Recenzja książki "Moralność pani Dulskiej" autorstwa G. Zapolskiej

    Dzisiaj gościmy u nas znowu Mali z recenzją! Zapraszamy!


    Macie jakieś książki, których może nie lubicie jakoś bardzo, ale podchodzicie do nich z sentymentem? Ja tak. Jedną z nich jest właśnie "Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej. A jednak do tej pory nie miałam jej w swoim księgozbiorze, więc gdy tylko ujrzałam ją w Biedronce na wyprzedaży, nie mogłam się oprzeć i musiałam ją kupić, zwłaszcza, że po wzięciu jej w łapki i otworzeniu na losowej stronie nie mogłam przestać się uśmiechać. 


    Skąd się wzięła moja miłość do tej książki? Nie, to wcale nie opowieść mnie tak zachwyca. W szkole średniej byłam członkiem koła teatralnego i właśnie ten dramat był pierwszym, w którego wystawieniu brałam udział. Czytając tę książkę ponownie właściwie przypominam sobie, jak wyglądały nasze próby, a zamiast losowych postaci widzę moich kolegów i koleżanki. 

    A czy wy macie takie książki, na widok których uśmiech sam pojawia się wam na ustach?


    To teraz trochę o tej książce. "Moralność pani Dulskiej" opisuje życie jednej z mieszczańskich rodzin, właścicieli kamienicy. Aniela Dulska, czyli tytułowa panią Dulska, w praktyce jest głową rodziny. Decyduje ona o wszystkim, wydziela pieniądze i cygara mężowi (choć to on głównie pracuje) i zarządza kamienicą. To postać barwna, pełna sprzeczności. Przede wszystkim upomina wszystkich, żeby zachowywali się należycie i nie pokazywali ludziom nie wchodzącym w skład rodziny problemów, z jakimi się zmagają. Według niej, niemoralność nie jest zła, jeśli dzieje się pod własnym dachem. Samobójstwo to tchórzostwo, a wizyta ambulansu pod kamienicą, to dla niej wielki skandal. Ogólnie nie bardzo lubię tę postać, jest hipokrytką i nie dziwię się, że jej syn jej nie lubi. 


    Teoretyczna głowa rodziny, czyli Felicjan, mąż Dulskiej, wbrew pozorom jest bardzo wyraźną postacią. Można by pomyśleć, że skoro przez całą książkę wypowiada aż jedną kwestię, to nie ma znaczenia w tej opowieści. Z drugiej strony jednak, jego postać świetnie pokazuje co to znaczy być przez kogoś stłamszonym. Zawsze podziwiałam tę postać (i to nie tylko dlatego, że w naszym szkolnym przedstawieniu grał ją fajny gość). Jak bardzo trzeba być zdeterminowanym, żeby tak długo milczeć? Poza tym Felicjan samym swoim zachowaniem zaznaczał swoją obecność; nie sposób go było przeoczyć. No i nie każdy potrafi zrobić wrażenie, gdy się w końcu odezwie, prawda? Swoją drogą, nie raz sama chciałabym wykrzyczeć całemu światu tę jedną kwestię i podziwiam Falicjana, że on się jednak na to zdobył.


    Zbyszko, czyli najstarsza pociecha państwa Dulskich jest właściwie prowodyrem wszystkich wydarzeń. W przeciwieństwie do "mamci" nie lubi siedzieć w domu i prowadza się po różnych kawiarniach, zaciągając długi i źle się prowadzi. Jego matce się to nie podoba, bo to mogłoby oznaczać jakiś skandal, więc przymyka oko, gdy ten zaczyna się dobierać do służby. 

    Właściwie nie wiem, co myśleć o tej postaci. Z jednej strony go lubię, w końcu to on ciągle podkreśla, że w jego rodzina pełna jest hipokryzji i próbuje z tym walczyć. Z drugiej strony, w ogóle mu to nie wychodzi. Na koniec okazuje się tylko, że jest tak samo słaby jak jego ojciec, a na dodatek nie potrafi przyjąć na siebie konsekwencji swoich czynów, tylko pozwala załatwić wszystko matce i staje się jeszcze większym kołtunem.


    Kolejną pociechą Dulskich jest Hesia, która właściwie nie wzbudza sympatii. Od razu widać, że to dziewczę kiedyś się zamieni w Dulską. Już w głowie jej tylko jedno, cięgle ogląda się za facetami i nie szanuje ludzi niższego stanu. Z drugiej strony jednak, na tle swojej siostry, wydaje się być bardzo energiczna, co dodaje jej nieco więcej uroku. No i nie jest tak bardzo naiwna. Co do Meli, czyli kolejnej córki Dulskich, to jest ona tak bardzo naiwna, że to aż straszne. Właściwie, to przeraża mnie to, jak bardzo jej niewiedza i niewinność namieszały. Bo wiedzieć wam trzeba, że ta dziewczyna nic nie rozumiała, przekazywała informacje dalej (oczywiście w dobrej wierze), przez co cała sprawa między Zbyszkiem a Hanką się wydała, za nim ci jeszcze postanowili, co z tym zrobić. Z jednej strony nie powinno się jej obarczać winą za całą tę sprawę, jednak jej postać idealnie pokazuje, że nie wiedza też może czynić kogoś niebezpiecznym. Trochę mnie to nawet przeraża. 


    Kolejnym członkiem rodziny jest Julasiewiczowa, kuzynka Anieli. Właściwie tę postać chyba lubię najbardziej. Mimo że nie jest doskonała, to nikogo przynajmniej nie udaje, jak robi to Dulska. 


    Oprócz rodziny Dulskich występują tu jeszcze Hanka - wspomniana wcześniej służka, z którą zabawiał się Zbyszko; Tadrachowa, czyli jej matka chrzestna i Lokatorka. Wszystkie te trzy postacie tylko jeszcze podkreślają, jak dziwną rodziną są Dulscy. Najbardziej jest mi żal Lokatorki, którą zdradzał mąż, przez co próbowała popełnić samobójstwo. Nie bardzo podoba mi się zachowanie Dulskiej względem niej - wymówiła jej mieszkanie, twierdząc, że samobójstwo to wielki skandal. Ale zdrada już skandalem nie jest, prawda? Ciekawe. 



    Podsumowując, książkę uważam za pouczającą, pokazującą, jakie zepsucie może się pojawić w rodzinie i że to, co z wierzchu wydaje się być ładne, od środka może ukazywać różne problemy. Najbardziej podobały mi się w niej sceny z Felicjanem. Lubię tę książkę głównie za pozytywne wspomnienia, ale polecam wam się z nią zapoznać, choćby tylko dla zobaczenia przekroju społeczeństwa z tamtych czasów.

Komentarze

Popularne posty