Recenzja książki „Dynastia Thrawna. Chaos”

 „— Dobrze to słyszeć. — Ar'alani wskazała na iluminator. — Oto twoje płótno. Namaluj mi coś.”


Tak jakoś wyszło, że z książek z uniwersum Gwiezdnych Wojen zaczęłam wszystkie serie o Thrawnie. „Dynastię Thrawna” miałam zamiar przeczytać dopiero za jakiś czas, ale An zasugerowała, żebym zapoznała się z nią przed sięgnięciem po kolejne dwie części Trylogii Thrawna. A jako że z nas dwóch to ona jest ekspertką w sprawach dotyczących Star Wars, uznałam, że jej zaufam. Ostatnio miałam za to chęć na dobre science fiction i widmo blokady czytelniczej przez kilka innych pozycji, więc uznałam, że czas po rzeczoną „Dynastię” sięgnąć. Tak oto otworzyłam „Chaos” i praktycznie od razu przepadłam. 





TYTUŁ ORYGINAŁU: "Thrawn Ascendancy: Chaos Rising" 

AUTOR: Timothy Zahn

WYDAWNICTWO: Olesiejuk

LICZBA STRON: 464

ROK WYDANIA: 2021

GATUNEK: science fiction


„Poza granicami odległej galaktyki leżą Nieznane Regiony: mroczne i niezbadane, pełne tajemnic i niebezpieczeństw. W tym chaosie tylko tajemnicza Dynastia Chissów jest niezmienna, na tle nieustannych przemian wyróżnia się swoją stabilnością. Jednak do czasu… Wypracowane przez setki lat reguły gry mogą okazać się niewystarczające w nowej rzeczywistości. Stolica Chissów została zaatakowana, a po wrogu nie został żaden ślad. By wytropić przeciwników, potrzebny jest ktoś, kto okaże się równie wyjątkowy jak okoliczności ataku. To starszy kapitan Mitth’raw’nuruodo, jeden z najzdolniejszych młodych oficerów Dynastii, urodzony bez tytułu, ale adoptowany przez potężną rodzinę Mitthów, która nadała mu imię Thrawn. Jego niekonwencjonalne podejście do rozwiązywania problemów może okazać się tym, czego Chissowie potrzebują teraz najbardziej. Thrawn rusza na swoją pierwszą misję, ale im bardziej zagłębia się w obszar kosmosu, który jego ludzie nazywają Chaosem, tym lepiej zdaje sobie sprawę, że jego misja nie jest tym, czym mu się wydawała.” 




Jest to książka zupełnie inna niż poprzednie pozycje ze świata Gwiezdnych Wojen, które miałam przyjemność przeczytać. Przede wszystkim jej akcja dzieje się zupełnie gdzie indziej, poza światem znanym nam z tego uniwersum. Gdyby nie podpis na okładce, kilka lekkich nawiązań i to, że samego Thrawna oraz jego rasę już ze Star Wars kojarzyłam, mogłabym to uznać za zupełnie samodzielne, a przy tym naprawdę dobre sci-fi. Bo Zahn pozwolił sobie na wykreowanie czegoś całkowicie odmiennego. Nie mamy tu Republiki, Jedi i wojny z Separatystami, a nawet znanej nam tak dobrze, odległej galaktyki. Nie, tym fragmentem otoczonego Chaosem terytorium zawładnęły rody Dynastii Chissów, drogę statkiem skracają gwiazdogatorki oraz wynajmowani tropiciele, a poza nielicznymi, krótkotrwałymi konfliktami w okolicy panuje względny pokój. 


Przynajmniej do czasu, bo nad Dynastią niespodziewanie pojawia się cień niebezpieczeństwa, tym większego, że rody Chissów niewiele sobie z niego robią, przekonane o swej wielkości i wierne polityce niewtrącania się w cudze sprawy. 


