Recenzja książki „Książę i kat”

„Czasami czuł, że życie ofiaruje mu zbyt mało, a kolejne dni i miesiące prześlizgują mu się między palcami. Gdyby był ptakiem… wtedy wszystko byłoby takie proste. Ale on, Hal, nigdy nie poczuje, jak to jest. Ani jako ptak, ani jako człowiek.”

Do „Księcia i kata” podchodziłam z pewną ostrożnością. O samej książce dowiedziałam się od crystal.crown.books z jej recenzji. Skusiła mnie obietnica dworskich intryg, bohater będący bardem i widmo romansu między nim a drugą główną postacią – tytułowym księciem. No i oczywiście fakt, że przeczytałam naprawdę pozytywną recenzję tej historii. Jednak opinie na lubimyczytać okazały się mocno mieszane, więc uznałam, że nie będę się zbyt mocno nastawiać. Ponad 7 gwiazdek to dość dobra średnia ocen, ale podobną ma pewna książka, którą uważam za, powiedzmy szczerze, gniot, więc moja chęć do czytania nieco osłabła. 


Jednak jako że zdecydowałam się wziąć udział w akcji #wrzesieńzpolskąksiążką, a „Książę i kat” jest powieścią idealnie pasującą, to uznałam, że zacznę czytanie do wyzwania właśnie od niej. I była to naprawdę dobra decyzja. 


Skończyłam ją już pierwszego września. To już chyba może sporo powiedzieć. 


Ale może przejdę do szczegółów.





AUTOR: Joanna Sałajczyk
WYDAWNICTWO: Novae Res
LICZBA STRON: 338
ROK WYDANIA: 2021
GATUNEK: fantasy 

„Hal Van Montavès jest wprawdzie następcą tronu Jogluarii — kraju skorumpowanego i atakowanego przez piratów — jednak jego codzienność wypełniają głównie publiczne upokorzenia, których pada ofiarą. Król Albert VI robi wszystko, by cały dwór gardził młodym księciem — i robi to skutecznie. Ale młodość ma swoje prawa, a Hal korzysta z nich najlepiej, jak potrafi. Przygotowuje się też do dziedzictwa, którego wcale nie pragnie, a poza tym… ratuje swoje życie, unikając śmierci z rąk kata i składa w jedną całość serce, które nigdy nie miało zostać złamane.

„Książę i kat” to osadzona w fikcyjnych realiach powieść o uczuciach i odkrywaniu swoich pragnień, o rozczarowaniu, bezradności oraz lęku, ale też o nadziei, walce i o tym, że nie zawsze da się wybaczyć, choć życie płynie dalej.” 




„Książę i kat” to opowieść o Halu, młodym księciu, którego życie wcale nie jest proste – jego ojciec absolutnie go nienawidzi i robi wszystko, by ośmieszyć młodzieńca w oczach poddanych. I chociaż chłopak rzeczywiście aniołkiem nie jest, a wieczory spędza ze znajomymi w karczmie, pijąc może odrobinę za dużo, naprawdę stara się zrobić wszystko, by być w przyszłości dobrym władcą. Niestety król wykorzystuje każdy możliwy sposób, by udowodnić swym poddanym, że Hal będzie najgorszym możliwym monarchą. 


Życie księcia zaczyna ulegać stopniowej zmianie, gdy stanowisko nadwornego barda obejmuje Julian – jego rówieśnik i, wydawałoby się, całkowite przeciwieństwo. Młodzieńcy stopniowo zaczynają się ze sobą przyjaźnić, a więź ta z czasem przechodzi w coś więcej. Akcja książki toczy się spokojnie, dopiero gdzieś w połowie zaczyna przyspieszać, ale nie jest to wada, wręcz przeciwnie. Pozwala autorce dobrze rozpisać więź między postaciami, a w tle stopniowo wprowadzać kolejne wątki dotyczące intrygi króla Alberta. 


Tym, co absolutnie kupiło mnie w „Księciu i kacie”, jest relacja między Halem i Julsem. No i sam fakt, że bard ma na imię Julian. Uwielbiam to imię i kocham muzyków w książkach, już samo to dało tej książce sporego plusa. 


Młodzieńcy, chociaż na pierwszy rzut oka wydają się zupełnie inni, szybko znajdują wspólny język. Julian staje się tak naprawdę jedynym przyjacielem Hala na dworze, całkowicie obojętny na plotki, które krążą na temat młodego księcia. Ten zaś widzi w nim osobę równą sobie, a, także kogoś, komu może zaufać. Bardzo naturalnie wypada też przejście przyjaźni w miłość i muszę przyznać, że autorka naprawdę dobrze pisze relacje romantyczne. Co prawda nie jest idealnie, a mimo wspomnień Hala, że już od początku Julian w pewien sposób mu się spodobał, nie było to wcześniej zbytnio ukazane, ale i tak jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona. Nawet scena zbliżenia, która się pojawia, została napisana z dużym wyczuciem i ucięta w idealnym momencie, aby czytelnik mógł resztę dopowiedzieć sobie sam, co w polskiej fantastyce wcale takie oczywiste nie jest. Ponadto dialogi między bohaterami są niesamowicie zabawne, przez co niejednokrotnie śmiałam się na rozmowach Hala i Juliana. 



„– Je­steś do­praw­dy oso­bli­wym czło­wie­kiem, Julia­nie.

– A ty, z tymi swo­imi nie­do­rzecz­ny­mi wąt­pli­wo­ścia­mi na mój temat, je­steś zwy­czaj­nym durniem, Ha­le­cai.”


Właśnie, humor w tej książce jest naprawdę dobry. Istnieje, ale nie przytłacza i naprawdę dobrze współgra z poważnymi scenami. 


Co do bohaterów, zarówno Hala jak i Juliana bardzo polubiłam. Są naprawdę sympatyczni i dobrze wykreowani, mają swoje problemy, wady oraz zalety, a ich motywacje można doskonale zrozumieć. Są młodzi, trochę zagubieni w życiu, które rzuca im kłody pod nogi, a przez to łatwo z nimi sympatyzować.


Paradoksalnie, świetną postacią jest też król Albert, mimo że to dla odmiany mężczyzna absolutnie nie do polubienia. Na początku nie rozumiałam, dlaczego poniża on tak swego potomka – w końcu to nielogiczne, by tak traktować kogoś, kto ma przejąć po tobie tron. Dopiero po chwili zrozumiałam, że, jak napisałam wtedy An (i to porównanie dedykuję również jej), Albert jest jak PiS – szasta pieniędzmi i wpędza kraj w kolejne kłopoty, obojętny na los szarych poddanych, byle tylko mieć poparcie tych wpływowych i żyć w luksusie. A to, że po jego śmierci Hal będzie miał wielkie problemy, już go nie obchodzi – wszak przecież i tak będzie już trupem, więc to nie jego sprawa. 


Co do intrygi, części z niej domyśliłam się już na początku, bo nie jest ona jakoś wymyślna, a człowiek nieco dłużej siedzący w klimatach fantasy widział ten wątek już setki razy. Mimo to jest naprawdę dobrze napisana i rozwija się powoli, w przyjemnym tempie. Po prostu długo jest nieco w tle, a bardziej wybrzmiewa budująca się relacja między bohaterami. Pewna część konfliktu między Halem a Albertem zrobiła jednak na mnie duże wrażenie, częściowo również przez warstwę emocjonalną i to, że nie rozwiązano jej do końca w oczywisty sposób. Widać w niej dużo znajomych tropów, ale i czytelnik dostaje odrobinę niepewności i aż do dalszych wydarzeń nie może być pewien, czy miał miejsce wypadek, czy ktoś to zaplanował. No i mam po tym fragmencie jeszcze większy szacunek do Juliana. 


Bardzo podoba mi się, jak przewrotny w pewien sposób okazuje się tutaj tytuł, a dokładniej słowo „kat”. Dość długo zastanawiałam się, czemu tak nazwano książkę, ale gdy doszłam do tej jednej sceny, już wiedziałam i muszę przyznać, że nie było to na początku oczywiste. 


Nieco zbędny wydaje mi się wątek bliźniaka, chyba że czytelnik spróbuje sobie potem dobudować do książki nieco utopijną przyszłość bohaterów. On sam jednak nie miał tak naprawdę żadnego znaczenia dla fabuły. Nieco szkoda mi też, że nie zobaczyłam więcej scen z grającym Julianem, przede wszystkim z jego perspektywy. 


Bardzo podoba mi się zakończenie „Księcia i kata”. Z jednej strony jest zdecydowanie pozytywne, autorka pozbawiła je jednak cukierkowości i całkowitego happy endu. Tak naprawdę mogę powiedzieć, że jest wręcz brutalnie realistyczne mimo tego, że wszystko wydaje się dobrze układać. I chociaż gdzieś w sercu lubię urocze, nieco utopijne zakończenia, ten realizm bardzo mi się podobał. Poza tym mamy tu do czynienia z tak naprawdę otwartym zakończeniem, które jest chyba w przypadku tej powieści najlepszym możliwym rozwiązaniem. 


„Książę i kat” okazał się dla mnie naprawdę dużym, pozytywnym zaskoczeniem. Chociaż miałam nadzieję, że dostanę dobrą albo przynajmniej przeciętną powieść z kilkoma fajnymi elementami, nie spodziewałam się, że trafię na tak porządną pozycję. Ta książka to naprawdę świetny polski debiut. Nie jest ani trochę wybitna czy odkrywcza, ale pozostaje lekkim, przyjemnym i wyjątkowo dobrym czytadłem na jesienny wieczór. Zabawne dialogi między bohaterami, których zresztą trudno nie polubić, absolutnie urocza, naprawdę porządnie poprowadzona relacja romantyczna i prosta, ale solidna fabuła sprawiają, że trudno się od tej powieści oderwać. Jeśli ktoś lubi romanse w klimatach low fantasy, może spokojnie sięgnąć i raczej się nie zawiedzie. Ja sama planuję kupić sobie papierowy egzemplarz, bo wiem, że na pewno jeszcze kiedyś do tej książki wrócę. 

Komentarze

Popularne posty