Recenzja książki. „Millennium. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”

„18 pro­cent szwedz­kich kobiet do­świad­czyło choć raz groź­by ze stro­ny mężczyzny” 

Zazwyczaj nie czytam kryminałów, chociaż same sprawy kryminalne fascynują mnie od lat. Jednak w wyzwaniu dwunastu książek od obserwujących na ten rok pojawiło się, m.in. „Millennium. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, a ja uznałam ostatnio, że czas w końcu przyjrzeć się tej bestsellerowej pozycji i przekonać się na własnej skórze, co jest tak niezwykłego w tej historii. 





TYTUŁ ORYGINAŁU: „Millennium. Män som hatar kvinnor” 

AUTOR: Stieg Larsson 

WYDAWNICTWO: Czarna Owca

LICZBA STRON: 640

ROK WYDANIA: 2008

GATUNEK: kryminał, sensacja, thriller 


„Pewnego wrześniowego dnia w 1966 roku szesnastoletnia Harriet Vanger znika bez śladu. Prawie czterdzieści lat później Mikael Blomkvist – dziennikarz i wydawca magazynu "Millennium" otrzymuje nietypowe zlecenie od Henrika Vangera – magnata przemysłowego, stojącego na czele wielkiego koncernu. Ten prosi znajdującego się na zakręcie życiowym dziennikarza o napisanie kroniki rodzinnej Vangerów. Okazuje się, że spisywanie dziejów to tylko pretekst do próby rozwiązania skomplikowanej zagadki. Mikael Blomkvist, skazany za zniesławienie, rezygnuje z obowiązków zawodowych i podejmuje się niezwykłego zlecenia. Po pewnym czasie dołącza do niego Lisbeth Salander – młoda, intrygująca outsiderka i genialna researcherka. Wspólnie szybko wpadają na trop mrocznej i krwawej historii rodzinnej.” 


~ sugerowany wiek czytelnika: 18+;

książka w obrazowy sposób porusza temat molestowania seksualnego, brutalnych morderstw, znęcania się nad zwierzętami, tortur, wspomina o nazizmie, nienawiści do kobiet, kazirodztwie ~


„Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” to pozycja, którą zdecydowałam się przesłuchać w formie audiobooka i sądzę, że była to bardzo dobra decyzja. Powieść jest na tyle długa, że przeczytanie jej w tradycyjny sposób zajęłoby sporo czasu, szczególnie w formie e-booka (kiedy zaczęłam lekturę, biblioteka była zamknięta i nie miałam możliwości zdobycia papierowego egzemplarza). Myślę też, że przesłuchanie tej historii było dla mnie po prostu prostsze, bo nie jestem pewna, jak często musiałabym odkładać książkę podczas czytania dość trudnych dla psychiki scen, które autor opisał naprawdę szczegółowo.


No dobra, ale czy sama książka mi się w ogóle podobała? Tak, chociaż nie poczułam jakiegoś efektu „wow”, może to dlatego, że kryminały mimo wszystko nie pozostają moim ulubionym gatunkiem. Nie mam pewności, czy będę kontynuować serię, bo, mimo że książka jest niewątpliwie bardzo dobra, nie poczułam tego „czegoś”. 


To, co od razu przypadło mi do gustu, to sama fabuła. Główni bohaterowie niby stykali się ze śledztwami, jednak żadne z nich nie ma zbyt wiele wspólnego z policją, co stanowiło ciekawą odmianę od większości kryminałów, które do tej pory trzymałam w ręku. W dodatku doceniam złożoność wątku kryminalnego i to, że odpowiedzi nie poznajemy na ostatnich dziesięciu stronach, a już wcześniej autor zaczyna stopniowo wszystko wyjaśniać. Sprawiało to, że samej o wiele lepiej śledziło mi się śledztwo i miałam czas, by wszystko przyswoić oraz dojść do własnych wniosków. 


To, co nie do końca mi podpasowało, to ilość erotyki oraz ogólnie skupiania się na relacjach romantycznych (lub budowanych po prostu na pożądaniu) w książce. Wiem, że jest to ważna część życia ludzi, jednak powieść spokojnie mogłaby się obyć bez połowy łóżkowych podbojów bohaterów. Ba, byłaby nawet ciekawsza. Szczególnie miałam nadzieję, że autor nie pociągnie w tę stronę relacji Mikaela i Lisbeth, bo moim zdaniem o wiele bardziej interesująco pozostawało, gdy ich stosunki należały do platonicznych, opartych na przyjaźni, szacunku i wspólnej pracy. No, niestety pod tym względem się zawiodłam, chociaż trochę się tego spodziewałam. I jasne, część wątków z kolejnymi partnerkami Mikaela miała sens, ale część z nich była potrzebna… w sumie to nie wiem, po co. Żeby nabić słowa? Pokazać nam, jakiego to powodzenia nie ma bohater? 


