Recenzja książki "Shadow of the Sith" autorstwa A. Christophera

    Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki „Shadow of the Sith” autorstwa Adama Christophera. Nie miałam z tym autorem wcześniej styczności, a i książka nie porusza mojej ulubionej tematyki, więc nie podeszłam do niej od razu, a potem podchodziłam dość ostrożnie. Jak ostatecznie wypada?

Wszystkie zdjęcia zawdzięczam Mateuszowi Nowakowi. Dzięki wielkie raz jeszcze!

    Opis od wydawcy:

    Luke Skywalker i Lando Calrissian powracają w powieści, której akcja toczy się między „Powrotem Jedi” a „Przebudzeniem Mocy”.

    Imperium jest martwe. Prawie dwie dekady po bitwie o Endor, resztki sił Palpatine'a uciekły w najdalsze zakątki galaktyki. Ale dla bohaterów Nowej Republiki niebezpieczeństwo i strata są nieodłącznymi towarzyszami, nawet w tej nowo powstałej epoce pokoju.

    Mistrza Jedi Luke'a Skywalkera nawiedzają wizje ciemnej strony, przepowiadające złowieszczy sekret rosnący gdzieś w głębinach kosmosu na martwym świecie zwanym Exegol. Zakłócenie w Mocy jest niezaprzeczalne... Najgorsze obawy Luke'a potwierdzają się, gdy jego stary przyjaciel, Lando Calrissian, przychodzi do niego z doniesieniami o nowym zagrożeniu ze strony Sithów.

    Po tym, jak jego córka została porwana z jego ramion, Lando szukał w gwiazdach śladów swojego zaginionego dziecka. Ale każda nowa plotka prowadziła tylko do ślepych zaułków i gasnących nadziei – dopóki nie spotka Ochi z Bestoon, zabójcy Sithów, którego zadaniem jest porwanie młodej dziewczyny.

    Prawdziwe motywy Ochiego pozostają ukryte dla Luke'a i Lando. Na księżycowym złomowisku tajemniczy wysłannik Wiecznych Sithów przekazał zabójcy święte ostrze, obiecując, że da mu ono odpowiedzi na pytania, które dręczyły go od czasu upadku Imperium. W zamian musi wykonać ostatnią misję: wrócić do Exegol z kluczem do chwalebnego odrodzenia Sithów – wnuczką samego Dartha Sidiousa, Rey.

    Gdy Ochi poluje na Rey i jej rodziców na krańcu galaktyki, Luke i Lando ścigają tajemnicę cienia Sithów i pomagają młodej rodzinie walczącej o życie.


    Trzeba zacząć od tego, że to bardzo ważna książka w kontekście budowania uniwersum i swoistego pomostu pomiędzy oryginalną trylogią a sequelami. Wyjaśnia też całkiem sporo dziur fabularnych i obudowuje wątki wokół „Skywalker. Odrodzenie”. I choć za samym filmem zdecydowanie nie przepadam, to robi to naprawdę dobrze. Podczas lektury oglądałam sobie nawet wybrane sceny i idealnie się łączą oraz wyjaśniają niektóre głupoty.


    Nie tylko jednak do filmów mamy odwołania, bo nawiązaniami ta książka stoi. Są więc odwołania między innymi do innych książek np. trylogii „Koniec i początek”, „Dark Legends” czy nawet serii dla dzieci „Co kryje Dzika Przestrzeń?”, komiksów i tu przede wszystkim „Prosto w ogień” z serii Vader, gry „Battlefront II”, a nawet w pewnym sensie do Wielkiej Republiki lub legendarnej adaptacji „Zemsty Sithów”. Jest tego mnóstwo na każdym kroku, ale jednocześnie nie są nachalne i moim zdaniem dobrze wplecione w fabułę. Z gościnnych występów postaci moimi faworytami są Shriv Suurgav oraz Lina Graf. Autentycznie się uśmiechałam jak głupia, kiedy się pojawili.

    Nawet jeśli nie sam autor, to widać, że ktoś tutaj mocno się przyłożył do łączenia tej książki z szerszym uniwersum.

