Recenzja książki "Biały żar" autorstwa I. Andrews
"Biały żar" to już drugi tom serii "Ukryte Dziedzictwo" małżeństwa ukrywającego się pod pseudonimem Ilona Andrews. Jeśli pamiętacie moją recenzję "Płoń dla mnie", to miałam do książki sporo uwag. Czy drugi tom spodobał mi się więc bardziej?
Opis od wydawcy:
Nevada Baylor – szefowa agencji detektywistycznej i głowa rodziny Baylorów – przez całe życie ukrywała swój magiczny talent. Jest żywym wykrywaczem kłamstw, co więcej – potrafi dosłownie wyrwać prawdę z ludzkiego umysłu, a to talent, który lepiej ukrywać, jeśli nie chce się zwrócić uwagi agencji rządowych.
Ale kiedy na szali leży życie dziecka i tylko wyduszenie prawdy z porywacza może je ocalić, Nevada podejmuje decyzję, której przyjdzie jej pożałować. Bo czasami nie ma odwrotu.
Huston wciąż nie doszło do ładu po aferze z Adamem Piercem, groźba krwawego przewrotu nie została zażegnana, a nowe zabójstwa zapoczątkują istną lawinę śmiertelnie niebezpiecznych wypadków.
Tylko ekstremalne okoliczności i prawdziwe niebezpieczeństwo mogłoby pchnąć Nevadę do współpracy z Szalonym Roganem – potężnym Magnusem, mistrzem zniszczenia i facetem, który zaczyna znajomość od porwania i łańcuchów w piwnicy.
Czasami znane szaleństwo jest najbezpieczniejszą z opcji.
Tak jak w przypadku pierwszego tomu książkę czyta się bardzo szybko. Praktycznie non stop coś się dzieje, akcja pędzi do przodu i nie ma chwili oddechu. I właściwie to dobrze, bo póki dajemy się lekturze i światowi pochłonąć, to "Biały żar" może się podobać. No, o ile przymknie się oko na irytującą i niewiedzącą, czego chce Nevadę. Kiedy jednak zaczęłam się nad wszystkim zastanawiać do recenzji... cóż, nie było już tak kolorowo.
Podstawową wadą książki jest Nevada właśnie. Kreowana jest na samodzielną, inteligentną panią detektyw, ale momentami ma się wrażenie, że nie posiada nawet trzech szarych komórek. Nie kojarzy podstawowych faktów, naraża ciągle całą swoją rodzinę na niebezpieczeństwo i gdyby nie Rogan to zapewne i śmierć, ukrywa swoją supermoc tak, że zaraz całe miasto o niej wie i wystarczy, że w okolicy pojawi się jej zakazany wybranek, to nie potrafi myśleć o niczym innym. Zaraz umrę? Co z tego, Connor ma taką piękną klatę!
Fabuła jest dość standardowa jak na YA i chociaż podobały mi się niektóre rozwiązania, jak wykorzystanie zwierzątek, to momentami całkowicie ginie przyćmiona przez zakazany romans. Sceny stosunku komentować nie będę, bo tylko zgrzytałam przy niej zębami, ale chyba na dłuższą metę nie jestem w stanie zdzierżyć relacji Nevady i Connora. Problem w ich związku tworzony jest tak naprawdę z niczego i już spokojnie mogę przewidzieć, jak ten wątek się zakończy w trylogii.
Jak nie przeszkadzał mi jeszcze wątek odkrycia magicznych zdolności Nevady, to w tym tomie jej rodzina nagle jest pod tym względem przesadzona. A skoro o rodzinie mowa, to wcześniej jakoś bardziej ciekawił mnie ich rozwój. Niestety obie siostry mi się zlewały, babcia irytowała, bo skupiała się tylko na swataniu wnuczki i nie mówiła o niczym innym, a matka i kuzyni wypadli dość płasko. Troszkę szkoda, bo liczyłam, że świat i rodzina Navady będą mi rekompensować jej postać.
Rozumiem, czemu ten cykl ma fanów i dopóki zbyt dużo przy lekturze nie myślę, to czyta mi się go szybko i bezproblemowo, a fabuła wciąga, nie dając ani chwili na oddech. Gorzej zdecydowanie jednak wypada, kiedy zacznie się zastanawiać na pewnymi rzeczami, na czele z zachowaniem głównej bohaterki, które czasami nie ma ani krzty logiki. No i ma się wrażenie, że już się taką książkę czytało nie raz, bo nie odbiega od typowego schematu urban fantasy YA.
Czy "Biały żar" polecam? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. To trochę tak jak z tanimi filmami akcji - widzę, że dobre filmy to nie są, ale nadal dobrze się bawię, oglądając po raz pięćdziesiąty praktycznie tę samą fabułę. Ta książka działa na podobnej zasadzie.
Komentarze
Prześlij komentarz