Recenzja książki „Głowa do góry, Matyldo!”

 AUTOR: Anna Stryjewska

WYDAWNICTWO: Skarpa Warszawska

LICZBA STRON: 222

ROK WYDANIA: 2025

GATUNEK: powieść obyczajowa, literatura młodzieżowa

 




,,Mam na imię Matylda.

Nie jestem influencerką, nie mam miliona followersów, a mój „look” raczej nie trafi na Pinteresta. Mam za to lewą nogę krótszą od prawej o prawie pięć centymetrów i całkiem sporo przemyśleń o życiu – czasem zabawnych, czasem gorzkich, ale zawsze prawdziwych.

W tej historii znajdziesz nieidealną bohaterkę z masą pytań i jednym celem: przestać czuć się niewidzialną.

Bo może czasem trzeba postawić krzywo krok, żeby iść wreszcie własną drogą.

Ta książka to nie poradnik. To moje życie – z potknięciami (dosłownie),z wpadkami, z momentami, kiedy miałam ochotę zniknąć… i z takimi, kiedy pierwszy raz poczułam, że zasługuję na coś więcej.

Gotowi? No to chodźcie – nawet jeśli czasem trzeba iść lekko bokiem."

 

(współpraca reklamowa, barter) 


Może i niezbyt często, ale zdarza mi się sięgać po literaturę dziecięcą – w końcu warto mieć na oku, co dzieje się na rynku i jakie dobre książki wychodzą, szczególnie gdy ma się w rodzinie dzieci. Ostatnio za to zaintrygowała mnie nowa premiera wydawnictwa Skarpa Warszawska i na szczęście dostałam możliwość, by w ramach barteru ją przeczytać i zrecenzować. 

„Głowa do góry, Matyldo!” to książka krótka i napisana prostym językiem, idealnym dla nieco starszych dzieci i młodszej części nastolatków. Dodatkową zaletą jest fakt, że wypada to bardzo naturalnie – główna bohaterka książki, trzynastoletnia Matylda, jest zarazem narratorką i to ona opowiada całą historię w sposób, który brzmi jak myśli prawdziwej dziewczyny. To, co też rzuciło mi się w oczy, to to, w jak prosty, naturalny sposób książka porusza wiele tematów, które można uznać za trudne. Sama Matylda, co zdradza już opis, jest osobą z niepełnosprawnością – jedna jej noga jest krótsza od drugiej, przez co dziewczyna ma pewne problemy z chodzeniem. Nie jest to jednak jedyne, co wyróżnia tę powieść – autorka w bardzo płynny sposób prowadzi czytelnika przez wydarzenia, ukazując trudności, z którymi przychodzi się zmierzyć wielu nastolatkom – żałobą, obwinianiem siebie, rozstaniem z przyjaciółmi czy zmianami w rodzinie. To, co naprawdę można tu docenić, to to, że książka podchodzi do wszystkich wydarzeń, jak do czegoś normalnego. Nie ma tu nadmiernego dramatyzowania, które kojarzyć się może z niektórymi książkami czy serialami dla młodzieży, nie ma fikołków fabularnych ani „cudów” mających sprawić, że nagle wszystko się doskonale ułoży, jest po prostu życie, w którym nie wszystko zależy od bohaterki, i zmiany, z którymi ta musi się pogodzić. 

To, co wypadło też bardzo pozytywnie, to relacja Matyldy z jej mamą, pełna miłości i ciepła. Naprawdę przyjemnie się czyta sceny między nimi, w których widać, że wzajemnie o siebie dbają, a mama bohaterki odnosi się do niej z szacunkiem i troską. Nawet jeśli popełnia błędy, to nigdy nie sprowadza się jej do roli „tej złej”. Jest po prostu zwykłą kobietą, która chce zaznać szczęścia i w pewnym momencie trafia na nieodpowiednią osobę na swojej drodze, ale to wszystko. Nie ma tu sztucznie budowanego wielkiego konfliktu, jest za to sytuacja, która może się zdarzyć każdemu, i która w końcu się rozwiązuje w pozytywny dla głównej bohaterki sposób. 

Jedyne, do czego można się nieco przyczepić, to to, że książka przez swoją niewielką objętość i jednocześnie duże nagromadzenie fabuły, dotyka wielu tematów dość powierzchownie, jak na przykład problemów jednej z bohaterek w tle. Myślę jednak, że nie jest to duży problem, bo warto pamiętać, że to książka skierowana do dzieci i młodszej części nastolatków, którzy mogą w niej znaleźć odrobinę zrozumienia, rozrywki i nadziei. Poza tym sama powieść przypomina nieco pamiętnik Matyldy, przez co nie oczekuję od narratorki zagłębiania się mocno w różne sprawy. Jasne, z perspektywy dorosłej osoby widzę, że niektóre wątki, jak niechęć rówieśników, są napisane nieco „naiwnie” i rozwiązują się jakby znikąd, jednak nie jest to coś, co odbieram źle – książki dla dzieci mają to do siebie, że trzeba je dopasować do czytelnika, który jest na innym poziomie rozwoju i dostrzega świat inaczej niż dorośli. Poza tym nie oczekuję od narratorki, która ma początkowo zaledwie trzynaście lat, dokładnego opisywania każdego zdarzenia i długich, głębokich przemyśleń, które mogłyby zanudzić młodego odbiorcę.

Ciekawe na pewno było też wprowadzenie nieco baśniowego elementu w postaci szczurzego powiernika Matyldy, który pomagał jej przepracowywać problemy, z którymi się zmagała. To, co bardzo mi się też spodobało, to pewna tajemnica w tle, dotycząca krewnej dziewczynki. Została poprowadzona w sposób całkiem zgrabny, sprawiający, że nie zapomniałam o tym wątku w trakcie czytania. Na pochwałę zasługuje również klimat historii – mała wieś oddana w sposób bardzo realistyczny, a zarazem nieco baśniowy, zarówno z zaletami, jak i wadami tego miejsca, które przewijały się w tle, budując świat bohaterki. 

To, co jednak podoba mi się najbardziej, to sam przekaz tej książki, nienachalny, ale ważny. Bo Matylda cały czas zmienia się i uczy, staje się coraz bardziej pewna siebie i zaczyna doceniać swoje życie. A do tego ani ona, ani jej mama się nie poddają, nie porzucają nadziei. To książka, która pokazuje, że warto dążyć do celu i wierzyć w to, że wszystko się ułoży.

Wspomniałam już, że wiele tematów ta książka porusza nieco powierzchownie, choć w naturalny sposób. Myślę jednak, że stanowi to dobrą okazję do tego, by usiąść wspólnie z dzieckiem i porozmawiać o nich lub podsunąć jakieś inne książki, które poruszają część tych wątków w sposób dokładniejszy, skupiając się na nich bardziej. Nazwałabym ją dobrym punktem wyjściowym do potencjalnych dyskusji. 

 

Komentarze

Popularne posty