Recenzja komiksu "Vader. Mroczne wizje"

     Nie będę ukrywać, że wahałam się przed zakupem komiksu „Vader. Mroczne wizje”. Raz, że gdy widzę połączenie słów „Vader” i „komiks”, od razu przewracam oczami, bo w tej kwestii moim zdaniem powiedziano już dawno wszystko i powinno zostać odpuszczone, a dwa że komiks okładkowo kosztuje 50 zł, co jest ceną, nie ukrywajmy, bardzo wysoką. Gdybym się postarała, to mogłabym kupić za te pieniądze sporą książkę w twardej oprawie. Udało mi się jednak komiks dorwać za nieco ponad 30 zł, więc uznałam, że kupię do kolekcji i „z dziennikarskiego obowiązku”. Sprawdźmy więc, czy bardzo tego żałuję.


    „Mroczne wizje” są zbiorem pięciu osobnych zeszytów, które z założenia miały przedstawić Vadera z innej, niekoniecznie znanej nam strony. Za scenariusz do wszystkich odpowiada Dennis Hallum. Przed tym komiksem nie miałam z panem styczności. Rysunki to bardziej skomplikowana sprawa, bo do każdego zeszytu mamy innego rysownika, a dodatkowo za trzeci odpowiada aż dwóch, więc zajmę się rysunkami przy każdej z historii.


    Pierwsza historia nosi tytuł „Wybawca” i jest moim zdaniem najlepsza pod względem scenariusza oraz rysunków. Poznajemy tutaj historię z perspektywy chłopca, którego planetę terroryzuje potwór. W strachu przed nim jej mieszkańcy zeszli pod ziemię, a na powierzchnię wychodzą tylko wtedy, gdy stwór śpi. Podczas jednego z wyjść, potwór niespodziewanie przedwcześnie się budzi, kiedy o ziemię rozbija się myśliwiec TIE z Vaderem na pokładzie. Jak sam tytuł wskazuje, Vader walczy z potworem, a chłopiec postrzega go jako wybawcę ich planety, Czarnego Rycerza z magicznym czerwonym mieczem, który przybył ich uratować. Jest to zdecydowanie ciekawy zabieg i faktyczne postawienie Vadera w roli, w jakiej go jeszcze nie widzieliśmy. Wszystkiemu towarzyszą epickie rysunki autorstwa Paolo Villanelliego, które bardzo dobrze oddają à la baśniowy klimat całej historii.


⸻ 

   

 Kolejna historia zatytułowana „Nie do przyjęcia” zabiera nas na pokład imperialnej jednostki, której dowódca jest przerażony możliwością niewykonania zadania zleconego przez Vadera. Do tego stopnia, że kiedy wszyscy świętują niewątpliwy sukces, on w przerażeniu rusza w pościg za jednym ocalałym rebeliantem. Podejmuje co raz to bardziej desperackie kroki, gotów poświęcić nawet całe skrzydło myśliwców TIE, aby tylko nie zawieść Vadera i nie zostać przez niego uduszony. Całość prowadzi do niezbyt szczęśliwego finału. Historia, choć oparta na oklepanym motywie, nawet przypadła mi do gustu. Zapewne część zasługi można przypisać rysunkom Briana Levela, które doskonale oddają klimat przerażenia i desperacji.




    Trzecia historia „Wysoki, mroczny i przystojny” po publikacji w USA wywołała wiele kontrowersji. Mamy tutaj do czynienia z historią asystentki lekarza Vadera, która ma obsesję na punkcie Mrocznego Lorda. Wydaje jej się, że jako jedyna go rozumie, a on potajemnie odwzajemnia jej miłość. Zbiera po nim pamiątki z operacji i każde spotkanie z Vaderem interpretuje tak, żeby pasowało do jej zaburzonej rzeczywistości. Cała historia wypada średnio, ale nie wysnuwałabym tutaj jakiś absurdalnych wniosków na temat poniżania nią kobiet, bo w roli pielęgniarki mógłby być równie dobrze pielęgniarz i nic by to w samej historii nie zmieniło. 

    Za rysunki do tego zeszytu odpowiadają David Lopez i Javier Pina. Główna historia jest rysowana brzydką kreską, odrobinę lepiej wypadają wyobrażenia o przyszłości głównej bohaterki, ale nadal są to rysunki bez szału.




Przedostatni zeszyt, „Zapaleniec” opowiada historię chłopca, któremu Imperium zabiło ojca, bo nie odważył się strzelić do szturmowców. Po latach chłopak dołącza do Rebelii i poruszając dowództwo swoją opowieścią, dostaje zezwolenie wyruszenia na ważną misję, gdzie jego ścieżki przecinają się z Vaderem. Całość kończy się w przewidywalny sposób i jest co najwyżej przeciętna. Rysunki Stephena Mooney'a są poprawne, ale nie jakoś wybitne i zapadające w pamięć.



    Ostatni zeszyt zatytułowany „I tak nie uciekniesz...” sprowadza się do historii obcego, którego goni przez puszczę Vader, a nasz bohater niechcący zranił się rośliną powodującą halucynacje. Dostajemy więc psychodeliczne wizje Vadera na planszach komiksowych autorstwa Geraldo Borgesa. Gdyby nie rysunki ratujące jakoś historię, to zdecydowanie zapomniałabym o niej pięć minut po przeczytaniu. 


    Podsumowując, zbiór zawiera dwie dobre historie, jedną kontrowersyjną i dwie przeciętne/słabe. Osobiście nie poleciłabym komiksu, chyba że chcecie wesprzeć polskiego wydawcę, mieć w kolekcji i dorwiecie za cenę niższą niż okładkowa.

Komentarze

Popularne posty