Recenzja książki „W objęciach magii. Niegodny i nieopierzona”

 Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Skarpa Warszawska 


Czy zwykły królewski sługa może zasłużyć na miłość księżniczki (i przy okazji świetnie usytuowane hrabstwo)? Cóż, w stworzonym przez Kerrelyn Sparks świecie pełnym magii zdecydowanie. Taka sytuacja zdarzyła się głównym bohaterom trzeciego wydanego u nas tomu „W objęciach magii” czyli powieści „Niegodny i nieopierzona”. 




AUTOR: Kerrelyn Sparks 
TYTUŁ ORYGINAŁU: „When a Princess Proposes”
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Skarpa Warszawska 
LICZBA STRON: 444
ROK WYDANIA: 2024
GATUNEK: fantasy, romans

„Zaciekła księżniczka i mężczyzna, który w tajemniczy sposób potrafi zmienić się w orła, muszą wyruszyć w epicką podróż, aby odkryć kto zagraża ich światu. Ale nawet w przebraniu nie da się ukryć wzajemnego pożądania, a nowe podstępne zagrożenie, wystawia na próbę kolejne pokolenie…
Księżniczka Eviana potrzebuje ucieczki. Posiadła niefortunny i niezwykły dar, którego zakazano jej używać. Teraz jej nadopiekuńczy rodzice chcą, aby wyszła za mąż. Pałac zapełnia się odrażającymi szlachcicami, do czasu, gdy enigmatyczny Quentin namawia kilku nieodpowiednich zalotników, by wyjawili przed sądem swoje najbardziej zawstydzające sekrety. Eviana ma pretekst by się uwolnić! Quentin wie jednak, że mimo zauroczenia musi trzymać się od księżniczki z daleka, dla własnego dobra. Jednak po serii podejrzanych zgonów wie, że razem mogą ujawnić czyhające niebezpieczeństwo…”

~ sugerowany wiek czytelnika: 18+
książka zawiera wyraźne sceny erotyczne ~


Całe szczęście, nie tylko romansem, choć niewątpliwie ważnym, żyje fabuła książki. Tak naprawdę jest on dobrze wkomponowany w całość, szczególnie w porównaniu do chociażby „Miłości od elfiego wejrzenia”. Poza tym jednak dostajemy dobrą, lekką powieść fantasy z wątkiem niebezpiecznego bractwa – może wydawać się to powtórką z poprzednich tomów, ale jest bardzo sensowne. 


Ale może zacznijmy od początku. Fabuła tej części została umieszczona dwadzieścia lat po „Syrenie z błękitnej toni”, a jednym z głównych bohaterów staje się poznany tam Quentin, wtedy dość irytujący dzieciak, a obecnie już dorosły mężczyzna, używający swego daru przemiany w orła, by służyć jako szpieg oraz posłaniec królów i królowych pięciu królestw. Skrywa pewną tajemnicę – od wielu lat darzy uczuciem księżniczkę Evianę, córkę króla Leo i królowej Lucianny. Wie jednak, że nigdy nie będzie godny dziewczyny. Problem pojawia się, gdy musi połączyć z nią siły, by w tajemnicy przeprowadzić śledztwo dotyczące tajemniczego bractwa prawdopodobnie stojącego za ostatnimi zgonami.


Część fabuły dotycząca śledztwa oraz późniejsza „bitwa” są proste, ale napisane sensownie i przyjemnie, bez zbędnego kombinowania. Z tego też powodu fabuła nie ma większych dziur, a całość czyta się szybko i przyjemnie. Zresztą najwięcej w tej książce robi po prostu humor – może i prosty oraz nie jakoś wybitnie wysokich lotów, ale zdecydowanie działający. Osobiście jestem fanką barona Northam i jego krów, naprawdę. Podczas czytania tej części kilka razy nawet parsknęłam śmiechem. Dzięki komediowym scenom i dialogom historię wręcz się pochłania. Całość ma w sobie dużo lekkości, sprawiającej, że to idealna lektura na wieczór czy weekend, gdy człowiek chce po prostu odpocząć i dobrze się bawić. 


