Recenzja mangi "Na skraju równowagi vol. 2" scenariusza S. Shinya i D. J. Oldera

     Niedawno u nas w kraju ukazał się drugi tom mangi z Wielkiej Republiki, czyli "Na skraju równowagi". Jak i w poprzednim tomie za scenariusz częściowo odpowiada Shima Shinya, a w przeciwieństwie do pierwszego tomu współscenarzystą jest Daniel Jose Older. Czy seria trzyma poziom?

    
    Opis od wydawcy:

    Trwają czasy Wielkiej Republiki, która rozrasta się w najlepsze o nowe układy gwiezdne. Sławni Jedi, jako cieszący się szacunkiem strażnicy pokoju, chronią Republikę i otaczają swoim blaskiem tych, którzy badają najdalsze zakątki galaktyki. Kiedy padawan Keerin Fionn i rycerka Jedi Lily Tora-Asi dowiadują się, że stoczona niedawno bitwa z Drengirami nie była odosobnionym incydentem, tylko częścią skoordynowanego ataku, zorganizowanego przez Nihilów, są zdeterminowani, żeby bronić swojego nowego domu. Podczas gdy mistrz Arkoff przebywa poza planetą i pomaga w prowadzonym śledztwie mistrzowi Stellanowi Giosowi, Lily pozostaje na Banchii z zadaniem odbudowy planety i przywrócenia nadziei mieszkańcom. Lily przysięga, że świątynia nie znajdzie się ponownie w niebezpieczeństwie, ale gdy na planecie zjawia się niespodziewany gość, młoda Jedi musi bronić Banchii, Keerina i młodzików przed zagrożeniem ze strony Nihilów… którzy są bliżej, niż wszyscy przypuszczali!


    Zacznę od tego, że pierwszy tom mangi dział się niejako w oderwaniu od głównych wydarzeń. Miały one wpływ na fabułę mangi, ale skala przedstawionych w niej wydarzeń była stosunkowo niewielka. Drugi tom podnosi stawkę i spojleruje końcowe książki z pierwszej fazy. Pojawia się sporo nawiązań do innych pozycji, przede wszystkim pisanych przez tego autora i nie wyobrażam sobie tej mangi czytać w oderwaniu od całej Wielkiej Republiki. Następuje pewna zmiana skali i mimo że w większości nadal wydarzenia dzieją się na planecie, to odwiedzamy też Gwiezdny Blask.

    

    Zwracałam uwagę we wstępie, że mamy zmianę scenarzysty. Jeśli już mieliście z Olderem styczność, to wiecie, że jego styl prowadzenia historii jest dość specyficzny i pełny momentami absurdalnych pomysłów. Tutaj jest to w miarę stonowane, ale autor bardzo nawiązuje do innych swoich dzieł. Przede wszystkim do komiksu młodzieżowego, który nie ukazał się u nas w kraju, czyli "The High Republic Adventures". Jedna z jego bohaterek zostaje główną postacią, a przewijają się też inne. Częściowo możecie je kojarzyć z książek młodzieżowych, bo tam Older też je wrzucał.



    Na przestrzeni tych dwóch tomów Lily przechodzi dość spory rozwój na plus. Nie będzie moją ulubioną Jedi, ale i tak jestem ciekawa, jak jej losy potoczą się dalej.


    Końcówka mangi jest dość emocjonalna. Mimo że czytałam ją drugi raz, bo pierwsze podejście zaliczyłam premierowo po angielsku, to nadal część tych emocji odczuwałam i było mi autentycznie przykro.




    Do rysunków, za które odpowiada Mizuki Sakakibara nie mam uwag. Mangowy styl nie jest moim ulubionym i bardziej podobają mi się rysunki z "Trzech wyzwań księżniczki", ale nadal dość przyjemnie się je przegląda. Są po prostu poprawne. Chyba najbardziej zapadły mi w pamięć kadry z młodziczkami, kiedy cieszyły się na potencjalną podróż na Gwiezdny Blask i mieliśmy charakterystyczne twarzyczki z gwiazdkami zamiast oczu.

    Podsumowując, ja mangę polecam. Warto jednak ją czytać po zapoznaniu się z innymi pozycjami z Wielkiej Republiki, bo w przeciwieństwie do pierwszego tomu jest pełna spojlerów i powiązań z innymi dziełami. 

    Recenzje poprzedniego tomu znajdziecie tutaj.

Komentarze

Popularne posty