Recenzja książki "Zwycięzca" autorstwa T. Matharu

     Zawsze dziwnie się czuję, zabierając za recenzję kolejnego tomu serii, kiedy nie pisałam dla Was opinii o poprzednich tomach. No ale zdarza się i właśnie taką sytuację mam z książką "Zwycięzca" autorstwa Tarana Matharu. Jest to finałowy tom trylogii "Contender. Zawodnik", która jest fantastyczną serią młodzieżową z mieszanką historii oraz sci-fi. 


    Opis od wydawcy:

    Cade'owi ledwo udało się przetrwać pojedynek z hydrą. Ale rozgrywki jeszcze się nie skończyły.

    Na rozkaz okrutnego i tajemniczego władcy, Abaddona, Cade i jego przyjaciele ruszają do walki z Szarakami, humanoidalną rasą, która na ojczystej planecie przewyższyła ludzi pod względem technologicznym. Próba awansu w tabeli rozgrywek pozwoli Cade’owi odkryć pewien sekret: Panteon – kosmiczni bogowie zarządzający od tysiącleci ich grą – mają słaby punkt.

    Cade ma tylko jedną szansę. Dzięki artefaktom znalezionym w krainie Acies oraz dużej dawce odwagi i szczęścia bohater podejmie próbę zakończenia ich tyranii. Ale jeśli mu się nie uda, zginą zarówno jego przyjaciele, jak i życie na Ziemi.

    W serii pojawiało się zwykle sporo postaci i przedmiotów, które zaginęły kiedyś w dziejach świata i ten tom nie jest od tego wyjątkiem, choć mam wrażenie, że mamy trochę mniej historii w zamian za więcej akcji. No i po prostu książka jest krótsza niż dwie poprzednie, bo ma nieco ponad 350 stron. Mimo wszystko nadal dobrze się bawiłam na tych historycznych wstawkach, a myślę, że jakbym historią się interesowała, to bawiłabym się jeszcze lepiej. 


    Jak w poprzednich tomach lubiłam Cade, tak teraz trochę mi podpadł. Zresztą tak samo, jak reszcie ekipy. Z jednej strony został do tego zmuszony przez fabułę, ale z drugiej naprawdę momentami stawał się nadętym ważniakiem i z nikim nie dzielił swoimi planami.

    Postacie poboczne utrzymały poziom, chociaż żal mi, że kilka poprowadzono dość stereotypowo, kiedy w trakcie była furtka do innego rozwiązania. Tak samo chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o innych rasach, ale niestety na próżno było tego szukać.


    Akcja w książce pędzi dość szybko, szczególnie w okolicy finału. Fabuła jednak momentami bywa dość przewidywalna, jeśli jesteście starszym czytelnikiem. Widać, kiedy pojawiają się sceny, które mają robić za "haczyk" na przyszłe rozwiązania problemów.

    Co do samego zakończenia... Wydawało mi się odrobinę za szybkie i za proste. Kiedy już książka zaczęła do niego pędzić, to praktycznie przez moment nawet nie dało się zwątpić, że naszemu bohaterowi się uda. Nie mówiąc o tym, że w końcówce nie natrafił praktycznie na żadne przeszkody. Na szczęście finał uratowało to, że przynajmniej nie był całościowo szczęśliwy, a trochę gorzki.


    Końcowo serię i książkę oceniam pozytywnie, choć nie jest wybitna. Określiłabym ją mianem lepszego średniaka, który momentami zdecydowanie może nasz porwać wirem akcji bez chwili na nudę. Seria powinna też przypaść do gustu bardziej osobom, które interesują się historią. Szczególnie niewyjaśnionych zaginięć i katastrof, chociaż znajdzie się tutaj też spora dawka historii starożytnej związanej z Rzymem. Bezsprzecznie jednak moją ulubioną serią tego autora pozostaje "Summoner", który jest bardziej klasyczną fantastyką.

Komentarze

Popularne posty