Recenzja książki „Rok szczura. Widząca”

 „– Czy ty w ogóle masz pojęcie, jak to jest?! Kiedy robią z ciebie kompletnego idiotę, a potem zmieniają w przedmiot, który każdy może złapać za ogon i powlec, gdzie mu się żywnie podoba?! [...] Kiedy w każdej kolejnej chwili musisz walczyć o swój rozum, wiedząc, że nie doczekasz się znikąd pomocy?!”


Chyba każdy ma autora, którego książki uwielbia. W moim przypadku jest to prawdopodobnie Olga Gromyko. Jej powieści mają to do siebie, że mogłabym je pochłaniać całymi dniami i prawdopodobnie nigdy by mi nie zbrzydły. Dlatego w tym miesiącu zdecydowałam się na ponowne przeczytanie trylogii (a w oryginale dylogii) „Rok szczura”, z którą do czynienia pierwszy raz miałam w gimnazjum. I już na wstępie muszę przyznać, że jest to seria zupełnie inna niż pozostałe książki Gromyko, przez co i oceny wśród fanów autorki są, bardzo mieszane (chociaż na portalu lubimyczytać jej średnia to 7.1, więc źle nie jest). Ale może zacznijmy od początku.



AUTOR: Olga Gromyko

TYTUŁ ORYGINAŁU: Год крысы. Видунья

WYDAWNICTWO: Papierowy Księżyc 

LICZBA STRON: 486 

ROK WYDANIA: 2014

GATUNEK: fantasy

„Pierwszy tom trzytomowej sagi, która opowiada losy Ryski – wiejskiej dziewczyny wykazującej pewne zdolności jasnowidzenia, której w pełnej przygód wędrówce towarzyszą: jej przyjaciel z dzieciństwa Żar – złodziejaszek i znaleziony na drodze szczur Alk – który właściwie szczurem nie jest.

Daj się porwać niezapomnianej przygodzie z dużą dawką humoru, którą potrafi zapewnić tylko proza Olgi Gromyko.

Z tysiąca ścieżek utkany jest ludzki los i tylko Najjaśniejsza Bogini wie, dokąd prowadzą. Alk pragnie władzy i sławy, Żara nęci bogate i wygodne życie, a Ryska marzy o cichym rodzinnym szczęściu. Jednak żeby jedno marzenie się spełniło, czasem trzeba zrezygnować z innych.

Szeroki świat poza granicami rodzinnej wioski jest dziwny i groźny. Czy młodej wędrowniczce starczy szczęścia, by uniknąć niebezpieczeństw i dokonać właściwego wyboru? Czy właściwy wybór w ogóle istnieje?

Jak potoczą się losy Ryski i jej towarzyszy? Czy już zawsze będą tułaczami i zbiegami? Póki trzymają się razem, jest nadzieja na szczęśliwe wywinięcie się z każdej awantury.”

 

Zanim przejdę do fabuły i bohaterów, koniecznie muszę pomarudzić na to, co u wydawnictwa jest już chyba standardem. Mowa oczywiście o literówkach, których w książce jest dość sporo. Nawet mnie to już nie zaskakuje, ale wciąż jest męczące. 

No dobrze, ale co z ważniejszymi aspektami historii, czyli, chociażby, fabułą? Olga Gromyko zabiera czytelnika w niezwykły świat, w którym ludzie jeżdżą na krowach oraz nietoperzach, a ścieżki losu są widoczne dla wielu osób. No, może nie tak wielu, ale wędrowcy, a tym bardziej widzący nie są czymś nadzwyczaj rzadkim. 

Jedną z takich widzących jest Ryska. To bohaterka dość nietypowa jak na pozycję fantasy, a także dla tej autorki, ponieważ większość przedstawianych przez nią kobiet to osoby silne i samowystarczalne, dość buntownicze. Tym razem jednak Gromyko ukazuje czytelnikom postać zahukanej dziewczyny z malutkiej wioski. ⅓ książki ukazuje dzieciństwo dziewczyny, pozwalając zrozumieć, dlaczego jest taką, a nie inną osobą. A życie Ryski łatwe nie było. Same jej narodziny to wynik dokonanego przez wrogiego żołnierza gwałtu, co sprawia, że ojczym dziewczyny jej nienawidzi. Niczego nie ułatwia fakt, że jej mieszana krew objawia się w nietypowych, żółtych oczach, charakterystycznych dla narodu Sawrian. To wszystko sprawia, że dziewczynka jest obiektem kpin rówieśników oraz pogardy wielu dorosłych. W końcu jej życie jednak poprawia się trochę, gdy zostaje oddana na służbę do majątku wuja. Co prawda musi całymi dniami pracować, ale przynajmniej ma co jeść i nikt jej nie bije. Poznaje nawet swojego przyjaciela, starszego kilka lat Żara. 

