"Iskra światła" Jodi Picoult

     Dzisiaj przychodzę do was z książką Jodi Picoult, czyli moją kolejną ulubioną autorką. Na pierwszą jej książkę natrafiłam będąc jeszcze w gimnazjum i bardzo mi się spodobała. Sięgnęłam więc po następną i kolejną, i jeszcze jedną, aż przeczytałam wszystkie jej książki dostępne w bibliotece. A później natrafiłam na taką, która mi się nie spodobała. I mimo że nadal darzyłam autorkę sentymentem, to nie chciało mi się już czytać jej nowych powieści. 

    Niedawno jednak, odwiedzając bibliotekę znowu trafiłam na tę autorkę i postanowiłam przeczytać coś, co wyszło spod jej pióra. I tak natrafiłam na "Iskrę światła" czyli książkę, którą jak się zdaje, czytałam już kilka lat temu, ale nie koniecznie pamiętałam, o co dokładnie się w niej wydarzyło.

    Opis wydawcy:

    W ten ciepły, jesienny poranek nic nie zapowiadało tragedii. W klinice dla kobiet, oferującej pomoc wszystkim potrzebującym, praca wre jak każdego innego dnia. Gdy do środka wpada zdesperowany mężczyzna, otwiera ogień i bierze zakładników, dochodzi do tragedii.

    Na miejsce przybywa Hugh McElroy, policyjny negocjator. Zabezpiecza teren i przygotowuje się do rozmowy ze sprawcą. Wystarczy jednak krótki esemes, by ziemia usunęła mu się spod nóg. Wśród zakładników jest Wren, jego piętnastoletnia córka, która przyjechała tu bez jego wiedzy i w sobie tylko znanym celu.

    Na szczęście Wren w tej trudnej sytuacji otaczają wspaniali ludzie. Pielęgniarka, która mimo paraliżującego strachu ratuje życie ciężko rannej kobiecie. Lekarz, który wykonuje swoją pracę w imię wiary. Młoda kobieta, która przyjechała usunąć ciążę. A nawet obrończyni życia udająca pacjentkę, która podstępem weszła do ośrodka. Im wszystkim zagraża niezrównoważony osobnik, który mści się za swoje krzywdy.

    Odważna, wciągająca powieść, w której akcja toczy się niejako "do tyłu" - autorka stopniowo odsłania przed czytelnikami powody oraz pobudki, które owego feralnego dnia sprowadziły bohaterów w to samo miejsce.

    Jodi Picoult, jedna z najbardziej nieustraszonych pisarek naszych czasów, jak zwykle nie stroni od trudnych tematów i stawia niewygodne pytania. Jak pogodzić prawa matki z prawami jej nienarodzonego dziecka? Co znaczy być dobrym rodzicem? Czy ten, kto rzuca kamień, zawsze jest bez winy? "Iskra światła" nikogo nie pozostawi obojętnym.

    Kategoria: literatura piękna

    Tytuł oryginału: A Spark of Light

    Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

    Liczba stron: 416

    Jodi Picoult jak zawsze w swoich książkach porusza tematy trudne. Tym razem na tapetę bierze aborcję. Poznajemy w tej książce bohaterów, które mają naprawdę różne stosunki do tej sprawy. Dostajemy pełen przekrój społeczeństwa: kobiety białe i czarne, młode i starsze, biedne, porzucone, mężatki, lesbijki. Kobiety będące za aborcją i te, które są przeciw. Oprócz nich, mamy też do czynienia z kilkorgiem mężczyzn. Ci też się diametralnie od siebie różnią, nie tylko pod względem zewnętrznym, ale też pod względem przekonań.


    Cytaty, które najbardziej mi się podobały:

Gdy kogoś tracisz, ile czasu musi minąć, aby szczegóły zaczęły blednąć?

Gdybyśmy mieli płodzić tylko dzieci, które nie zaznają żadnych trudności w życiu, nikt nie powinien się narodzić.

Ciekawe. Uważa się, że jako nieletnia nie możesz decydować o sobie, gdyż nie masz zdolności do czynności prawnych. Ale płód otrzymuje pełną ochronę, jakby jego prawa były warte więcej od twoich.

To co z jednej strony wygląda zna przemoc, a drugiej może wyglądać na akt miłosierdzia.

Darmowy lunch nie zawsze jest gratis.

