Recenzja komiksu "Darth Maul. Syn Dathomiry" scenariusza J. Barlowa
Sięgając po "Darth Maul. Syn Dathomiry" tak naprawdę zaserwowałam sobie reread. Fandom w Polsce dość długo dopraszał się o jego wydanie i w końcu straciłam nadzieję, więc po prostu przeczytałam w oryginale. Fanom "Wojen klonów" nie trzeba komiksu przedstawiać. Opiera się on bowiem na niewykorzystanych materiałach, kiedy serial zawieszono, a obecnie uzupełnia lukę w życiorysie Maula i nie tylko pomiędzy szóstym a siódmym sezonem. O tym, że jest to dość istotny komiks, nie ma więc co dyskutować.
Opis od wydawcy:
Przecięcie na pół przez Obi-Wana Kenobiego i odrzucenie przez dawnego sithańskiego mistrza, Dartha Sidiousa, to za mało, żeby pokonać Dartha Maula. W istocie jedynie go to wzmocniło na tyle, żeby stanął do walki z całą galaktyką... wraz z armią Mandalorian! Po utworzeniu Kolektywu Cienia – organizacji przestępczej złożonej z Huttów, Czarnego Słońca, Mandalorian i budzących grozę Braci Nocy – Maul wypowiada wojnę Sidiousowi i jego generałom, hrabiemu Dooku i generałowi Grievousowi. Opowieść stanowi adaptację niewyprodukowanych odcinków serialu „Wojny klonów” i jest finałem sagi o Maulu.
Scenariusz na podstawie niewykorzystanego materiału na odcinki napisał Jeremy Barlow. Komiks zaczyna się w momencie zejścia ze sceny Maula w szóstym sezonie i skupia na jego historii, ale powracają też inne istotne postacie. Dowiadujemy się, jak potoczyły się na przykład losy matki Talzin czy Braci Nocy. I jako że tak naprawdę na "Wojnach klonów" wychowałam się jako dziecko, to nie trudno się domyślić, że komiksem byłam zachwycona. Raz, że sentymentalny powrót do postaci i tego okresu, a dwa, że komiks jest naprawdę dobry i da się zrozumieć, czemu fani tyle czasu się o niego dopominali.
Za ilustracje odpowiada Juan Frigeri i są naprawdę w porządku. Może nie jakoś wybitne i czasem dziwna mimika postaci zwracała uwagę, ale przyjemnie się je oglądało.
Dodatkowo przez to że cała miniseria była tylko czterozeszytowa, dopchano wydanie całą masą okładek alternatywnych, szkiców oraz dwoma mini komiksami z Maulem w roli głównej. Podobał mi się taki dodatek, nic nadzwyczajnego nie wnosił, ale zawsze to jakaś dodatkowa treść, gdzie można było zignorować i wydać cieniutki tom.
Podsumowując, jest to na pewno istotny komiks i myślę, że fanów "Wojen klonów" nie trzeba będzie namawiać, żeby po niego sięgnąć. Czy działałby w oderwaniu od serialu? Do tego nie jestem przekonana. Mimo wszystko zdecydowanie polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz