Recenzja książki "Płoń dla mnie" I. Andrews

    Do Płoń dla mnie” autorstwa Ilony Andrews pochodziłam jak pies do jeża. Teoretycznie podobała mi się inna książka tego duetu, którą czytałam, czyli „Magia kąsa”, ale z drugiej widziałam mieszane opinie i pojawiał się w nich akcent, który przeczuwałam, że w książce będzie mnie irytował. Dlatego przeleżała bardzo długo na półce, zanim podpasowała mi do motywu miesiąca w #365dniFantastyki. Jak więc wypada?


    Opis od wydawcy:

    W świecie, w którym genetyka i magia są fundamentami dynastii i potęgi rodów, żyje Nevada Baylor, młoda detektyw, która próbuje utrzymać na powierzchni rodzinną firmę. Najnowsze zlecenie może się okazać dla rodzinnego biznesu przełomem, albo ostateczną katastrofą.

    Szalony Rogan, uparty jak osioł mag dysponujący fenomenalną mocą, który uważa porwanie i przykucie do podłogi w piwnicy za dopuszczalne środki komunikacji, nie będzie łatwym sprzymierzeńcem. Właściwie, będzie sprzymierzeńcem śmiertelnie niebezpiecznym.

    Ale Nevada, choć musi ukrywać swoje talenty i radzić sobie z konsekwencjami tego, że oficjalnie magii nie posiada, ma jednak asa w rękawie – całkiem niezwykłą rodzinę. Matkę, emerytowaną snajperkę. Babcię, ekscentryczną konstruktorkę czołgów. I nie mniej szalone rodzeństwo. Z tą rodziną zadziera się na własne ryzyko. Bo o ile Bóg mógłby napastnikowi wybaczyć, to Nevada na pewno nie.


    Zacznę od plusów. Naprawdę bardzo do gustu przypadła mi kreacja świata. Jak w „Magia kąsa” trochę marudziłam, że mało wiemy o jego działaniu, tak tutaj od razu połapałam się w jego zasadach i zawiłościach. Przypadły mi do gustu podziały na magiczne rody, a szczególnie wyraźne zaznaczenie podziałów społecznych. Czuć, że faktycznie miały wpływ na świat przedstawiony, a nie istniały tylko na papierze. Ciekawa jest też magia naszej głównej bohaterki, chociaż innych postaci już lekko przesadzona.

    Do gustu przypadła mi też zagadka i całe śledztwo oraz intrygi z nim związane. Faktycznie była dobrze rozpisana na całą książkę, a prowadzenie fabuły pozwalało na spekulacje i samodzielne próby dochodzenia do prawdy, co niezwykle lubię. No i na pewno było angażujące i wciągające, bo książkę przeczytałam praktycznie na dwa razy.

    
    Główną wadą książki jest wątek romantyczny. A nawet trochę ciężko nawet tak mi to nazwać, bo mamy do czynienia z hate-love. Od pierwszego spojrzenia Nevada praktycznie zakochuje się w Roganie, a precyzując, to jest po prostu na niego napalona. Nawet, kiedy gość ją porwał, to ona zachwyca się jego oczami! Wokoło naszej bohaterki trwa chaos i zagrożone jest jej życie, a ona rozmyśla, jakby się tu z nim przespać, ale po sekundzie sama siebie napomina, że nie może przekraczać tej granicy. No i tak w kółko. Gdyby za każdą taką sytuację w książce płacono mi złotówkę, to byłabym już bogata.


    Gdyby nie to, że Nevada myślała praktycznie o jednym, to byłaby postacią, którą mogłabym polubić. Twarda babka z ciętym językiem, ale nie radząca sobie ze wszystkimi problemami pstryknięciem palcami i całą masą super umiejętności. Dodatkowo dojrzała i troszcząca się o swoją rodzinę. No ale niestety było to „ale”.
    Pozostała dwójka głównych postaci, to bad boye. I to tak skonstruowani, że mamy złego złego chłopca Adama i dobrego złego chłopca Regana. Teoretycznie mają być inni, ale tak naprawdę Regan też jest rozpuszczonym szlachcicem, który chce coś konkretnego dostać. Tylko ma czasem „dobre serduszko”. Jeśli się to mu opłaca. Adam kreowany jest na totalnego dupka, żeby nie było wątpliwości, komu mamy kibicować. Obaj koniec końców byli dla mnie neutralni. Widziałam już dużo takich postaci i nie są jakoś oryginalnie napisani, ani tak, żebym ich polubiła.
    Na wyróżnienie zasługuje też rodzina Nevady. Szkoda, że nie poznaliśmy wszystkich z nich trochę bliżej, ale na razie dla mnie zdecydowanie są na plus.


    Końcowo książce przyznaję jednak 7/10. Troszkę niepewnie, bo wady w moim odczuciu były dość spore, ale nie przeszkadzały mi bardzo w czytaniu, bo przez książkę płynęłam, a świat powieści mnie pochłonął. Jednak ostrożnie podchodzę do kolejnych części, bo jeśli wątek romantyczny nadal pozostanie w tej formie i przyćmi fabułę, to na pewno będę zgrzytać zębami. Albo rzucać książką.

Komentarze

Popularne posty