 

    Autorka już w pierwszym rozdziale wrzuca nas w wir akcji. Poznajemy kilka bohaterek, które mały to nieszczęście znaleźć się w złym czasie w złym miejscu. Pierwszy rozdział, jest tak naprawdę punktem kulminacyjnym książki. Każdy kolejny cofa nas w czasie o godzinę, żebyśmy mogli zobaczyć, co się stało, że akcja rozwinęła się tak a nie inaczej. Nie jestem pewna, czy ten zabieg mi się podobał czy nie. Z początku bardzo mnie to irytowało, zwłaszcza że wciąż mi się wydawała, że autorka pominęła jakieś szczegóły albo je zniekształcała w kolejnych rozdziałach. Dopiero po dotarciu do godziny ósmej rano spodobał mi się ten zabieg. I tak, właśnie ten rozdział podobał mi się najbardziej. W końcu mamy w nim wszystko wyjaśnione, wiemy, o co chodziło w tych wszystkich niedomówieniach, które dostaliśmy. I dlaczego bohaterowie w ogóle pojawili się w klinice.

    Oczywiście ostatni rozdział też jest ciekawy, bo w końcu dostajemy rozwiązanie punktu kulminacyjnego. Ale i tak nie robi takiego wrażenia jak ten przedostatni.

    Co do bohaterów, to autorka jak zwykle przedstawiła ich w sposób bardzo rzeczywisty. Każdy z nich dostał własną, oddzielną historię, w której poznajemy jego motywy, dzieciństwo. A jednak czegoś mi w nich brakowało. Jakby, tak, każdy dostaje własną tożsamość, ale tak naprawdę trudno ich rozróżnić. Nikt z nich nie robi nic szczególnego, co zapadło by w pamięć. Może to wynikało z tego, że wszyscy byli pod ogromnym stresem? Więc przez większość czasu myliły mi się postacie kobiece. Czytając czyjeś imię musiałam się dwa razy zastanowić, zanim przypasowałam tło do danej postaci.

    Może trochę inaczej było w wypadku mężczyzn, ale to chyba głównie dlatego, że każdy z nich dostał wyróżniającą się rolę. Hugh był tym, który próbuje wszystkich uratować, George napadającym, a lekarz jedynym przetrzymywanym mężczyzną. W wypadku kobiet mamy trochę inaczej narzucone role. Wszystkie są ofiarami. Dzielą się na te, które przyszły do kliniki usunąć ciążę i na te, które przyszły z innych powodów. I to w sumie tyle. 

    Co do historii z dzieciństwa poszczególnych postaci, to musze przyznać, że bardzo mnie poruszyły. Najbardziej chyba ta Izzy i doktora, choć i opowieść Joy była poruszająca. Współczułam też innym bohaterom. Trzeba więc przyznać, że te powieść jest dosyć wzruszająca i oprócz aborcji porusza też inne ważne tematy, np. biedę, samotne wychowywanie dziecka, sieroctwo, gwałt. Dlatego też trudno mi nawet ocenić, którego z bohaterów polubiłam najbardziej. Każdy z nich miał powód, żeby postąpić tak, a nie inaczej. 

    Wiem za to, którego bohatera zdecydowanie nie lubię. Ale w sumie nic to dziwnego, jest przecież postacią, przez którą bardzo dużo osób cierpiało. I to dlaczego? Bo nie podobało mu się, jakie decyzje podjęła jego córka. Nawet gdy poznałam jego historię  i tak nie zapałałam do niego nawet cieniem sympatii. I nie pomogło nawet to, że niektórzy wypowiadali się o nim dobrze.

    Mamy tutaj też dosyć sporo ciekawostek, głównie astronomicznych. W powieściach tej autorki zazwyczaj właśnie to mi się podobało, że nawet mówiąc o ciężkich tematach, daje nam też coś ciekawego, nie koniecznie ściśle związanego z głównym wątkiem. No bo co mają gwiazdy do aborcji?

    Czy mi się książka podobała? Szczerze to tak średnio. Było wiele rzeczy, które mi się nie podobały i zaledwie kilka, które mnie ujęły. Najbardziej chyba podobało mi się tutaj wyjaśnienie tytułu, który też właściwie wziął się z ciekawostki. Wydaje mi się, że pasuje idealnie.

    Czy książkę warto przeczytać? Cóż, jeśli chcecie poznać wszystkie strony aborcji to tak. Mamy tu wyjaśnione, dlaczego kobiety się na to decydują. Jak to wygląda. Kiedy jest niezgodne z prawem. Dlaczego niektórzy tak walczą o zakaz aborcji. Dlaczego byłoby to nie bezpieczne. I kilka innych wątków.

Komentarze

Popularne posty