Recenzja książki „Akademia Dobra i Zła”

 „To się nazywa interesujące zakończenie. Książę chce zabić swoją księżniczkę. [...] Całe szczęście, że Zło przybyło w porę, by ją ocalić.


„Akademia Dobra i Zła” to kolejny reread w moim życiu, tym razem dokonany dzięki temu, że serię można znaleźć na Legimi. Pierwszy raz czytałam ją w podstawówce dzięki koleżance, która pożyczyła mi książki. Wtedy Akademia składała się jeszcze tylko z jednej trylogii. Jednak jako że niedawno pojawił się prolog, uznałam, że przeczytam w końcu całą serię, w tym pierwsze części na nowo, bo niewiele już z nich pamiętałam.


Pamiętałam, co prawda, że książka mi się podobała, jednak czytałam ją na tyle dawno, że nieco obawiałam się, czy teraz wynik będzie choć częściowo taki sam. W końcu z czasem człowiek wyrasta z niektórych książek i zauważa coraz więcej wad.


Czy tak było w tym przypadku?


Cóż, nie. „Akademię Dobra i Zła” nawet po tych wszystkich latach czytało mi się na tyle przyjemnie, że całą książkę pochłonęłam w ciągu zaledwie jednego dnia. Nie jest to może wybitna młodzieżówka, na pewno nie poleciłabym jej każdemu starszemu czytelnikowi, ale można się przy niej naprawdę dobrze bawić. 





AUTOR: Soman Chainani

TYTUŁ ORYGINAŁU: "The School for Good and Evil" 

WYDAWNICTWO: Jaguar

LICZBA STRON: 496

ROK WYDANIA: 2015

GATUNEK: fantasy


„Najlepsze przyjaciółki Sofia i Agata rozpoczynają naukę w baśniowej Akademii Dobra i Zła, gdzie zwyczajni chłopcy i dziewczęta uczą się, jak być bohaterami albo… złoczyńcami.


Różowa sukienka, szklane pantofelki i dobre uczynki dają Sofii pewność, że zostanie prymuską w Akademii Dobra i ukończy ją jako księżniczka z bajki.


Tymczasem Agata, w czarnych workowatych sukienkach, ze złośliwym kotem, nieznosząca niemal całego świata, wydaje się idealną kandydatką do Akademii Zła.


Kiedy jednak dziewczyny zostają porwane do Bezkresnej Puszczy, okazuje się, że ich przeznaczenie zostało zamienione: Sofia trafia do Akademii Zła, by uczyć się pielęgnacji brzydoty, rzucania klątw i szkolenia sługusów; Agata ląduje w Akademii Dobra, wśród przystojnych książąt i ślicznych dziewcząt, by brać udział w lekcjach etykiety dla księżniczek i poznawać język zwierząt.


A jeśli ta pomyłka to tylko pierwszy krok, zmierzający do pokazania, jakie naprawdę są Sofia i Agata?


Akademia Dobra i Zła to niezwykła podróż do oszałamiającego nowego świata, w którym jedynym sposobem na znalezienie wyjścia z baśni jest… jej przeżycie.”




„Akademia Dobra i Zła” to magiczna historia nastolatków, których los, zdaje się, został napisany już w chwili narodzin – oczywiście bez ich zgody. Do jednej części szkoły trafiają potomkowie baśniowych książąt, królewien i innych pozytywnych bohaterów. W drugiej uczyć się mają potomkowie antagonistów, by tak samo jak oni zostać w przyszłości złymi charakterami swych historii. Do szkoły jednak co jakiś czas trafia też dwójka uczniów wyjątkowych, niepołączonych w żaden sposób z baśniami. Dyrektor bowiem porywa do akademii parę dzieci z wioski Gawaldon, które w szkolnej społeczności nazywane są czytelnikami. Trwa to od lat mimo usilnych starań mieszkańców wsi, którzy robią wszystko, by uchronić swe pociechy. 


Takimi właśnie czytelniczkami są Sofia i Agata, które dotychczas postacie z baśni znały tylko z kart książek, które czytały. Ta pierwsza z całego serca pragnie zostać porwana, przekonana jest bowiem, że trafi do Akademii Dobra i zostanie królewną. Agata to całkowite przeciwieństwo Sofii – mieszka na cmentarzu, zdaje się z całego serca nienawidzić ludzi, a wszyscy wierzą, że trafi do Akademii Zła. 


Chyba dla nikogo nie jest zaskoczeniem, że staje się zupełnie na odwrót. No, poza samymi bohaterkami, którym taki obrót spraw wcale się nie podoba. Sofia chce za wszelką cenę zmienić szkołę i dostać księcia z bajki. Agata pragnie tylko powrotu do domu i odzyskania przyjaciółki. Przynajmniej na początku.


Te bohaterki są niezwykle wyraziste i ogólnie napisane w sposób bardzo dobry. Zmieniają się z czasem w sposób naprawdę sensowny, choć nawet na końcu widać w nich przebłyski tych dwóch dziewczyn, które w Gawaldonie były najlepszymi przyjaciółkami. Sofii nie polubiłam ani trochę, choć jako uczennica Akademii Zła jest jednym z tych czarnych charakterów, które w ogólnej kreacji pozostają całkowicie w moim guście. Prawdopodobnie to dlatego, że przez swoje zachowanie, szczególnie wobec Agaty, jest absolutnie nie do zniesienia. Nie sprawia to, że jest źle napisana, wręcz przeciwnie. 


