielu magicznych – w tym prawdopodobnie morderca oraz szpiedzy nasyłani przez twojego własnego brata?


Fantastyczna reinterpretacja baśni splątana magią warszawskich ulic.


„Nawet potwory czasem czują się samotne”


Wilcza Jagoda powraca, aby rozwiązać kolejne tajemnice!”



Chociaż Jagodzie i jej mniej lub bardziej lubianym przez nią znajomym udało się powstrzymać Śpiącą Królewnę, nie oznacza to końca kłopotów. Co to, to nie. W Warszawie zaczyna dochodzić do tajemniczych morderstw czarownic mieszkających w niemagicznych obszarach miasta. Co gorsze, na progu naszej głównej bohaterki nieoczekiwanie pojawia się dość pokiereszowany Caleb Blythe, Uczeń Czarnoksiężnika, któremu kobieta była winna przysługę w zamian za pomoc w sprawie Izabeli. I chociaż Jagoda najchętniej zatrzasnęłaby nieoczekiwanemu i przy okazji zdecydowanie niepożądanemu gościowi drzwi przed nosem, to niestety, umowy zawierane przez Skype są najwyraźniej tak samo wiążące jak te bardziej tradycyjne. A to oznacza, że panna Wilczek przez pewien czas musi znosić przymusowego lokatora i zapewnić mu bezpieczeństwo. Widać od razu, że Caleb coś ukrywa, a w połączeniu z tym, że morderstwa zaczęły się w czasie podobnym do jego przybycia do Warszawy… cóż, sprawa zdecydowanie się Jagodzie nie podoba.


Mimo wątku morderstw całość jest bardziej kameralna i skupia się na Jagodzie, Soni i Calebie, z czego ta pierwsza stara się przede wszystkim przeżyć i wywiązać się z umowy. Możemy lepiej zaobserwować codzienne życie bohaterów i podziwiać, jak dobrze autorka tworzy relacje między nimi. Gdzieś w tle ciągle czuć niebezpieczeństwo – w końcu Jagoda i Sonia mieszkają poza enklawą i są narażone na atak mordercy – ale mimo wszystko to nie to gra pierwsze skrzypce, przynajmniej przez część historii. Chociaż większość wątku kryminalnego można przewidzieć dość szybko, w żaden sposób to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Pewną przyjemność sprawiało mi obserwowanie, kiedy poszczególni bohaterowie poskładają całość razem, zamiast wyciągać błędne, choć również sensowne wnioski. Jeszcze milej było obserwować interakcje między Jagodą, Calebem i Sonią, a szczególnie tą pierwszą dwójką. Może to dlatego, że Caleb skradł moje serce, a relacja jego i Jagi jest napisania po prostu świetnie.


O, zresztą warto wspomnieć coś o bohaterach, skoro są tak ważni i ponownie stanowią najmocniejszą stronę powieści! Jagoda to postać napisana bardzo realistycznie. Ma swoje zalety i wady, a przy tym mimo swych umiejętności nie jest niezwyciężona czy nawet bardzo potężna. Nie zostaje też nagle istnym geniuszem od śledztw, lepszym niż organy ścigania. Owszem, dzięki niektórym znajomościom udaje jej się dotrzeć do informacji, których ci nie mają, ale sporo udaje jej się tylko fartem lub dzięki pomocy innych osób. Nawet jeśli człowiek ma ochotę czasami lekko nią potrząsnąć, to nie sposób jej nie kibicować, bo w gruncie rzeczy jest bohaterką sympatyczną i łatwą do polubienia. Jej rozterki i przemyślenia wypadają bardzo naturalnie, a ona sama zachowuje się jak człowiek z krwi i kości. 


Na pierwszy plan mocno wysuwa się też Sonia. Do niej mam dość mieszane uczucia, chociaż nie znaczy to, że została napisana źle. Wręcz przeciwnie. Bywa niesamowicie naiwna i czasem zbyt impulsywna, czyli taka, jaka powinna być dziewczyna, która przez całe dotychczasowe życie trzymana była pod kloszem i dopiero od niedawna zaznała wady i zalety życia z dala od ciągłej opieki rodziców. I chociaż momentami miałam ochotę walnąć się w czoło przez jej decyzje, to zdaję sobie sprawę, dlaczego z jej zasobem wiedzy na temat wydarzeń, mniejszym niż u czytelnika, a także tą naiwnością mogła zachowywać się właśnie w dany sposób. Wychodziło to bardzo naturalnie. Sama zresztą nie wiem, czy na jej miejscu miałabym takie przemyślenia, jak jako czytelniczka, czy może postąpiłabym w niektórych przypadkach w podobny sposób. Może byłabym znacznie bardziej ostrożna, ale w sumie to licho wie. Ja na pewno dowiadywać się nie chcę. Nie jest to postać, którą lubię jakoś nie wiadomo jak bardzo, ale w gruncie rzeczy to całkiem sympatyczna, choć łatwowierna dziewczyna, która dopiero uczy się życia.


Antoni (znowu miałam chwilowe zawieszenie nad jego imieniem) oraz Mario mają charaktery spójne z pierwszą częścią i czasem miałam ochotę ich zamordować, choć Olchę zaczęłam też darzyć pewną sympatią. Jako że narratorką jest głównie Jagoda, niewielką, ale rozumiem jego postępowanie oraz powody i trudno byłoby mi nie polubić go chociaż odrobinę.


