Recenzja komiksu "Star Wars. Szkarłatne rządy"

     "Star Wars. Szkarłatne rządy" to już czwarty tom serii Star Wars (2020), za którego scenariusz odpowiada Charles Soule. Tym razem teoretycznie tom łączy się z eventem "Szkarłatne rządy", ale oprócz tego dostajemy też pewien dodatek, będący podsumowaniem dotychczasowej pracy scenarzysty. Przez to wszystko tom jest sporo grubszy niż standardowe gwiezdnowojenne wydanie zbiorcze.


    Opis od wydawcy:

    Kiedy Rebelia próbuje się pozbierać po desperackiej próbie pokonania Imperium, Luke uświadamia sobie, że czas postawić kolejny krok na ścieżce Jedi. Ale zakonu już nie ma. Dokąd młody Skywalker może się udać, aby odnaleźć dziedzictwo, którego tak rozpaczliwie poszukuje? Głos mistrza Yody będzie kluczowym elementem szkolenia. Luke otrzyma więcej – i odda więcej – niż się spodziewa! Tymczasem trwa ostateczna walka komandor Ellian Zahry i generał Leii Organy. Ponadto po nieudanej misji as pilotażu – Shara Bey (matka Poego Damerona) – tkwi na gwiezdnym niszczycielu, a jej czas nieubłaganie się kończy. Dodatkowo hołd dla „Gwiezdnych Wojen” obejmujący całą galaktykę!


    Główna fabuła komiksu podzielona jest dwa zeszyty na Luke i jego poszukiwania pozostałości zakonu Jedi oraz cztery na kontynuację wątków związanych z Rebelią.


    Zacznę po kolei, czyli od tej pierwszej części, która w ogólności jest bardzo przyjemna. Mniej więcej w taki sposób wyobrażałabym sobie Luke i jego rozwój pomiędzy Ep V i Ep VI, a dodatkowo zeszyty pełen są nazwiązań do całego uniwersum, choć tu przede wszystkim Soule wraca do swoich postaci. Kiedy Luke prowadzi swoje poszukiwania, odwiedzamy na kilka kadrów znane nam planety ważne dla Jedi i cieszyłam się jak małe dziecko, mogąc na nie popatrzeć choćby tak krótko. 


    No dobrze, ale to nie ten zeszyt stał się moim ulubionym, a kolejny. Luke dzięki holokronowi mistrza Yody trafia na planetę Gazian, gdzie spotyka... Elzara Manna z Wielkiej Republiki. Wiem, że ten zeszyt jest przegadany, ale moim zdaniem tymi dialogami i ostatecznym rozstrzygnięciem Soule wspiął się na swoje wyżyny. Zeszyt długo siedzi w głowie.


    No dobrze, przeskoczmy teraz do wątku Rebelii, który skupia się nadal na próbie odbicia Shary Bey, matki Poego, i próbie zjednoczenia floty Rebelii. Mamy tutaj też kolejne starcie pomiędzy Leią a komandor Zahrą. Calość była odrobinę przewidywalna i działa się dość szybko. Niestety wiedziałam, które postacie muszą przeżyć, co odbierało zeszytom tę odrobinę dramatyzmu.

    Mam tutaj też uwagi do zachowania Lei. Niekoniecznie widzę ją w głowie w aż tak mrocznym wydaniu, jak pod koniec tomu.

    No dobrze, ale zgodnie z tytułem mieliśmy dostać Szkarłatne rządy. Ile jest Szkarłatnego Świtu w tym wszystkim? Bardzo niewiele. Pojawia się w jednym zeszycie na chwilę Qi'ra i to właściwie tyle. Znajomość tomu "Szkarłatne rządy" nie jest wcale wymagana.

    No dobrze, dwa słowa o rysunkach. A może i trochę więcej, bo rysowników jest dość sporo. Tak więc za zeszyty 19-21 odpowiada Marco Castiello, a za zeszyty 22-24 Ramon Rosanas. Przy czym dodatkowo przy zeszycie 21 też pomagał Ramon Rosanas, a przy zeszycie 24 Madibek Musabekov. Także jak widać, panów mało nie było. Rysunki Castiello bardziej przypadły mi do gustu, choć żadne w tym komiksie nie są wybitne. Rosanas miał tendencję do rysowania twarzy postaci, jakby były małymi dziećmi i przede wszystkim to mi przeszkadzało. Z kolorystą jest już łatwiej. Za wszystkie zeszyty odpowiada Rachelle Rosenberg i kolorom nie mam nic do zarzucenia. 

    

    Jeśli myślicie, że to już wszyscy rysownicy, to się mylicie. Dlaczego? 25 zeszyt jest specjalny. Zawiera w sobie cztery krótkie scenki, które odwołują się kolejno do serii "Obi-Wan i Anakin", "Darth Vader . Mroczny Lord Sithów", "The Rise of Kylo Ren" i "Poe Dameron". Jest to jubileuszowy zeszyt - 100 w uniwersum napisany przez Charlesa Soule'a i z tej okazji właśnie taki dodatek. Wracają też rysownicy, z którymi współpracował przy każdej serii. Po tym zeszycie nie da się nie docenić wkładu Soule w kanoniczne gwiezdne wojny.

    Pierwsza i druga historia skupiają się na pewnej lekcji dotyczącej miecza świetlnego. Najpierw swoją perspektywę na broń przedstawia Anakinowi Obi-Wan, a w następnej historii Vaderowi Palpatine. Samodzielnie historie pewnie nijak by nie działały, ale wspólnie tworzą bardzo ładną klamrę. Za rysunki w pierwszej odpowiada również Ramon Rosanas, a w drugiej Giuseppe Camuncoli.

    Trzecie krótka historia zabiera nas pomiędzy epizod VIII i epizod IX i pokazuje, w jaki sposób Kylo "radzi" sobie ze śmiercią Luke. Tak mało kadrów, a w połączeniu z zakończeniem naprawdę działa i daje do myślenia. Za rysunki tym razem odpowiada Will Sliney.


    Ostatnia historia jest najdłuższa. Skupia się na Eskadrze Czarnych, która spotyka się, żeby uczcić śmierć  Snapa Wexley'a. Jest też dość emocjonalna i przypomniała mi, kolejną rzecz, w której mnie Ep IX zirytował, że tak pokratkował jego postać. Na pewno działa jako swoisty epilog serii "Poe Dameron". Za rysunki odpowiada tutaj Phil Noto, a jego stylu i kreski nie idzie z niczym pomylić.


    Podsumowując, dostajemy bardzo solidny tom komiksowy wraz z super dodatkiem i zeszytem 20, który zdecydowanie znalazł się w mojej topce twórczości Soule'a. Polecam, choćby dla tego zeszytu i dodatku!

        Poprzednie recenzje komiksów z serii znajdziecie tutaj:

Komentarze

Popularne posty