O wiele ciekawiej śledziło mi się za to losy tytułowego „Millennium”, magazynu stojącego o krok od upadku i powoli ponoszącego się po ciosie wizerunkowym. Chociaż wątek ten przewijał się raczej w tle, był naprawdę angażujący, a jego zakończenie całkiem satysfakcjonowało. 


No dobra, a co z samym śledztwem? Jest ono zrobione naprawdę porządnie, tak, że człowiek nie odgaduje rozwiązania w połowie, a jednocześnie nie gubi się, gdy podąża za bohaterami śladem kolejnych tropów. Początkowo nierozwiązana sprawa zwykłego zaginięcia, w którego przypadku jedynie podejrzewało się morderstwo, okazała się znacznie bardziej skomplikowana i trzeba przyznać, że akurat ta część książki wypada naprawdę świetnie. Doceniam to, że bohaterowie dobrze się uzupełniali, gdy prowadzili śledztwo, oboje byli sobie potrzebni, by dotrzeć do prawdy. W dodatku podobało mi się, że dotarli do końca nie tylko dzięki swojej inteligencji, ale też z powodu szczęścia. Jasne, to, że ludzie nie wyrzucali chociażby starych zdjęć, których Mikael akurat potrzebował, w pewnym momencie było odrobinę naciągane, ale wypadało lepiej, niż gdyby bohaterowie wyciągali poprawne wnioski z powietrza i zostali ukazani jako geniusze, którym żadna zagadka nie straszna. 


Styl autora jest dość obrazowy, nie waha się on przed brutalnymi szczegółami, które sprawiają, że książka jest zdecydowanie pozycją skierowaną do dorosłego czytelnika. Czy same opisy morderstw i zwłok mnie poruszały? Niekoniecznie, jednak to tylko część tego, co serwuje nam autor, mrocznego, brutalnego, momentami chorego wręcz świata. Mamy tu nie tylko do czynienia z pokazanym okrucieństwem w wątku kryminalnym, książka pokazuje też, jak zepsute potrafi być środowisko wielkiego biznesu, pojawia się też sytuacja przypominająca, że nie można tak naprawdę całkowicie ufać nikomu, nawet człowiekowi mającemu zgodnie z prawem sprawować pieczę nad osobą ubezwłasnowolnioną, bo niektórzy z nich potrafią wykorzystać tę swoje stanowisko w obrzydliwy sposób. Jeśli ktoś chce czytać, musi mieć na uwadze, że to raczej nie książka dla każdego przez to, jak wiele niegodziwych zachowań ukazuje. Doceniam jednak, że autor poprzez słowa i zachowania bohaterów otwarcie je tępi – to powinno być oczywiste, jednak coraz więcej książek bagatelizuje ostatnio zachowania, które nigdy nie powinny mieć miejsca. 


Z bohaterów bardzo polubiłam Lisbeth, która jest napisana naprawdę dobrze. To naprawdę zagadkowa postać, jednak w przyjemny sposób. Jej geniusz nie irytował, wręcz przeciwnie. Nie mogę określić jasno, czy została dobrze oddana jako osoba z bliżej nieokreślonym zaburzeniem, jednak wydaje mi się, że i tu autor pokazał, że wie, co robi. Lisbeth wydaje się naturalna i czytanie o niej należało do przyjemności. 


Zresztą i Mikael, chociaż zapadł mi w pamięć trochę mniej, to bohater, do którego nie sposób nie poczuć chociaż odrobiny sympatii. Trochę gorzej wypadają bohaterowie drugoplanowi, zdecydowana większość z nich była mi po prostu obojętna. 


„Millennium. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, to mroczna, klimatyczna opowieść, która ma wiele klasycznych dla kryminałów tropów – zamknięta społeczność, bogata, wielopokoleniowa rodzina, tragiczna tajemnica sprzed lat, która łączy się z innymi niewyjaśnionymi sprawami. Przez to człowiek momentami wie, czego może się spodziewać, jednak autor i tak potrafi zaskoczyć. Te standardowe dla literatury kryminalnej oraz thrillerów motywy idealnie pasują do zimnej, pokrytej grubą warstwą śniegu Szwecji. Czy książka mi się podobała? Bardzo, chociaż jednocześnie nie porwała mnie też jakoś wybitnie. Mimo to mogę ją spokojnie polecić każdemu, kto jeszcze nie zna tej kultowej wręcz pozycji.

Komentarze

Popularne posty