Jestem wręcz zauroczona „Chaosem”. Mamy tu świetną, wartką akcję i barwnych bohaterów – nawet Thrawn, który czasem okazuje jakieś uczucia, jest bardziej znośny niż zazwyczaj. Moimi ulubieńcami są Ar’alani i Samakro, którzy, gdy tylko pojawiali się na kartach historii, wręcz zagarniali ją dla siebie. Bardzo polubiłam też Che’ri, dziewięcioletnią gwiazdogatorkę będącą doskonałym przykładem tego, jak napisać dziecko, by zachowywało się na swój wiek, a jednocześnie nie irytowało. Che’ri nie jest ani zbyt dziecinna, ani za bardzo dojrzała – zachowuje się akurat tak, jak dziewczynka w tym wieku, a przy tym nie da się jej nie polubić przynajmniej odrobinę. 


Największą siłę tej książki stanowi fabuła, a szczególnie część wojenna. Zahn świetnie opisuje wszelkiego rodzaju bitwy i strategie, przez co każdy fan science fiction skupiającego się na stronie militarnej powinien być usatysfakcjonowany. Ja sama bawiłam się świetnie, kiedy czytałam kolejne plany Thrawna oraz Ar’alani, a także przewijałam kolejne strony z opisami bitew. Przy tym wszystkim nie brakuje też odrobiny tak trudnej do zrozumienia dla Thrawna polityki, która, choć bardziej w tle, również gra rolę całkiem istotną i wypada naprawdę dobrze. 


Bardzo podobała mi się scena w galerii sztuki, która w pewnym stopniu ukazała, jak działa sposób myślenia Thrawna i dlaczego potrafi on przewidzieć strategię bitewną poszczególnych osób oraz ras poprzez obejrzenie ich sztuki. Poza tym była po prostu zabawna. 


Jedyne, co nieco mi przeszkadzało, a raczej zawiodło, to dawna porażka Thrawna. Bohaterom zdarzało się o niej wspominać i myśleć tak, jakby doszło do niesamowitej tragedii, a sam Thrawn zawsze zdawał się czuć pewien ból i wstyd, gdy ktoś mu o niej przypomniał. Przez to wszystko spodziewałam się czegoś naprawdę przerażającego, niesamowitej tragedii. Kiedy w końcu dowiedziałam się, do jakiej sytuacji doszło, poczułam pewien zawód. Z pewnością była ona dość tragiczna, jednak nie aż tak, by zrobić na mnie wrażenie. Oczekiwałam czegoś więcej, przez co takie obawy co do kolejnych pomysłów Thrawna byłyby zrozumiałe. Oczywiście on sam nadal poza tym jednym błędem pozostaje wręcz nieomylny, jednak na szczęście reszta bohaterów nadrabia z nawiązką tę swoistą wadę. 


Teraźniejszość świetnie przeplatała się tam ze wspomnieniami, które nie tylko pozwalały mi lepiej zrozumieć obecną sytuację, ale i pomagały poznać bohaterów oraz drogę, którą przebyli przez te wszystkie lata. W dodatku były dość zaskakujące i stanowiły naprawdę przyjemną do czytania część książki. 


Pewne wrażenie może robić też kultura Chissów, którą śledziło mi się naprawdę ciekawie. Sposób funkcjonowania ich społeczeństwa, wewnętrzna polityka i działania wojska zostały zbudowane w interesujący sposób, który może i nie należał do wyjątkowo odkrywczych, ale i tak świetnie wyszedł. 


W ramach zakończenia mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że „Dynastia Thrawna. Chaos” to świetne rozpoczęcie serii i ogólnie bardzo dobra książka. Polecam ją przede wszystkim fanom Gwiezdnych Wojen, ale nie tylko – jest wystarczająco samodzielna, by bez problemu połapały się w niej również osoby, które o tym świecie mają zaledwie podstawowe pojęcie, bo tylko jeden fragment łączy się ze znanymi nam już Star Wars. Poza tym jest to naprawdę dobra powieść dla dorosłych oraz starszej młodzieży.



Inne książki autora:

„Dynastia Thrawna. Wyższe dobro” – recenzja An

„Dynastia Thrawna. Mniejsze zło” – recenzja An

„Thrawn” – recenzja Sigmy 

Komentarze

Popularne posty