"Gdzie są moje zwłoki?" Małgorzaty Starosty

 Ostatnio czytałam głównie fantastykę i trochę romansów, więc w ramach przerwy postanowiłam sięgnąć po jakiś kryminał. A jako że "Gdzie są moje zwłoki?" wyszły raczej nie dawno i miały raczej dobrą opinię, to właśnie one wpadły w moje ręce.

Opis wydawcy:

 Jeremi Organek, doświadczony lekarz medycyny sądowej, zaczyna wątpić w swoje zdrowe zmysły, kiedy ze stołu sekcyjnego znika ciało młodej kobiety, w dodatku wcale niewyglądającej na Marcina Zygmunta. Tymczasem w istnienie złotowłosej rusałki nie wątpi Linda Miller, która postanawia rozwikłać zagadkę tajemniczej zguby. Na domiar złego znaleziony w gardle denatki przedmiot prowadzi do okrytego złą sławą szpitala w Mokrzeszowie.

 Jakie tajemnice skrywa posępny budynek kojarzony z organizacją Lebensborn? Kto i dlaczego zadał sobie tyle trudu, aby zatrzeć ślady istnienia bezimiennych zwłok?

 Gdzie są moje zwłoki to napisana przy współudziale czytelników błyskotliwa komedia kryminalna zgłębiająca mechanizmy hitlerowskiego źródła życia i poruszająca temat germanizacji polskich dzieci w czasie II wojny światowej. Mądra, poruszająca, a zarazem rozbrajająca inteligentnym humorem.





Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller

Wydawnictwo: Mięta

Liczba stron: 352


 Książka jest świetna. I nie chodzi mi tu tyko o samą fabułę, ale także sposób w jaki została napisana i jej głównych bohaterów.

 Po pierwsze, opowieść jest nietypowa. Ja sama chyba jeszcze nie miałam możliwości czytać książki o osobie pracującej w prosektorium (były już cmentarze i domy pogrzebowe, ale prosektorium jeszcze nie). Daje to zupełnie inne spojrzenie na tę pracę. Zwłaszcza, że i nasz bohater nie jest zwykłym pracownikiem i wyróżnia się na tle innych ludzi. Pomysł na to, żeby opowieść dotyczyła osoby, której zwłoki zniknęły jest równie niezwykły. No i chyba nie muszę mówić, jak bardzo lubię tego typu klimaty? No i samo połączenie tego typu pracy i zagadki kryminalnej, jest dla mnie bardzo ciekawe. Dwie rzeczy które lubię, połączone w jedno, to jest to!

 Po drugie, w książce tej mamy odniesienia do historii. Bardzo mi się to podobało, bo chociaż niekoniecznie lubię czytać o tym, jak znęcano się nad ludźmi, to wplatanie tego typu wątków w książki fabularne mi nie przeszkadza. Jako osoba, której dziadkowie przeżyli podobne rzeczy jak te opisane w książce, cieszę się, że ludzie wciąż o tym myślą i piszą. Mimo wszystko, dodaje mi otuchy myśl, że ludzie wciąż o tym jeszcze pamiętają.

 Po trzecie, same postacie. Bardzo polubiłam Organka. Mimo że dla niektórych jego zachowanie mogło się wydawać dziwne, to ja go rozumiałam. Wydaje mi się, że ma on nawet szanse zostać moją ulubioną postacią. Może to też przez jego specyficzne poczucie humoru, które nie jest mi obce. Mam na myśli to, że i w mojej rodzinie można spotkać osoby z podobnym ciętym żartem.

 Tak samo podobała mi się postać Lindy. Stanowiła idealną przeciwwagę dla Organka i również bardzo ją polubiłam. Stanowiła dla mnie nie lada wyzwanie. Czasem naprawdę nie naradzałam za jej tokiem rozumowania. 

Po czwarte, język, jaki użyto w tej książce. Osobiście uwielbiam tego typu humor i lubię bawić się słowami, tak jak robili to bohaterowie. Podobało mi się też to, że autorka używała niestandardowych słów. Kilka razy musiałam się dwa razy zastanowić o co chodzi a nawet sięgnąć do słownika. Było to bardzo dobre zagranie, osobiście lubię czasem wysilić mózg i poznać nowe słowa. 

Podsumowując, "Gdzie są moje zwłoki" to naprawdę dobra książka. Nie tylko bawi humorem, ale też daje lekcje historii. Polecam każdemu, kto lubi lekkie kryminały okruszone specyficznym humorem. Ja sama mam nadzieję sięgnąć też po inne książki autorki.

Komentarze

Popularne posty