    Kolejnym plusem tej książki jest klimat. Momentami mocno mroczny i lekko niepokojący, a niektóre sceny są dość mocne jak na gwiezdne wojny. I tutaj nawet mam na myśli niektóre rozbudowane filmowe, które przecież wiedziałam, jak się skończą. I chociaż zakończenie właśnie jest znane, to mnie podczas lektury bardzo książka wciągnęła swoim „jak do niego dojdzie?”.


    Osobiście nie jestem fanką Sithów, ale jeśli wy jesteście, to też będzie książka dla Was. Naprawdę mocno rozbudowuje ich lore w kanonie i robi to w taki sposób, że nawet mnie zainteresowało, chociaż z początku kręciłam nosem.


    Chociaż książka porusza bardzo wiele wątków, to podobało mi się w niej to, że podczas ważniejszych scen bardziej akcyjniakowych, skupialiśmy się na jednym wydarzeniu, nawet jeśli nasze postacie były rozdzielone. Co mam na myśli? Nie mamy równoległego prowadzenia dwóch ważnych zdarzeń i przeplatania np. raz rozdział Luke, raz rozdział Lando. Wiem, że wiele osób narzekało na takie wielowątkowe prowadzenie akcji w Wielkiej Republice, że mocno wybija z rytmu i burzy zainteresowanie, więc tutaj powinny być zadowolone. 

    Teraz chciałabym powiedzieć dwa zdania o postaciach. Najbardziej do gustu przypadła mi chyba kreacja Lando, chociaż nieraz podczas lektury było mi go po prostu żal. W miarę podobało mi się też prowadzenie Luke'a. Może nie jest to mój ulubiony Luke, ale na pewno wypada dużo lepiej niż na przykład w „The Mandalorian”. 

    Rodzice Rey wypadają w porządku, chociaż to z jej ojcem mamy większe szanse się zrzyć, bo momentami obserwujemy wszystko z jego perspektywy. Za to największy problem mam w tej książce z Rey. Dlaczego? Moim zdaniem niekoniecznie zachowywała się na swoje sześć lat. Przez pierwszą część książki robiła raczej za kukiełkę chodzącą za dorosłymi i mało emocjonalnie przeżywającą kolejne wydarzenia, a w końcówce właśnie nagle zaczęła podchodzić do wszystkiego mocno emocjonalnie. Sporo tutaj winu może ponosić perspektywa Dathana, który ma po prostu trochę większe problemy na głowie niż przejmowanie się strachem córki, przez co jest on raczej pomijany w narracji.

    Jak nie lubiłam Ochiego, tak zdecydowanie nie lubię nadal, chociaż trzeba przyznać, że jest pisany konsekwentnie jako największy debil roku. Tutaj mamy też wątek „edukacyjny”, czyli obrazowo pokazane, dlaczego nie warto łączyć mrocznej magii Sithów oraz alkoholu.

    Powiedzieć, że polubiłam Kizę i Komat, to może trochę za dużo, ale na pewno podobało mi się przedstawienie ich postaci, z czego ta pierwsza jest zdecydowanie postacią tragiczną. Z innych pobocznych bohaterów cieszę się z pojawienia Enrica Pryde i Beaumonta Kina, czyli dwóch postaci z Epizodu IX. Zawsze lubię rozbudowy postaci filmowych, które nie miały w nich zbyt dużej roli, a jednak były w jakiś sposób ważne. Na pewno też bym nie narzekała, gdyby jeszcze pojawili się w kolejnych pozycjach i dostali kolejny kawałek swojej historii. Ucieszyło mnie też konsekwentne utrzymywanie pozycji Lora San Teki jako pomocnika przy budowie zakonu Luke i badaniu artefaktów Mocy.


    Podsumowując, „Shadow of the Sith” to naprawdę dobra i ważna w kontekście całego uniwersum książka. Trzymam kciuki za jej szybką premierę w naszym kraju, bo nawet osoby, które nie są jakimiś szczególnymi fanami sequeli powinny mieć możliwość się z nią zapoznać. A wy czytaliście? Albo planujecie?

Komentarze

Popularne posty