Recenzja mangi "Na skraju równowagi vol. 2" scenariusza S. Shinya i D. J. Oldera
Niedawno u nas w kraju ukazał się drugi tom mangi z Wielkiej Republiki, czyli "Na skraju równowagi". Jak i w poprzednim tomie za scenariusz częściowo odpowiada Shima Shinya, a w przeciwieństwie do pierwszego tomu współscenarzystą jest Daniel Jose Older. Czy seria trzyma poziom?
Zacznę od tego, że pierwszy tom mangi dział się niejako w oderwaniu od głównych wydarzeń. Miały one wpływ na fabułę mangi, ale skala przedstawionych w niej wydarzeń była stosunkowo niewielka. Drugi tom podnosi stawkę i spojleruje końcowe książki z pierwszej fazy. Pojawia się sporo nawiązań do innych pozycji, przede wszystkim pisanych przez tego autora i nie wyobrażam sobie tej mangi czytać w oderwaniu od całej Wielkiej Republiki. Następuje pewna zmiana skali i mimo że w większości nadal wydarzenia dzieją się na planecie, to odwiedzamy też Gwiezdny Blask.
Zwracałam uwagę we wstępie, że mamy zmianę scenarzysty. Jeśli już mieliście z Olderem styczność, to wiecie, że jego styl prowadzenia historii jest dość specyficzny i pełny momentami absurdalnych pomysłów. Tutaj jest to w miarę stonowane, ale autor bardzo nawiązuje do innych swoich dzieł. Przede wszystkim do komiksu młodzieżowego, który nie ukazał się u nas w kraju, czyli "The High Republic Adventures". Jedna z jego bohaterek zostaje główną postacią, a przewijają się też inne. Częściowo możecie je kojarzyć z książek młodzieżowych, bo tam Older też je wrzucał.
Końcówka mangi jest dość emocjonalna. Mimo że czytałam ją drugi raz, bo pierwsze podejście zaliczyłam premierowo po angielsku, to nadal część tych emocji odczuwałam i było mi autentycznie przykro.
Podsumowując, ja mangę polecam. Warto jednak ją czytać po zapoznaniu się z innymi pozycjami z Wielkiej Republiki, bo w przeciwieństwie do pierwszego tomu jest pełna spojlerów i powiązań z innymi dziełami.
Recenzje poprzedniego tomu znajdziecie tutaj.
Komentarze
Prześlij komentarz