Recenzja książki „Kołysanka dla czarownicy”

 „I być może była mroczną wiedźmą, ale tę jedną klątwę rzuciła nie z nienawiści, lecz z miłości.”


„Kołysankę dla czarownicy” przeczytałam już dość dawno, jeszcze w ramach IUBingo. Recenzję jednak napisałam dopiero teraz, bo jakoś ciągle coś wypadało. 

Z twórczością pani Kubasiewicz miałam już kiedyś do czynienia, choć nie od razu się zorientowałam. Prawdopodobnie to dlatego, że od tamtego czasu zrobiła bardzo duży postęp i „Kołysanka dla czarownicy” stoi o dobry poziom, albo i dwa wyżej niż „Spalić wiedźmę”. Nie, żeby ta druga książka była zła, ale zdecydowanie bardziej polecam Kołysankę. Zresztą ogólnie biegnijcie czytać tę książkę. 

An wrzeszczała na mnie, że przed przeczytaniem „Kołysanki dla czarownicy” mam zapoznać się z opowiadaniem „Sen nocy miejskiej”, które stanowi swego rodzaju prequel do tej historii. Czy jest to konieczne? Moim zdaniem nie. Pozwala poznać wydarzenia poprzedzające książkę i sprawia, że ma się już pewną świadomość tego, kim są bohaterowie i skąd się wzięli w danym miejscu, jednak jeśli z jakiegoś powodu nie możecie przeczytać opowiadania, i tak spokojnie zrozumiecie książkę. Autorka w trakcie niej i tak nakreśla sytuację wystarczająco, by czytelnik zdołał poskładać wskazówki w całość i ogarnąć, co stało się przed rozpoczęciem powieści.

No dobra, ale koniec wstępu, przejdźmy do recenzji.




AUTOR: Magdalena Kubasiewicz

WYDAWNICTWO: Wydawnictwo SQN (Sine Qua Non)

LICZBA STRON: 310

ROK WYDANIA: 2022

GATUNEK: fantasy

„Jagoda, specjalistka od klątw, przez złośliwych zwana Wilczą Jagodą, ma trzy problemy. Młodą czarownicę, chcącą zostać jej uczennicą, krewnych mających skłonności do pakowania się w kłopoty oraz rzuconą przed laty klątwę, może mocno namieszać w życiu wiedźmy.

Jagoda musi odkryć, jakie sekrety skrywała jej prababka, powstrzymać pewną potężną i złaknioną krwi czarodziejkę, a w przerwach jeszcze ułożyć plan nauczania dla młodej czarownicy. Na dodatek w Warszawie dochodzi do fali zbrodni, w której brat Jagody o mały włos nie zostaje zabity. Czy wiedźma sprosta tym zadaniom, zachowując życie oraz zdrowe zmysły?”


Dzisiejszą recenzję zacznę od tego, co widać, gdy weźmie się książkę do ręki. Okładka, do której ilustrację przygotowała nereida_arts, jest przepiękna. Ogólnie zresztą mamy do czynienia ze ślicznie wydaną książką. No i jeżeli czytaliście inne moje recenzje, to wiecie już, że SQN to wydawnictwo, które pisze dość wyjątkowe notki informacyjne na stronie podającej wszystkie informacje na temat wydania i ekipy pracującej przy nim. Tutaj też mamy z tym do czynienia i możemy poznać nazwiska osób, które przyłożyły się do tego, że mogę dzisiaj trzymać w rękach „Kołysankę dla czarownicy”. Mam nadzieję, że więcej wydawnictw pójdzie ich śladem, bo na przygotowanie i wydanie książki składa się naprawdę sporo osób. No a na ostatniej stronie wydawnictwo zostawiło króciutką, miłą notkę dla czytelników. Także drogie wydawnictwo, też mam nadzieję, że spotkamy się ponownie. 

No dobra, ale przejdźmy do samej książki. Pierwszy raz czytałam ją na Legimi, by przekonać się, czy w ogóle mi się spodoba. Powiedzmy, że fakt, iż w tym samym tygodniu zamówiłam obie części oraz „Wszystko pochłonie morze” tej samej autorki, starcza za odpowiedź, czy mi się spodobało. Ale jeśli potrzebujecie jakichś dokładniejszych argumentów, to spokojnie, dostaniecie je.

„Kołysanka dla czarownicy” to urban fantasy osadzone w polskich realiach, którego główną bohaterką jest Jagoda Wilczek, zwana też Jagą lub Wilczą Jagodą, potężna wiedźma klątw. Nie wiem jak was, ale mnie ta gra słów od razu kupiła, a jeszcze bardziej zrobiła to w drugiej części. A jeśli ktoś wie dodatkowo, że wilczą jagodę nazywa się też belladoną, bo zdobył tę informację gdzieś w trakcie swej edukacji (lub, tak jak ja, w wieku jakichś 12 lat robił research to tekstu i prawdopodobnie przyprawił o zawał swojego agenta FBI), to powinien wyłapać jeszcze jeden smaczek. No, ewentualnie dowiedzielibyście się, że tak nazywano wilczą jagodę, z drugiej części (spojler: jest jeszcze lepsza od tej). 

