Recenzja książki „Pamięć Babel”

 „To koniec początku. Albo początek końca.”


Czy macie serie, od których nie umiecie się oderwać? 


W moim przypadku niewątpliwie należy do nich „Lustrzanna” Christelle Dabos, a trzecia część cyklu tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu, bo mimo dość obszernych rozmiarów przeczytanie jej zajęło mi raptem dwa dni. 





TYTUŁ ORYGINAŁU: "La passe-miroir. La Mémoire de Babel"

AUTOR: Christelle Dabos

WYDAWNICTWO: Entliczek

LICZBA STRON: 488

ROK WYDANIA: 2020

GATUNEK: fantasy, science fiction


„Ofelia od dwóch lat i siedmiu miesięcy gnuśnieje na swojej rodzinnej arce Animie. W końcu jednak nadarza się okazja, żeby zacząć działać – wykorzystać wiedzę, jaką posiadła po lekturze Księgi Faruka, oraz strzępki informacji wyjawione przez Boga. Dziewczyna wybiera się pod przybraną tożsamością na Babel, kosmopolityczną arkę, wzór nowoczesności. Czy talent czytaczki wystarczy, żeby uniknąć coraz groźniejszych pułapek zastawianych przez jej przeciwników? Czy Ofelia ma jakiekolwiek szanse na odnalezienie Thorna?”


„Pamięć Babel” to przedostatnia część cyklu, a przy tym dość spokojna, bo wprowadzająca do zakończenia, które dostaniemy w „Echach nad światem”. Nasza główna bohaterka, Ofelia, wyrusza do tytułowego Babel, mając tylko strzępy niepewnych informacji i desperacką nadzieję na odnalezienie męża oraz powstrzymanie Boga. Nie jest to jednak zadanie łatwe, bo Babel to arka zupełnie inna niż wszystkie, które dziewczyna widziała do tej pory. Musi poradzić sobie nie tylko z zaskakująco wysokim poziomem technologii, ale i przede wszystkim wszechobecną cenzurą oraz zasadami określającymi niemal każdy aspekt jej życia. 


Różnorodność w kreacji arek za każdym razem wręcz zachwyca. Mieliśmy już spokojną, na pierwszy rzut oka sielankową Animę, zimny, pełen walk o wpływy na dworze Biegun, teraz za to przychodzi nam się zderzyć z obrazem, który wielu zna z dystopijnych powieści. Babel, mimo że na początku sprawia wrażenie arki doskonałej, ośrodka wiedzy i kultury, okazuje się miejscem, w którym każdy aspekt ludzkiego życia podlega kontroli. Wszechobecna cenzura, ścisłe zasady dotyczące czegoś nawet tak trywialnego jak ubiór… W dodatku mamy tu dobrze oddane społeczeństwo dzielące się na klasy społeczne, a także delikatne odniesienia do rasizmu, homofobii i traktowania gorzej osób z zaburzeniami czy niepełnosprawnościami wśród mieszkańców Babel. 


Ciekawie też obserwowało się proces szkolenia przyszłych Zwiastunów, w którym zdecydowała się wziąć udział Ofelia. Bardzo restrykcyjny regulamin, tylko dwie osoby mogące dostać awans na dane stanowisko, a do tego wszechobecna rywalizacja między uczniami, a nawet znęcanie się, na które opiekunowie przymykają oko – to tylko wierzchołek góry lodowej. Same zajęcia też zostały interesująco pokazane i naprawdę cieszę się, że autorka rzeczywiście ukazała je w książce, zamiast potraktować po macoszemu. 


To, co już standardowo niemalże uwielbiam, to relacja Thorna i Ofelii. Oboje zmienili się od poprzedniej części, ale nie oznacza to, że przestali się kochać. W dodatku Ofelia dorasta i uświadamia sobie kilka ważnych rzeczy, które sprawiają, że można tylko kiwać głową z dumą podczas czytania. Bardzo mi się to podobało, tak samo jak fakt, że nie mamy tu romansu idealnego – nie, bywa momentami trochę niezręcznie, jak to między ludźmi, którzy pierwszy raz są w związku. A końcówka wypada po prostu świetnie, nie tylko przez chemię między nimi. W dodatku, co ważne, chociaż oboje powoli się zmieniają, nie stają się całkowicie innymi osobami, gdy mają ze sobą do czynienia. Wciąż utrzymują swoje charaktery i to wygląda świetnie. 


Świetnie też wypadły rozdziały z perspektywy Wiktorii. Mimo że dostajemy w nich perspektywę malutkiego dziecka, nie były pisane w irytujący sposób. Wręcz przeciwnie, było intrygująco, dość dojrzale i naprawdę mrocznie. Sama Wiktoria zresztą bardzo przypadła mi do gustu jako postać i nie mogę się doczekać, aby poznać jej dalsze losy. 


Poza nią pojawiło się też kilka nowych postaci, jednak nie wywołały u mnie one zbyt wiele emocji. Myślę, że to przez to, jak niewiele czasu tak naprawdę spędziła z nimi Ofelia i sądzę, że zyskam względem tych bohaterów nieco więcej uczuć w kolejnym tomie. Na ten moment całkiem przypadł mi do gustu Octavio, chociaż było go stosunkowo niewiele. 


W tym tomie akcja jest stosunkowo spokojna, mimo że dzieje się dość dużo. Czuć jednak, że służy to przede wszystkim zarysowaniu tła i podbudowania całości pod finał. Czy sprawiało to, że książkę czytało się gorzej? Ani trochę. Lekki styl autorki i sposób, w jaki wszystko opisywała, sprawiały, że przez kolejne zdania się po prostu płynęło. W dodatku zakończenie tego tomu jest naprawdę mocne i sprawia, że aż chce się złapać od razu kolejną część. 


Warto też zwrócić uwagę na takie drobne szczegóły, jak zagraniczne wtrącenia (w przypadku tej części przede wszystkim angielskie) w kwestiach mówionych przez mieszkańców Babel. Do tego uwagę zwraca śliczne, minimalistyczne wydanie książki, cytat z przodu i mapa arek oraz połączeń między nimi, która bardzo się przydała. No i przyjemne przypomnienie poprzednich tomów na samym początku, przydatne dla osób, które dwie pierwsze części czytały już dawno.


W ogólnym rozrachunku jestem oczywiście zauroczona „Pamięcią Babel” i polecam całą serię każdemu, kto lubi lub chce poznać steampunkowe klimaty, a przy tym szuka czegoś lekkiego.


Recenzje poprzednich tomów:

„Zimowe zaręczyny”

„Zaginieni z Księżycowa”

Komentarze

Popularne posty