Recenzja książki "Gorath. Uderz pierwszy" autorstwa J. Stankiewicza

     Dzisiaj przychodzę do was z pierwszą książką, którą udało mi się przeczytać w lipcu, czyli „Gorath. Uderz pierwszy” autorstwa Janusza Stankiewicza. Sprawdźmy więc, jak wypada debiut autora!



    Opis od wydawcy:

    Gorath – ukrywający się przed prawem zabijaka i awanturnik, półork półczłowiek – wpada w ręce władz i dostaje propozycję nie do odrzucenia. Ma przeniknąć do organizacji płatnych zabójców – Nocnych Cieni, poznać ich strukturę, metody działania i przywódców, by w odpowiednim momencie wystawić ich siepaczom Władców. W zamian uzyska darowanie win i wolność.

    By zdobyć zaufanie Cieni, Gorath musi stać się jednym z nich, a żeby poznać tajemniczych przywódców, musi zabijać sprawniej niż pozostali. Szybko przekonuje się, że nie jest to czysta robota, a podczas likwidacji celów giną też postronni. Zaczyna rozumieć, że nie można być zawodowym mordercą i nie staczać się coraz bardziej w mrok.

    Nocne Cienie mają jednak własne metody na zapewnienie lojalności członków. Podczas Rytuału Przejścia Gorath otrzymuje mistyczny tatuaż. Musi się go pozbyć jak najszybciej, by móc wystąpić przeciw zabójcom. Upragniona wolność wymaga od Goratha ostrożnego lawirowania między Nocnymi Cieniami, ludźmi kontrolującej go Władczyni oraz jedną z kupieckich gildii. Jej zamorskie powiązania musi odkryć, aby opłacić pomoc elfów – bez nich zawsze będzie na czyjejś smyczy.

    Gorath stara się podchodzić do misji na zimno, jednak wbrew sobie z niektórymi spośród Nocnych Cieni zaczyna go łączyć więcej niż znajomość i zdrada nie przyjdzie mu łatwo, zwłaszcza gdy odkryje, jakimi motywami kieruje się ich przywódca. Odtąd nie będzie już pewien, kto stoi po właściwej stronie oraz czy on którąkolwiek ze stron powinien wybrać.

    Pierwszy tom 3-częściowego cyklu, w którym krew leje się często i gęsto, a podział na tych dobrych i tamtych złych nie istnieje. W każdym mieszają się dwie strony mocy.


    Na początku książki autor wrzuca nas na głęboką wodę – moim zdaniem aż trochę za głęboką. Pojawia się sporo nazw, postaci, zależności w świecie, jakby od razu chciał nam wytłumaczyć wszystko, ale jednocześnie powiedzieć o świecie niewiele. Niby poznajemy główne założenia, ale nadal wydaje się on obcy i znajomy zarazem. Mamy orki, mamy elfy, mamy mieszańców i da się wyłapać, że to ci pierwsi rządzą w Imperium. Zabrakło mi jednak odrobinę bardziej nakreślonych pozycji i różnic między rasami i spokojniejszego wprowadzenia w świat. Potem jednak ekspozycja trochę się „uspokaja” na rzecz akcji, a książka zdecydowanie zaczyna wciągać.


    Na pewno dużą zaletą książki są opisy akcji właśnie. Autor ma całkiem dobry styl, szczególnie jak na debiutanta, a świat przedstawiony jest bez upiększeń. Krew więc leje się strumieniami, a trup ścieli gęsto. Żaden bohater nie dostaje taryfy ulgowej i momentami podczas czytania miałam wrażenie, że zginąć może każdy i autentycznie obawiałam się o los niektórych postaci pobocznych. 


    Akcja książki przez sporą część czasu prowadzona jest linowo „od jednego questa do drugiego”. Nie przeszkadzało mi to jednak jakoś bardzo, a choć zlecenia naszych Cieni bywały raczej mocno typowe i schematyczne, to dobrze się je czytało. Nie pogardziłabym jednak odrobinę większą ilością polityki i spisków, ale to już moje osobiste preferencje. Kilka wątków umiejętnie powraca jednak w późniejszych wydarzeniach i przez to miałam wrażenie, że żadna z przygód Goratha nie była zbędna i pokazano ją po coś konkretnego.


    Gorath jest bohaterem, którego schemat bardzo dobrze znamy. Teoretycznie twardziel i zabijaka jakich mało, ale z drugiej strony wrażliwy na los niewinnych i niewątpliwie podążający za swoim kodeksem moralnym. Mimo tego zdecydowanie da się go lubić i z uwagą śledziłam jego losy.
    Na wzmiankę zasługują też kobiety pojawiające się w książce. Mamy tutaj cały ich przekrój: od wojowniczek do pięknych intrygantek czy władczyń, złodziejek, psychopatek lub po prostu pań lekkich obyczajów. Wszystkie bohaterki są na swój sposób silnymi kobietami, ale na szczęście nie rzucającymi się ratować świat. Każda inaczej prezentuje swoją siłę, ma swoje cele, ambicje i różny charakter. Najbardziej polubiłam Noelle oraz Moranę i chętnie poznałabym ich dalsze losy.


    Książka jest dość krótka; przez to czasami można mieć wrażenie, że akcja pędzi do przodu, a bohaterom przydałoby się jeszcze odrobinę miejsca, żeby móc się rozwinąć. Po lekturze uświadomiłam sobie, że większość z postaci drugoplanowych ma tak naprawdę jedną, główną i wyróżniającą je cechę. Nie przeszkadzało mi to przy czytaniu, ale mam nadzieję, że w kolejnych częściach bohaterom uda się jeszcze bardziej rozwinąć.


    Zakończenie zdecydowanie przypadło mi do gustu. Z jednej strony zamyka większość wątków, ale pozostawia też pole do dalszych domysłów, a z drugiej jest po prostu „epickie” i pełne mniejszych zwrotów akcji. Na uwagę zasługuje też pojawiające się przez całą książkę odwołanie do tytułu. Niby taki drobiazg, ale bardzo mi się spodobał.

    

    Od strony technicznej nie mam książce wiele do zarzucenia. W tekście wyłapałam tylko jedną literówkę.

    

    Podsumowując, uważam książkę za udany debiut. Nie jest może wybitna i odkrywcza, ale jeśli lubicie krwawą fantastykę bez upiększeń, to zdecydowanie powinna wam się spodobać. Na pewno będę z uwagą obserwować dalsze poczynania autora i trzymać kciuki, żeby kolejna książka uniknęła kilku potknięć tej.


    Za egzemplarz i możliwość przeczytania książki dziękuję autorowi.

Komentarze

Popularne posty