Recenzja mangi „Moriarty. Tom 1”

 „System klasowy jest przekleństwem ludzi.”


Dzisiejsza recenzja będzie jak na moje standardy trochę nietypowa. Dlaczego? Otóż jeszcze nigdy na profilu nie omawiałam żadnej mangi. Nadszedł jednak w końcu czas na to, a żeby było ciekawiej, wraz ze mną o pozycji „Moriarty” opowie kilka słów Paweł z konta Hiena mangowa. On lubi mangi, ja lubię Sherlocka Holmesa, więc co mogłoby pójść nie tak? Połączenie niemal idealne. 




TYTUŁ ORYGINAŁU: „Yuukoku no Moriarty” 
AUTOR: Ryosuke Takeuchi, Hikaru Miyoshi, Arthur Conan Doyle
WYDAWNICTWO: Waneko
LICZBA STRON: 210
ROK WYDANIA: 2018
GATUNEK: kryminał, historyczne, dramat, psychologiczne 

„Dziewiętnastowieczny Londyn epoki Pax Britannica…
Albert, najstarszy syn hrabiego Moriarty’ego, nienawidzi systemu klasowego zakorzenionego w swojej ojczyźnie. Zaopiekowanie się spotkanym w sierocińcu rodzeństwem staje się początkiem wielkiego planu oczyszczenia świata. Tak oto rozpoczyna się nieznana historia profesora Moriarty’ego, największego wroga Sherlocka Holmesa!” 


Sigma: Dobra, to może zacznijmy od standardu, czyli strony graficznej. 


Paweł: Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy, to piękna okładka. Jakaś taka nietypowa była.


Sigma: No, tu muszę się zgodzić, sama też zauważyłam, że okładka jest bardzo ładna. Tak samo skrzydełkowa grafika w środku, wydrukowana na wysokiej jakości papierze. Chociaż obwoluta wygląda nieco tak, jakby była brudna przez te ciemnobrązowe plamki. A co z kreską?


Paweł: Była ładna, przejrzysta.


Sigma: W pierwszej sekundzie miałam problemy z rozróżnieniem braci Moriarty, szczególnie Luisa i Williama. W dodatku zauważyłam, że Albert nie zmienia się mimo upływu kilkunastu lat.


Paweł: No, to akurat prawda, jest co najwyżej trochę wyższy.


Sigma: Mi się bardzo podobała ekspresja postaci i ogólnie ich projekty.


Paweł: No, dobrze zrobieni są.


Sigma: Na początku nie do końca byłam przekonana, gdy zobaczyłam bohaterów, bo wszyscy wyglądali dość dziewczęco nawet jak na standardy mangi. Zmieniłam jednak zdanie po poznaniu kolejnych postaci i teraz widzę dużą różnorodność w rysach twarzy. O, i tła są świetnie skonstruowane, szczególnie że mamy dużo dworów i kamienic. Dobra, ale przejdźmy do fabuły. Jest jak na tak krótką formę naprawdę dobra i angażująca, przynajmniej dla mnie. Brakowało mi jedynie nieco mocniejszego zagłębienia się w psychikę postaci, żeby ich motywy były bardziej zrozumiałe. Jasne, mogli nienawidzić arystokracji, ale nie pokazano tego zbyt mocno, a jak na dość dobre dzieci wyrachowane i bezlitosne. Niby ta manga jest przypisana do kategorii: „psychologiczne”, ale ta psychologia jest dość mało rozwinięta. Możemy się domyślać, co doprowadziło bohaterów do danych decyzji, ale bardzo dużo musimy sobie dopowiedzieć.


Paweł: Muszę się zgodzić. Podobało mi się za to na pewno to, że plany Williama nie były oczywiste za bardzo. 


Sigma: No, kilka zaskoczeń było, szczególnie podobał mi się rozdział dotyczący spotkania z baronem. To był baron, nie?


Paweł: Chyba tak. 


Sigma: Nie chce mi się sprawdzać.


Paweł: No, mi też nie. Ale chyba baron. 


Sigma: Nie do końca zrozumiałam też na początku sytuację z wymierzaniem sprawiedliwości zabójcy Fridy. Musiałam kilka razy przeanalizować ilustracje, żeby zrozumieć, że Dudley odskakiwał przed strzałami. Ale dobra, co sądzisz o bohaterach?


Paweł: Ogólnie podoba mi się William, no i ogólnie bracia. Albert trochę mnie wkurzał. 


Sigma: Oni się tam wzajemnie wykorzystują do własnych celów.


Paweł: O, jeszcze ten, jak on się nazywał… Moran w mandze nie jest taki sztywny jak w anime, to mi się podobało.


Sigma: Najlepsza postać zaraz obok tej starszej pani sprzedawczyni. 


Paweł: Podobały mi się grejpfruty. Co jeszcze… było mi szkoda, że było mało Freda, po prostu się pojawił i tyle.


Sigma: Rzeczywiście, nie dowiedzieliśmy się na jego temat niemalże niczego. Kim jest? Co łączy go z Williamem i Moranem? Dlaczego im pomaga? Znamy jedynie jego imię i widzimy, że jest praktycznie dzieciakiem.

No dobra, zgadzam się we wszystkim, więc czas na małe podsumowanie. Już wiem, że jesteś fanem tej pozycji, ale i tak muszę zapytać: jak oceniasz ten tom? 


Paweł: Dobra… dobra, ale czegoś mi brakuje jeszcze w tym pierwszym tomie. O, wiem, wydaje mi się, że miasto jest takie trochę opustoszałe. Mogli dawać więcej ludzi na rysunkach. Liczę, że drugi tom będzie lepszy.


Sigma: Ponownie muszę się zgodzić. „Moriarty” to szybka i przyjemna historia do czytania, fajnie rozwinięta, bez zbyt dużego pójścia na skróty czy dzielenia, ale nadal mam nadzieję na coś więcej w kolejnych tomach.


Paweł: Może jak będzie Sherlock, to trochę się tam ruszy. 


Sigma: Dobrze wiemy, że dowiem się o tym przed tobą. Znowu za ciebie kupię i gwizdnę tę mangę, zanim ci ją przywiozę. No dobra, dzięki za rozmowę, won z krzesła obok mnie, odnieś je na miejsce i nie dysz nade mną. 


Paweł: Ale ty jesteś menda! No, też dzięki. W każdym razie polecam tę mangę.


Sigma: Tak, ja też, zarówno osobom, które mangi lubią, jak i tym, które chcą zacząć. To drugie dlatego, że „Moriarty” to stosunkowo tania pozycja, można ją kupić za jakieś dwadzieścia złotych. Jak na taką cenę to naprawdę fajna historia do przeczytania.

Komentarze

Popularne posty