Autorka doskonale wplata w tekst motywy znane nam z baśni. W tej części poza nawiązaniem skrótu imienia bohaterki do Baby Jagi, zetknąć możecie się z wątkami nawiązującymi Śpiącej Królewny, oraz Pięknej i Bestii, a także Królewny Śnieżki. Są one mocno wyczuwalne, ale dodane bardzo zgrabnie i idealnie dopasowane do powieści. Także jeśli ktoś z was lubi baśniowe wątki, niemal na pewno się nie zawiedzie. A jeśli są mu obojętne, tak jak mi, to i tak się nie zirytuje, bo zdecydowanie dodają całej książce smaku. 

Jagoda, tak samo jak zdecydowana większość bohaterów, jest już dorosłą kobietą, co doskonale widać. Jedyną młodszą osobą jest tam Sonia, która, mimo że według dowodu przekroczyła już osiemnastkę, ciągle ma w sobie sporo z takiej typowej nastolatki. Postacie są napisane bardzo realistycznie i one oraz relacje między nimi to chyba najmocniejszy punkt tej książki. Bardzo polubiłam Jagodę, której zachowanie i motywacje mogłam doskonale zrozumieć. Nawet drugoplanowe postacie zostały wykreowane dość dokładnie, mają swoje charaktery i motywacje, nie pozostają tylko statystami, a osobami z własnym życiem. Jeden zabawny fakt: przez obie części nie mogłam zapamiętać imienia Antoniego. Był u mnie Adrianem, Andrzejem, Adamem, „Tym facetem na A”. Prawdopodobnie dlatego, że niezbyt go polubiłam. Chociaż nie zmiania to faktu, że mam duży szacunek w stronę autorki za jego kreację. Bardziej w pamięć zapadł mi Mario, którego nawet polubiłam, chociaż czasem bym mu walnęła. Szef Wydziału do spraw Mrocznej Magii to wyrazisty i świetnie napisany bohater. Zresztą tak jak wszyscy. 

Uwielbiam też to, jak odwrócony został motyw Pięknej i Bestii, a także sam wątek Izabeli i jej popadania w szaleństwo. Zostało to naprawdę świetnie napisane. Jeśli lubicie słowiańskie motywy, też znajdziecie tu coś dla siebie! W tekście pojawia się jeden z dobrych słowiańskich demonów, a dokładniej Domownik. Dla mnie było to bardzo przyjemne zaskoczenie. O, i bardzo jeszcze doceniam rozmowę z Uczniem Czarnoksiężnika przez Skype, bo dość mocno mnie to rozbawiło. 

Sama fabuła też jest świetna. Skupia się przede wszystkim na wątku kryminalnym i próbie odkrycia przez Jagodę tajemnic z przeszłości. Staje się to szczególnie dla niej ważne, gdy poważne niebezpieczeństwo zaczyna zagrażać rodzinie bohaterki. Chociaż możemy dość szybko domyślić się rozwiązania, nie jest to jakaś wada. Nie mamy tu wątku romantycznego, co wywołało wręcz u mnie zachwyt. Dostajemy za to relację uczeń-mistrz od tej drugiej strony, co też bardzo mnie ucieszyło. Zazwyczaj widzimy wszystko oczami uczniów, a ich nauczyciele wydają się wszystko wiedzieć i nie popełniać błędów. Tym razem mamy za to do czynienia z Jagodą, która musi rozpracować, jak w ogóle wziąć się za uczenie, by rzeczywiście nauczyć Sonię, jak być dobrą wiedźmą klątw i nie doprowadzić w międzyczasie do jakiejś katastrofy, jeśli dziewczyna dowie się się za mało lub za dużo. W końcu ma mimo wszystko do czynienia z nastolatką, a chyba wszyscy wiemy, jak niebezpieczne może być nauczenie takowej czegoś potencjalnie niebezpiecznego dla otoczenia.

Książka jest napisana lekkim językiem i przeczytałam ją w dwa dni (winię za to fakt, że sporo czasu siedziałam w szkole, inaczej skończyłabym bez problemu w ciągu dnia). Nie należy do jakichś wybitnych, ale jest naprawdę dobra, szczególnie jeśli ktoś szuka lekkiego, przyjemnego fantasy. Na pewno dała mi to, czego chciałam i dodatkowo momentami przyjemnie zaskoczyła. Zdecydowanie mogę ją polecić każdemu, kto szuka dobrego, dość prostego fantasy ze świetnymi bohaterami i świetnymi nawiązaniami. 


Recenzja „Kołysanki dla czarownicy” napisana przez An

Recenzja „Przysługi dla czarnoksiężnika” napisana przez An

Recenzja „Wszystko pochłonie morze” napisana przez An 









Komentarze

Popularne posty