Za to Caleb całkowicie skradł moje serce. Dobra, przesadzam, ale naprawdę przypadł mi do gustu jako postać. Już same jego interakcje z Jagodą i typ humoru do tego starczyły. To dość typowy bad boy, który nie bez powodu zdobył swoją reputację, choć nic mu nie można udowodnić. Potężny i niebezpieczny mag z dość trudną przeszłością, która sprawia, że można mu trochę współczuć. A przy tym mimo bycia draniem jest porządnym człowiekiem. Nie dobrym, ale porządnym. Przez większość czasu. Kiedy mu się to opłaca. Nie wiadomo, ile z jego zachowania to tylko gra, a ile było prawdą. I chociaż lubię myśleć, że w gruncie rzeczy zaczęło mu na Jagodzie jakoś tam zależeć, to z nim nic nie wiadomo i równie dobrze może być po prostu niesamowicie dobrym oszustem myślącym tylko o sobie. Nie zdziwiłabym się jakoś bardzo, chociaż byłoby mi trochę smutno, bo naprawdę polubiłam zarówno jego, jak i jego relację z Jagą. 


No i Caleb umie robić naleśniki. Nie wiem jak was, ale mnie to do niego całkowicie przekonuje. 


Spodobało mi się też coś, co wystąpiło w poprzedniej części, a o czym wspomnieć w tamtej recenzji zapomniałam – wykorzystanie opuszczonej wsi Bromierzyk. Ci, którzy nieco siedzą w sprawach paranormalnych lub urban exploration, niemal na pewno słyszeli o tym miejscu. I chociaż wykreowana przez autorkę wioska jest bardziej niepokojąca i tajemnicza niż prawdziwy Bromierzyk, z prawdziwym mrocznym klimatem odczuwanym przez bohaterów nawet w ciągu dnia, to wiele ma z prawdziwej opustoszałej miejscowości – chociażby widmo konia, które zauważają niektórzy spośród bohaterów, i które podobno niektórzy ze śmiałków zwiedzających bardziej lub mniej przypadkiem rzeczywisty Bromierzyk widzieli. Bardzo przypadło mi do gustu to wykorzystanie tej swoistej legendy i samej opuszczonej wsi, które zresztą wyszło w książkach naprawdę dobrze. 


Tak jak w poprzedniej części, i tutaj mamy motyw baśniowy, tym razem z historii o Czerwonym Kapturku. Jest on jednak delikatniejszy niż w pierwszym tomie i wypada naprawdę świetnie. W historii w związku z tym baśniowym wątkiem pojawia się też kolejne nawiązanie do wilczej jagody jako rośliny, które bardzo doceniam. 


Rozwinięta też zostaje relacja uczeń-mistrz między Jagodą a Sonią. Przemyślenia i dylematy Jagi jako osoby próbującej zmierzyć się z nauczaniem wypadają bardzo realistycznie i naprawdę dobrze, a przy tym liczę, że w kolejnych częściach ten wątek zostanie jeszcze bardziej rozwinięty. Mam też cichą nadzieję, że również i sama Jagoda, mimo bycia obecnie najlepszą osobą w swoim fachu również będzie się dalej uczyć, bo jak sama zauważyła, daleko jej jeszcze do mistrzostwa prababki. I chociaż brak tego nie bolałby jakoś bardzo, szczególnie że mamy już próby nauczania Soni, to byłoby to naprawdę ciekawe.


Tak jak w poprzedniej części, tak i w tej dostajemy odrobinę informacji na temat rodziny Jagody. Są to wątki, których rozwinięcia się nie mogę się doczekać, bo rodzina Wilczków jest bardzo tajemnicza i intrygująca. Do tej pory dostaliśmy tylko strzępki wiadomości i poznaliśmy odrobinę krewnych Jagody. Wciąż jednak nie wiemy, jakie mroczne sekrety kryje ten ród. 


Bardzo spodobały mi się też nawiązania do popkultury, a dokładniej do Gwiezdnych Wojen, w tym przede wszystkim „The Mandalorian”. Jako fanka tego serialu i ogólnie Star Wars nieraz się zaśmiałam podczas czytania. Te rozmowy pozwoliły mi też trochę bardziej poczuć się tak, jakbym rzeczywiście czytała o ludziach we współczesnej Warszawie.


Styl autorki jest bardzo lekki i przyjemny w odbiorze, przez co książkę czyta się bardzo szybko. Jest jeszcze lepsza niż poprzednia, może nie wybitna, ale nadal świetna. Fabuła może nie jest jakoś bardzo odkrywcza, ale porządna i ze świetnym klimatem, co wraz z kreacją bohaterów oraz relacjami między nimi sprawia, że czytanie to prawdziwa przyjemność. Nie mogę doczekać się trzeciego tomu, a obecnie dostępne części mogę z całego serca podzielić każdemu, kto szuka świetnej, lekkiej serii urban fantasy.



Moja recenzja „Kołysanki dla czarownicy” 


Recenzja „Kołysanki dla czarownicy” napisana przez An


Recenzja „Przysługi dla czarnoksiężnika” napisana przez An


Recenzja „Wszystko pochłonie morze” napisana przez An














 

Komentarze

Popularne posty