Sama Agata to bohaterka, której perspektywę czytałam najchętniej. Pod wpływem Akademii Dobra ta smutna, zgorzkniała nastolatka zaczyna rozkwitać i widać po niej, że w rzeczywistości ma naprawdę dobre serce. Przy tym wszystkim nie boi się przeciwstawiać głupim przekonaniom uczniów i nauczycieli Akademii Dobra. Jej lojalność wobec Sofii i pragnienie powrotu do domu wychodzą naprawdę dobrze, tak samo jak i późniejsza zmiana, gdy to postanawia w końcu zawalczyć o swoje własne dobro, zamiast dalej poświęcać się dla pozornej przyjaźni. Nie jest idealna, popełnia błędy, nie zachowuje się też jak typowa królewna, choć z drugiej strony nie jest też nie wiadomo jak potężna czy silna i czasem potrzebuje pomocy.


Mieszane uczucia mam co do Tedrosa, lidera książąt z Akademii Dobra. Jest napisany dobrze, jego emocjonalne rozchwianie, szczególnie w sprawach sercowych, wypada wyjątkowo realistycznie. Raczej go lubię, szczególnie że zachowuje się jak typowy nastolatek, w sposóļ, który jestem w stanie zrozumieć. Ciekawi mnie, jak dokładnie autor poprowadzi dalej wątek miłosny, bo chwilowo widać, że jest to jedynie zauroczenie i brakuje chociażby prawdziwego zaufania. 


Reszta bohaterów, przynajmniej w Akademii Zła, ma swoje własne charaktery i da się ich nawet polubić. Trochę gorzej sprawa ma się z uczniami Akademii Dobra, większość z nich niczym się nie wyróżnia i wydaje się praktycznie identyczna.


Podoba mi się sama kreacja Akademii. Typowo baśniowa, choć nie w ten sposób, który może kojarzyć większość z nas. Przypomina bardziej te pierwotne wersje baśni – niepokojące, momentami wręcz brutalne, śmiertelnie niebezpieczne. Nawet Akademia Dobra nie jest tak piękna i pozytywna, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Od samego początku widać, że wbrew swojej nazwie nie jest całkowicie dobra. Poza tym panuje tam sporo stereotypów i krzywdzących przekonań, którym przeciwstawia się jedynie Agata, niezadowolona chociażby z tego, że jeśli nie zostanie zaproszona na bal, nie zda roku, a książę za brak partnerki nie poniesie żadnych poważniejszych konsekwencji. 


Uczniowie Akademii Zła nie są za to naprawdę źli – po prostu nie mają innego wyboru i nie chcą umrzeć, gdy trafią do swoich baśni. Mają w sobie coś na kształt dobra, co widać szczególnie w ostatnich rozdziałach powieści. Bardzo mi się to podobało, bo wypada wyjątkowo naturalnie. Z kolei uczniowie Akademii Dobra wcale nie są tacy nieskazitelni, wręcz przeciwnie. 


Podoba mi się też to, jak autor stara się ukazać, że wygląd zewnętrzny nie ma znaczenia. Nawet gdy uczniowie Akademii Dobra zostają ukarani i przemienieni w brzydkich za to, że złamali jedną z najważniejszych zasad, potrafią się pozbierać i uczą się, że najważniejsze jest to, co w środku, a nie uroda, która może przeminąć. 


„Nasze wieże nie nazywają się Śliczna i Urocza! Tylko Męstwo i Honor! Na tym właśnie polega Dobro, wy głupie tchórze!” 


Sama końcówka, tak jak i tajemnica Dyrektora Akademii to dla mnie jedne z najlepszych momentów w książce. Podoba mi się też koniec, który pokazuje, że miłość do przyjaciela jest silniejsza niż zauroczenie księciem z bajki i dziewczyny nie potrzebują rzeczonego księcia do życia. Chociaż z drugiej strony trochę zgrzytałam zębami, bo relacja między Sofią i Agatą była tak toksyczna, że najlepiej dla tej pierwszej byłoby, gdyby całkowicie zerwała stosunki z byłą przyjaciółką, zamiast jej wybaczać. Wiem jednak, że przede mną jeszcze pięć części i Sofia ma czas, aby się zmienić i zasłużyć na przyjaźń drugiej dziewczyny. 


Zresztą podoba mi się właśnie to, jak dobrze autor ukazał toksyczną relację dziewczyn i powolne uświadomienie sobie Agaty, że tak nie powinno być. Mimo tego, że dziewczyna postanawia walczyć o siebie oraz swoje szczęście, wciąż ma uczucia do Sofii i nie potrafi jej naprawdę skrzywdzić. Ta druga, mimo że nie ma takich oporów, w końcu również pokazuje, że gdzieś w głębi serca zależy jej na przyjaciółce. I chociaż nie polubiłam Sofii, na koniec było mi jej w pewnym stopniu naprawdę szkoda. W końcu nigdy nie chciała być zła. 


Mam zamiar kontynuować moją przygodę z tą serią, choć może nie w najbliższym czasie. Czy jest idealna? No nie, niektóre humorystyczne momenty nie bawiły mnie ani trochę (choć inne były zabawne), ale fabuła jest rozpisana w sposób porządny, bohaterów rozpisano naprawdę dobrze, a relacje między nimi wypadają naturalnie. Autor w piękny sposób ukazuje prawdziwą przyjaźń i to, że pozory potrafią mylić. Wydaje mi się też, że w dobry sposób przedstawiła to, jak wyglądają toksyczne relacje, a ta wiedza może się przydać nastolatkom. Książka jest momentami trochę naiwna, ale to naprawdę dobra pozycja dla młodszej części młodzieży i nawet starsi ludzie znajdą odrobinę rozrywki w tym baśniowym, dość niepokojącym świecie. 






Komentarze

Popularne posty