Recenzja książki "Żelazny Kruk. Wyprawa" autorstwa R. Dębskiego
Po książkę "Żelazny Kruk. Wyprawa" autorstwa Rafała Dębskiego sięgnęłam w ciemno. Rzuciła mi się w oczy na promocji, zapewne przez bardzo ładne ilustracje pana Piotra Sokołowskiego i nie oczekiwałam od niej zbyt wiele. Sprawdziłam wcześniej i z autorem miałam styczność tylko w opowiadaniu z antologii "Nawia", które oceniałam średnio. Jak więc wypada w jego wykonaniu powieść dla młodzieży?
Opis od wydawcy:
Czternastoletni Evah mieszka z rodzicami i siostrą w małej osadzie, położonej we włościach niezbyt zamożnego barona. Chłopiec wiedzie skromne, ale spokojne życie, urozmaicone utarczkami z wrednym synem miejscowego kowala. Emocji przysparzają też Evahowi pogawędki z Verillą, dobrą przyjaciółką i towarzyszką przygód.
Pewnej nocy na wioskę napadają pancerni i słudzy Żelaznego Kruka. Młodzieniec zostaje na świecie sam z maleńką siostrzyczką ‒ z całej wioski ocaleli tylko oni.
Evah pragnie dokonać zemsty na krwawej bestii, dlatego wyrusza w długą i niebezpieczną podróż, aby zgładzić Żelaznego Kruka i uwolnić bliskich. Po drodze mierzy się z wieloma niebezpieczeństwami, spotyka okrutnego Władcę piorunów i całą hordę niebezpiecznych stworów. W trakcie wyprawy do gniazda Kruka do Evaha dołączają kolejno nowi wędrowcy. W kilkuosobowej drużynie zawiązują się trwałe przyjaźnie. A jak wiadomo, tylko wtedy, gdy ludzie mogą na sobie polegać, mogą osiągnąć cel.
Z książką "walczyłam" dość długo. Dwa razy w trakcie lektury zrobiłam sobie przerwę na coś innego, co zwykle raczej mi się nie zdarza, bo nie lubię czytać jednocześnie kilku książek. W końcu jednak skończyłam, usiadłam i uznałam, że naprawdę niewiele mam o niej do powiedzenia.
Jest to typowa młodzieżówka dla młodszej młodzieży z motywami drogi i "od zera do bohatera". Problemem jest w niej dość nudnie i monotonnie prowadzona akcja. Odhaczamy kolejne punkty powieści, które muszą się w niej znaleźć do rozwoju bohatera, ale nie ma w tym praktycznie wcale głębi i emocji. Na zwroty akcji poza ostatnimi zdaniami też raczej próżno liczyć.
Nie potrafiłam też polubić głównego bohatera, czyli Evaha. Z jednej strony niby jest sympatyczny, odważny i ma kompas moralny, ale z drugiej brakowało w nim tego "czegoś". Zabawnie też było, że z kim by się po drodze nie spotkał, to ten ktoś proponował mu zaniechanie jego dalszych poszukiwań i dołączenie do postaci ktosia, bo Evah jest cudownym chłopcem i na pewno by ktosiowi się przydał. A szkoda, żeby bez sensu ginął. Evah też teoretycznie przeżywa śmierć rodziców, ale niezbyt widać po nim jakiekolwiek emocje. W pewnym momencie miałam wrażenie, że idzie się mścić bardziej dlatego, że złożył obietnicę i nie może się z niej wycofać.
W książce brakowało mi też wyróżniających się postaci drugoplanowych. Wszyscy byli do bólu typowi, a najbardziej polubiłam Grzywę, czyli złodziejaszka, którego los splótł z Evahem. Może dlatego, że nie był w końcu jednoznacznie negatywną lub pozytywną postacią?
Prawdziwej akcji też mamy jak na lekarstwo i książka jest w dużej mierze przegadana, ale żeby nie było, że tylko narzekam, to podobało mi się ukazanie relacji Evaha z ojcem, który nie był typowym tatą z fantastyki, ale faktycznie troszczył się o syna i resztę rodziny. Żałuję, że tak szybko zniknął ze sceny.
Podsumowując, "Wyprawa" jest dość średnią schematyczną młodzieżówką skierowaną raczej do młodszej młodzieży. Czyta się ją "bezboleśnie", ale na pewno niczym nie porywa. Powiedziałabym wręcz, że historia jakich wiele, ale niestety niczym się nie wyróżniająca. Może do dzieciaków trafi, ale ja czytałam już zbyt wiele podobnych rzeczy i męczył mnie moralizatorski ton. Przeczytam dwa kolejne tomy, ale nie nastawiam się na zbyt wiele.
Komentarze
Prześlij komentarz