Recenzja książki "I nie było już nikogo" autorstwa A. Christie

     Nieczęsto sięgam po klasyki. Tak samo choć lubię kryminały, to moim pierwszym wyborem zwykle jest fantastyka. Jednak zbliżał się koniec roku, a mi brakowało książki do wyzwania na literę "I", więc poprosiłam Was o pomoc i poleciliście mi "I nie było już nikogo" autorstwa Agathy Christie. Było to jednocześnie moje pierwsze spotkanie z autorką. Jak będę je wspominać?

    Za użyczenie światełek do zdjęcia dziękuję Kamilowi Kulikowi.

        Opis od wydawcy:

    Dziesięć osób, każda podejrzana o morderstwo, zostaje zaproszonych przez tajemniczego gospodarza do domu na wyspie. Gdy ginie druga osoba, goście szybko zdają sobie sprawę, że to, co początkowo uważali za nieszczęśliwy wypadek, jest robotą zabójcy. Postanawiają odkryć jego tożsamość, ale okazuje się, że nikt nie ma alibi. Odizolowani od społeczeństwa, niezdolni do opuszczenia miejsca pobytu, umierają jeden po drugim w sposób opisany w dziecięcej rymowance, która wywieszona jest w ich pokojach.


    Fabuła książki nie jest skomplikowana. Praktycznie od początku śledzimy jeden wątek, a nasze postacie zamknięte są na ograniczonej przestrzeni. Tym, co najbardziej przeszkadzało mi na początku, to cała masa postaci, które dodatkowo wydają się dość jednowymiarowe. Mamy je kojarzyć z jedną cechą lub popełnioną przez nich zbrodnią. Dopiero, gdy liczba bohaterów się zmniejsza stopniowo, otrzymują oni jakieś pogłębienie. Nie mogę więc powiedzieć, że związałam się z jakąś postacią. Bardziej traktuję ich nadal jako bohatera zbiorowego.


    Kolejnym lekkim problem jest to, że książka jest schematyczna. Już tłumaczę, co mam dokładnie na myśli. Chociaż podobało mi się wykorzystanie motywu rymowanki i dostosowanie zbrodni do niej, w taki sposób, żeby kolejne osoby umierały tak, jak to jest w niej opisane, to przez to po części wiedzieliśmy, co się dalej stanie. Sama wracałam do rymowanki wiele razy podczas lektury. Jest to więc z jednej strony bardzo ciekawy motyw, a z drugiej odbierający odrobinę nieprzewidywalności.


    Zwykle lubię w kryminałach, kiedy są prowadzone w taki sposób, że samemu można próbować domyślić się prawdy i irytuje mnie, gdy nagle magicznie na koniec zagadka jest rozwiązywana. Tutaj mieliśmy coś pomiędzy. Z jednej strony znaliśmy większość faktów, ale nie wszystkie i mogliśmy obstawiać mordercę. Z drugiej jednak rozwiązanie zagadki samodzielnie było praktycznie niemożliwe i na koniec zamieszczono list od zabójcy, który wyjaśnia po kolei wszystkie swoje kroki. To ostatnie oceniam jako lekkie pójście na łatwiznę, żeby wytłumaczyć wszystko czytelnikowi. Miałam też wrażenie, że w końcówce akcja aż za bardzo przyspiesza i śmierć ostatniej osoby nie wydawała mi się wiarygodna.


    Podsumowując, "I nie było już nikogo" jest naprawdę solidnym kawałkiem kryminału z nieprzewidywalnym zakończeniem. Nie jest jednak książką idealną. Masa postaci może przytłaczać, szczególnie na początku, a sama końcówka odrobinę mnie rozczarowała. Książkę jednak jak najbardziej polecam. Jest na tyle krótka, ze właściwie można pochłonąć ją w jeden wieczór.

Komentarze

Popularne posty