Tak mijają jej lata, aż w końcu dziewczyna, rozgoryczona decyzją wuja, postanawia uciec, zabrawszy ze sobą jedynie jedną z krów, odrobinę pieniędzy i uszyte na potencjalny ślub ubrania. A czemu te ostatnie? Otóż dla Ryski największym celem w życiu jest znalezienie sobie męża i posiadanie dzieci. Dość nietypowe jak na fantasy, czyż nie? I, jak się szybko okazuje, trudne do spełnienia, bo biedaczka pakuje się w dość zagmatwaną sprawę.

A wszystko zaczęło się, jakże by inaczej, od szczura. I to nie byle jakiego, ale jednego z tych, które wożą przy sobie wędrowcy. Zwierzę, jak szybko się okazuje, ma na imię Alk i wcale szczurem nie jest. Przynajmniej nie do końca. Po prostu miał pecha, bo, jak sam twierdzi, powinien zostać wędrowcem. Czy to prawda i wybór jego nauczycieli nie był uczciwy? A może Alk po prostu nie może się z nim pogodzić? Tego niestety jeszcze się nie dowiadujemy. Wbrew temu, co twierdzi opis, mężczyzna nie pragnie władzy i sławy. Chce raczej zmienić swój los i zostać prawdziwym wędrowcem, co, jak twierdzi, całkowicie mu się należy. Dlatego dogaduje się z Ryską, która ma zawieść go do mieszkającego w jednym z miast krewnego. W zamian dziewczyna dostanie dość sporą ilość złota, która pomogłaby jej się wygodnie ustatkować.

Sam Alk to chyba mój ulubiony bohater, chociaż jest jednocześnie tą osobą, której na żywo bym nienawidziła. Pełen pogardy, złośliwy, nieuprzejmy, mający wyjątkowo zmienne humorki... Z drugiej strony potrafi pokazać swoją milszą stronę i czasem naprawdę tłumaczy coś Rysce, zamiast się z niej śmiać i wydaje się mimo wszystko coraz bardziej dbać o towarzyszy. Mimo tego, że czasami naprawdę pragnęłam mu przywalić, to jego sarkastyczne uwagi sprawiały, że nie mogłam się nie uśmiechnąć. Jeszcze jeden ważny fakt – Alk to Sawrianin, co zdecydowanie nie poprawia relacji między nim i Ryską. 

Po drodze do miasta ta dwójka natrafia na Żara, który po ucieczce z majątku został złodziejem. Chłopak, mający podejście do świata znacznie bardziej praktyczne niż jego przyjaciółka, decyduje się dołączyć do tej dwójki. I o ile wydawać by się mogło, że on i Alk się nienawidzą, to, gdy tylko w pobliżu nie ma Ryski, dogadują się wyśmienicie, a ich złośliwe charaktery nieźle się uzupełniają.

Pierwsza część trylogii jest tak naprawdę swoistym wstępem. Akcja biegnie tu dość powoli i bez szczególnych zwrotów akcji, ale nie da się też nudzić. Pod koniec też można wyczuć, że to początek czegoś większego. Ogólnie mimo braku większych zaskoczeń, dzięki wydarzeniom mającym miejsce podczas wędrówki bohaterów oraz ilości humoru czyta się naprawdę lekko i szybko. Autorka w świetny sposób ukazuje sposób myślenia ludzi w dawnej wsi, gdzie kobieta miała zdecydowanie mniej praw, a znacznie więcej obowiązków niż mężczyzna. Do tego cały świat jest niezwykły, a mogący dostrzec ścieżki losu widzący i wędrowcy oraz szczegóły ich daru i sposobu działania to naprawdę świetny pomysł. To wszystko sprawia, że książka jest w pewnych aspektach nietypowa, a przez to jeszcze przyjemniejsza do czytania. Zresztą mogę już zdradzić, że kolejne części są jeszcze lepsze, chociaż „Rok szczura” nie jest serią, która spodoba się każdemu. To lekkie, szybkie czytadło idealne na zimowy wieczór, którego dodatkowymi zaletami są bohaterowie i kreacja świata. 

Komentarze

Popularne posty