Recenzja książki „W świecie iluzji”

 „Dopóki nie postąpię wbrew sobie, dopóty moje odbicie będzie ukazywało prawdziwą mnie”


Niektórzy z was na pewno wiedzą, że w Polsce ostatnio wyszła nowa disneyowska seria książek, czyli „Mroczne opowieści”. Są to wersje znanych animacji Disneya opowiedziane w inny sposób, z kluczowymi zmianami w fabule, które sprawiają, że pewne części historii toczą się zupełnie inaczej, teoretycznie w mroczniejszy sposób. Mi w oczy wpadło „W świecie iluzji”, czyli wariacja na temat „Mulan”.





TYTUŁ ORYGINAŁU: "Reflection"

AUTOR: Elizabeth Lim

WYDAWNICTWO: Egmont

LICZBA STRON: 381

GATUNEK: fantasy 


„Kiedy kapitan Shang zostaje śmiertelnie ranny w bitwie, Mulan musi udać się do zaświatów, aby uratować go przed pewną śmiercią. Ale król Yama, władca podziemi, nie chce oddać Shanga. Mulan musi znaleźć w zaświatach ducha Shanga, stawić czoła wielu przeszkodom i odejść przed wschodem słońca – inaczej zostanie tam na zawsze.”


~Sugerowany wiek czytelnika: 12+~



O czym jest ta historia? Jeśli oglądaliście animację, na pewno pamiętacie moment, w którym Mulan wywołuje lawinę, by Hunowie nie zdołali pokonać ich oddziału. W tej wersji historii Kapitan Shang ratuje ją przed ciosem Shan Yu i sam zostaje przy tym poważnie ranny, na tyle, że mimo prób pomocy najpewniej nie dożyje kolejnego ranka. Młoda kobieta jest gotowa zrobić wszystko, by uratować dowódcę i przysięga duchowi jego ojca, że uda się do Diyu, by wybłagać u boga Jamy oszczędzenie życia mężczyzny. W misji tej pomaga jej lew Shishi, strażnik rodziny Li. Jednak oczywiście sprowadzenie Shanga z powrotem do świata żywych wcale nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. Mulan ma czas tylko do wschodu słońca, by odnaleźć kapitana i opuścić z nim Zaświaty, inaczej zostaną tam na zawsze. A nie wszyscy w Diyu chcą, aby kobiecie udało się wykonać jej zadanie…


Jak widzicie, mamy tu sporą różnicę między oryginalną animacją, a teoretycznie mroczniejszą wersją historii. Jednak czy aby na pewno, jak zapowiada nazwa serii, “W świecie iluzji” było mroczną opowieścią? Nie do końca. Może nie czuć tego przez to, że „Mulan”, w przeciwieństwie do pozostałych historii, dotykających tych „typowych” księżniczek Disneya, jest animacją dość mroczną jak na standardy wytwórni. Jasne, daleko tej opowieści do „Dzwonnika z Notre Dame”, ale nie jest to też „Mała syrenka”, która mroku nie ma w sobie praktycznie wcale. 


Poza tym „W świecie iluzji” to mimo wszystko książka może nie dla dzieci, ale raczej dla tej młodszej części nastolatków. Przez to starszym czytelnikom może brakować nieco tego mroku, który powinien spowijać powieść. Mimo wszystko jest ona przyjemna do czytania. Szczególnie bardzo spodobał mi się początek i opisy tam, a także przeżycia wewnętrzne samej Mulan. Jej zagubienie, strach, niepewność, wstyd i smutek, gdy jest przekonana, że w jakiś sposób zawiedzie, gdy boi się, że umrze, a także determinacja, by uratować Shanga i wyrzuty sumienia związane z okłamywaniem go wypadają naprawdę dobrze. Tak samo odkrywanie przez Mulan tego, kim jest, całkiem mi się podobało. Potem niestety wrażenie dotyczące opisów nieco ginie, tak, jakby podczas kreowania Diyu i opisywania akcji tam autorka nie wykorzystała pełnego potencjału zarówno swojego, jak i tematu, o którym pisała. Po prostu mimo pozornie niebezpiecznych wydarzeń nie czuć tej grozy. 


Sama fabuła jest naprawdę prosta. Mulan ma zadanie do wykonania i wraz z Shishim oraz Shangiem zwiedzają kolejne lokacje, by wydostać się z Diyu. Po drodze stają przed nimi różne wyzwania, które muszą pokonać, a także pomniejsi przeciwnicy wysyłani przez głównego przeciwnika, który chce udaremnić ich ucieczkę. Po drodze pojawia się kilka duchów, które pomagają, lub wręcz przeciwnie, niczym postacie poboczne w grze. Na samym końcu na Mulan czekają ostateczne próby, które też są dość typowe i same w sobie odrobinę mnie zawiodły tym, jak mało kreatywne były.


Bardzo podobały mi się relacje między bohaterami i to, że autorka dotknęła nieco mocniej zarówno postaci Shishi, jak i Shanga, pokazując ich emocje, niepewności i sprawiając, że stali się bardziej trójwymiarowi. Całkiem podobała mi się też postać Meng Po, szczególnie pod koniec. Nie była może jakoś specjalnie intrygująca, ale coś w sobie mimo to miała. No i ostatnia uwaga Jamy na jej temat mnie nieco rozbawiła. Podobało mi się również to, jak wypadło przyznanie się Mulan do tego, że oszukiwała Shanga i to, jak cała sytuacja się rozwiązała. No i sama relacja między tą dwójką, która rozwijała się w przyjemny sposób.


„W świecie iluzji” nie jest może wybitną książką, szczególnie dla starszego czytelnika, ale to dobra, szybka rozrywka, przy której naprawdę da się spędzić miło kilka godzin. Jest bardzo ładnie wydana, chociaż w druku zdarzyło się kilka niedociągnięć, gdzieniegdzie chociażby mignęły literówki. Było ich jednak na tyle mało, że nie przeszkadzały w czytaniu. Szkoda, że Disney nie poszedł w tę stronę, gdy tworzył nowe wersje filmów, bo miałoby to naprawdę duży potencjał. I nadal trochę żałuję, że nie wyciśnięto z „W świecie iluzji” więcej mroku i niepokoju, który sprawiłby, że naprawdę niepokoiłabym się o bohaterów podczas czytania. Biorę jednak pod uwagę, że mimo wszystko nie jest to książka dla dorosłych i jako historia dla odbiorcy odrobinę młodszego ode mnie wypada naprawdę dobrze. Czy powinny ją czytać osoby, które nie oglądały filmu? Niekoniecznie, w końcu akcja zaczyna się w jego połowie. Raczej dałoby się odnaleźć, ale straciłoby się sporo tła i trudniej byłoby zrozumieć relacje między członkami oddziału.

Komentarze

Popularne posty