Recenzja książki "Krew w piach" autorstwa V. Wolffa

     "Krew w piach" to już drugi tom serii "Kronika podboju" autorstwa Vladimira Wolffa. Pierwsza część zabrała nas na wyprawę na nieznaną planetę, a druga jest już zdecydowanie bardziej przyziemna. Jak wypada?


    Opis od wydawcy:

    Wróciłem z podróży na daleką planetę. Wróciłem aby zwalczać tych, którzy przybyli na Ziemię przede mną i zamierzali ją podbić. Stałem się drapieżnikiem - śmiertelnie groźnym, ale tropionym także przez swoich. Potem sprawy się skomplikowały. Zawarłem sojusz, dzięki któremu jeden klan najeźdźców stanął przeciwko dwóm innym. A teraz kosmos o mnie pyta...

    W pierwszej części serii "Kronika Podboju. Nim wstanie dzień" Vladimir Wolff odleciał. W drugiej - wraca na Ziemię, by pokazać nam nierówną walkę między podzieloną ludzkością a najeźdźcami z kosmosu. Pierwsze skrzypce gra w niej Polska i weteran podróży międzygwiezdnych Alan Tarnowski.


    Ciężko mi powiedzieć, żeby ten tom miał głównego bohatera tak jak pierwszy. Chociaż Alan Tarnowski od pewnego momentu książki pozostaje w centrum akcji i jest jej nijako elementem sprawczym, to nie wybija się już tak na pierwszy plan. Dużo więcej jest Davisa i to z jego perspektywy śledzimy całą inwazję, on podejmuje decyzje, czy prowadzi śledztwo w sprawie polimorfów. Przez to możemy śledzić szerszą sytuację, ale czułam mniejszą więź z bohaterami. Moją uwagę przykuła na pewno Sonia i mam nadzieję, że dostaniemy ją jeszcze w kolejnym tomie.


    Drugi tom odcina się totalnie klimatem od pierwszego oraz od jego zakończenia, które ma marginalne znaczenie i nadal nie dostajemy odpowiedzi na pytania, które przy nim się pojawiły. Nie wracają też postacie, które zostawiliśmy poza Ziemią. Jednak ten klimat tajemnicy, a potem inwazji, bardziej mi podszedł niż odkrywanie nieznanego.

    Co jest stałe, to nadal cała masa akcji i opisy militarne na wysokim poziomie. Jedna broń przedstawiona przez autora szczególnie mnie zaintrygowała, ale nie chcę tutaj nic spojlerować.

  

    Mam pewien problem z zakończeniem książki. A dokładniej tym, że czytając, miałam wrażenie, że dostaję już zakończenie, a potem była dalej ciągnięta. Jakby autor niekoniecznie wiedział, w którym momencie chce tom zakończyć. Cała akcja z Berlinem wydawała mi się już lekko zbędna, mimo że podbudowywana przez cały tom, to niekoniecznie istotna dla głównych bohaterów.

    Oprócz tego wrażenia, drugi tom jest zdecydowanie równiejszy. Nie ma słabszych momentów, a całość stoi stylowo na takim samym poziomie. Zakończenie jak już w końcu przychodzi, to nie wydaje się takie głupie i zero-jedynkowe jak ostatnio, co też oceniam na plus.


    Podsumowując, tom drugi "Kronik podboju" zdecydowanie odbiega klimatem od pierwszego. Jest to zarówno plus, jak i minus, dla tych, którzy nadal spodziewali się dalszej przygody w kosmosie. Mimo tego ten tom oceniam wyżej niż pierwszy. Jest równiejszy, wciąga od pierwszych stron w śledztwo, a akcja nie zwalnia ani na moment. 


Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Warbook. 

Recenzję pierwszego tomu znajdziecie tutaj.


Komentarze

Popularne posty