Recenzja książki "Dynastia Thrawna. Mniejsze zło" autorstwa T. Zahna

    "Mniejsze zło" autorstwa Timothy'ego Zahna to już ostatni tom "Dynastii Thrawna". I bardzo żałuję, że tak jest, bo trylogia niezmiernie przypadła mi do gustu. To co, sprawdzamy, co aż tak mi się podobało?


    Opis od wydawcy:

    W dramatycznym finale trylogii "Dynastia Trawna" zagłada grozi całej dynastii Chissów.

    Od tysięcy lat Dynastia Chissów stanowi wyspę spokoju w kosmosie. Jest ośrodkiem władzy i ostoją prawości. Dziewięć Rodzin Rządzących zapewnia jej stabilność polityczną w Chaosie Nieznanych Regionów. Równowagę tę naruszył jednak podstępny wróg, za sprawą którego wzajemne zaufanie pośród Chissów powoli zaczyna maleć. Wskutek rosnących napięć między rodzinami więzy lojalności zaczynają słabnąć. Pomimo starań Ekspansyjnej Floty Obronnej Dynastia coraz szybciej zmierza ku wojnie domowej.

    Chissom nieobca jest wojna. W Chaosie stali się legendą w związku z prowadzonymi przez siebie walkami i straszliwymi wydarzeniami, z których część popadła w zapomnienie - aż do tej pory. Aby chronić przyszłość Dynastii, Thrawn drąży głęboko w jej historii, odkrywając mroczne tajemnice związane z pierwszą Rodziną Rządzącą. Prawda o dziedzictwie rodziny ma jednak tylko taką moc, jak legenda, która ją otacza. Nawet jeśli legenda ta okaże się kłamstwem.

    Czy dla ocalenia Dynastii Thrawn jest gotów poświęcić wszystko – w tym swój jedyny dom?



    Muszę zacząć od tego, że w finałowym tomie trylogii wraca bardzo dużo wątków z poprzednich dwóch tomów. Zahn wyniósł łączenie kropek fabularnych na jakiś wyższy poziom. Pierwszy tom skupiał się na zagrożeniu zewnętrznym, drugi wewnętrznym, a teraz mamy wybuchową mieszankę. Z tego powodu przed lekturą ostatniego tomu zalecałabym przypomnienie sobie głównych wątków z dwóch poprzednich. Momentami miałam wręcz wrażenie, że czytam jedną książkę, tylko sprytnie pociętą na trzy części, bo i bez tego są to spore cegły.

    
    Dla niektórych wcale nie musi to być plus, ale uwielbiam przedstawienie Chaosu i żyjących tam ras. Mamy bowiem do czynienia nadal z gwiezdnymi wojnami, ale w dużej mierze innymi, świeżymi i z ciekawymi pomysłami na kreacje tamtego kawałka odległej galaktyki. I wiem, że zachwycałam się tym już przy poprzednich tomach, ale nadal uważam to za ogromną zaletę. Zahn nie raz już pokazał, że kiedy ma wolną rękę w word buildingu, to wychodzi mu to świetnie. Ogólnie uwielbiam jego styl pisania.

    W budowaniu świata na wyróżnienie zasługuje przede wszystkim wątek gwiazdogatorek i nawigowania przez nadprzestrzeń. Naprawdę cieszyłam się, że wątek Che'ri znowu dostał więcej miejsca, bo w drugim tomie był odsunięty na boczny tor. Nie będę tutaj wchodzić w spojlery, żeby nie psuć wam zabawy, ale zakończenie powiązanych z gwiazdogatorkami wątków jest dość otwarte i naprawdę mam nadzieję, że kiedyś dowiemy się o nich jeszcze więcej.

    
    Jak już jesteśmy przy postaciach, to nadal ubóstwiam Ar'alani oraz podoba mi się kreacja Samakro oraz Thalias. Chyba jedyną bohaterką, która tak naprawdę mnie irytowałam była Roscu, ale też nie postrzegałabym tego jako wadę. Myślę, że dokładnie tak miała zostać napisana i całkowicie się to udało.
    Jednak postacie mimo wszystko nie są mocną stroną książek Zahna. Najbardziej tutaj można by było się przyczepić do Thrawna. Nie przechodzi przez całą trylogię dosłownie żadnego rozwoju; od początku jest wielkim geniuszem taktycznym, który nie radzi sobie w polityce. Nie przeszkadzało mi to jednak jakoś bardzo, bo postacie drugoplanowe mi to rekompensują.



    Chociaż w książce pozostawiono naprawdę sporo otwartych wątków, to końcowo zgodnie z założeniem podprowadza nas do początku pierwszej kanonicznej trylogii o Thrawnie. Epilogiem do powieści jest tak naprawdę prolog "Thrawna". I w większości nawet mi się podobało, chociaż jak zwykle mamy motyw z genialnym planem Thrawna, który przewidzi wszystkie pięćdziesiąt ruchów przeciwników do przodu. Osobiście naprawdę czułam zagrożenie ze strony Grysków dla całej galaktyki.


    Do tłumaczenia, za które odpowiada Marta Duda-Gryc nie mam żadnych uwag. Jest nadal w pełni spójne z tym, co dostaliśmy w pierwszym tomie, za który odpowiadał Jakub Polkowski, a przejmowanie po kimś trylogii w środku na pewno nie jest prostym zadaniem. Redakcja i korekta, czyli Małgorzata Kozłowska i Joanna Habiera, też stanęły na wysokości zadania. Nie natrafiłam w tekście nawet na literówki, ale mogłam się tak wciągnąć, że coś przeoczyłam.

    Jedynie okładka, która co prawda jest śliczna, jest "trudna w utrzymaniu". Niestety dość mocno się brudzi i widać na niej wszystkie odciski paluszków. Poza tym naprawdę do wydania nie mam uwag i wydawnictwo Olesiejuk jak zwykle stanęło na wysokości zadania.



     Chociaż wiem, że niektórym te książki mogą nie podejść i da się w nich znaleźć wady, to osobiście "Dynastia Thrawna" jest moją ulubioną kanoniczną trylogią i zdecydowanie polecam ją Waszej uwadze!

Komentarze

Popularne posty