Sam wątek romantyczny nie jest zły! Jasne, jak to u autorki, rozwija się bardzo szybko (chociaż jednocześnie bohaterom stosunkowo długo zajmuje to, by w końcu przestać szukać wymówek dotyczących uczuć lub, w tym tomie, bycia „niegodnym”), ale tym razem wyszedł całkiem naturalnie i przyjemnie się to czytało. Co prawda, Quentin i Eviana w pewnym stopniu przypominali mi Nevisa i Elinor przez to, że zastosowano ten sam schemat, ale i tak ich całkiem polubiłam. Do tego świetnie wypada nieco bardziej drugoplanowy wątek Elama i Olany. Podoba mi się to, jak przedstawione zostały uczucia bohaterów i to, że romanse nie przyćmiły reszty fabuły – nie, mimo rodzących się emocji oraz napięcia każda postać myślała przede wszystkim o misji i tym, by powstrzymać wroga.


Nie da się też nie docenić samej Eviany, charakternej, nieco naiwnej i delikatnej, a jednocześnie odważnej dziewczyny, która potrafiła wziąć sprawy w swoje ręce, nawet jeśli czasem popełniała błędy. Doceniam tu także fakt, że książka pokazuje sytuację, gdy to dziewczyna jest gotowa starać się o partnera, zamiast iść utartym, tradycyjnym schematem. Całkiem przypadł mi do gustu również wątek Kruka i samo to, jak wyglądało bractwo. 


Czy wszystko w tej książce było idealne? Nie. Niestety sceny erotyczne, chociaż tym razem nie były tak wyraźne w stosunku do fabuły (prawdopodobnie przez to, że i książka jest dłuższa od poprzednich), nadal wywołują wypieki na twarzy przede wszystkim z zażenowania. Poza tym odnoszę wrażenie, że autorka bardzo lubi, gdy ktoś przerywa bohaterom, bo w poprzednich tomach było to samo… ale mniejsza o to, gdyby wyciąć te sceny albo dać je do napisania komuś innemu, byłoby naprawdę dobrze! Niestety one istnieją. Stety, można je pominąć, nic do fabuły nie wnoszą. I pojawiają się na szczęście dopiero stosunkowo pod koniec książki.


Nie do końca przypadła mi też scena na urodzinach Eviany i jej brata, a dokładniej tajemnice, które wyznawali arystokraci. Przede wszystkim można tu odnieść wrażenie, że autorka nie do końca dobrze opisała dar Olany. Podobno pod wpływem jej dotyku każdy wyznaje swój najgłębszy sekret, jednak jednocześnie trudno mi uwierzyć, by ktoś planujący uwięzić księżniczkę po ślubie nie miał na sumieniu ju czegoś gorszego. Tak samo gryzie się to potem z faktem, że moc kobiety zmusza nie tyle do wyznawania najgłębszych sekretów, ile po prostu mówienia prawdy. Na to jednak można jeszcze przymknąć oko, bo tym, co najbardziej mnie zabolało, było coś innego. Król stwierdził później, że w jego królestwie nie ma żadnego przyzwoitego, nadającego się do tego szlachcica, chociaż sekrety polegały na, na przykład, moczeniu się, problemami z zapachem czy gadaniu do wiewiórek. Te dwa pierwsze nie były zależne od szlachciców i w żaden sposób nie przekreślały ich wartości, z kolei w świecie, w którym mamy smoki, elfy i osoby obdarzone magią, nikogo nie powinno dziwić gadanie do wiewiórek.


Ten fragment dość mocno mnie zirytował, na szczęście potem już nie było podobnie denerwujących scen, dlatego książkę mogę ocenić zdecydowanie pozytywnie. Nie jest ona może szczytem literatury, co to, to nie, ale stanowi naprawdę dobrą rozrywkę dla każdego, kto ma ochotę na lekką komedię romantyczną z dodatkiem intrygi w świecie fantasy. W moim wypadku książka zdecydowanie spełniła swoją funkcję i sprawiła, że świetnie się bawiłam, a przy okazji przeczytałam ją we wręcz rekordowym tempie.


Recenzje poprzednich tomów:


„Miłość od elfiego wejrzenia”

„Syrena z błękitnej toni

Komentarze

Popularne posty