Recenzja książki „Magia wyklęta”

 „Strach i zawiść. Tyle wystarczy, by wybić tych, którzy się od nas różnią. Tyle wystarczy, by zapomnieć o tej ludzkiej cząstce, która nas łączy. Strach i zawiść wystarczą, żeby w innym widzieć już tylko demona.” 


„Drogę do Wyraju” oceniłam jako udany debiut i dobrą książkę. Dobrą na tyle, bym praktycznie od razu po skończeniu jej sięgnęła po kolejną część. Jak więc wypada drugi tom serii „Demony Welesa”? 


AUTOR: Kamila Szczubełek

WYDAWNICTWO: Papierowy Księżyc

LICZBA STRON: 424

ROK WYDANIA: 2022

GATUNEK: fantasy 



Wiele trylogii cierpi na tak zwany „syndrom drugiego tomu” i środkowa część historii okazuje się najsłabsza. W tym przypadku na szczęście jest wręcz przeciwnie, bo „Magia wyklęta” stoi poziom wyżej niż poprzedni tom serii. Ale zanim przejdę do bardziej szczegółowej recenzji, pozwolę sobie standardowo przytoczyć opis, który znaleźć można z tyłu okładki:

„Księżyc czerwienią zajdzie, a w ludziach żądza mordu zapłonie. Niepojęte zwalczy ogniem ten, kto zrozumie.

Niegdyś krystaliczne Księżycowe Jezioro przybiera barwę szkarłatu. Z wiosek i miast znika coraz więcej dzieci. Uczeni Villperuny nie mają wątpliwości: przepowiednia zaczęła się wypełniać.

Królestwu grozi zagłada, a źródłem tragedii mają stać się ci, którzy parają się nieokiełznaną, dziką magią. Wiedźmy, szeptuchy i szamani muszą zaniechać używania swych mocy albo zginąć. 

W chaosie zbliżającej się wojny spragniony zemsty Elgan zapomina o dręczącej go tajemnicy przeszłości, Dorada zmaga się z trudami teraźniejszości, a Mirosław musi stawić czoła niechcianej przyszłości, którą zaplanowała dla niego wróżebna moc.    

Czy da się poskromić magię wiedźm i potężną moc ognia, kryjącą w sobie tajemnice światów? Czy w chaosie rozpętanym przez starą przepowiednię Elgan odnajdzie Itrisa, by dokonać zemsty? Czy Dorada poskromi niebezpieczną moc, która w niej żyje? 

Wszystko może wydarzyć się w świecie, w którym istnieje magia wyklęta.”


No musicie przyznać, brzmi dość ciekawie. Dziwna przepowiednia, ciągłe zaginięcia dzieci, widmo wojny, a do tego osobiste kłopoty, z którymi muszą zmierzyć się bohaterowie pierwszej części – jak dla mnie to zapowiedź naprawdę ciekawej historii. 

I taka jest „Magia wyklęta”. Angażująca tak bardzo, że nawet nie zauważyłam, kiedy pochłaniałam kolejne rozdziały, spragniona poznania kolejnych wydarzeń. 

Ale może przejdźmy do konkretów. W tym przypadku nie możemy wskazać już jednego głównego bohatera, ponieważ w książce przeplata się kilka perspektyw. To doskonały zabieg pozwalający nie tylko bliżej poznać czytelnikom ważne postacie, ale i sprawiający, że uzyskujemy szerszy obraz wydarzeń mających miejsce w książce. A dzieje się dużo. 

Przede wszystkim ważną rolę zaczyna odkrywać Wanda, która dotychczas była postacią epizodyczną i w poprzedniej części pojawiała się tylko na moment w dwóch rozdziałach. Czarodziejka na początku nie wywoływała we mnie pozytywnych uczuć, ale z czasem dałam radę się do niej przekonać, a jej motywacje zostały naprawdę dobrze dopracowane. To skomplikowana postać, którą można zrozumieć. W pewien sposób stoi po przeciwnej stronie sporu niż reszta bohaterów, ale nie jest zła. Po prostu dysponuje inną wiedzą niż reszta, a to sprawia, że podejmuje dane decyzje. 

Ponownie powraca oczywiście Elgan, który teraz oficjalnie zdobywa miano mojego ulubionego wąpierza. Jego postać także nabiera głębi, a wydarzenia zaczynają głęboko na niego wpływać. Chociaż w tej części poznajemy trochę więcej jego niezwykłej przeszłości, to tak naprawdę pytania zaczynają się mnożyć. Elgan ciągle zaskakuje, a jego natura sprawia, że niekoniecznie antagoniści poprawnie przewidują jego działania. A przede wszystkim ten wąpierz tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że niezależnie od swojej wciąż w większości nieznanej przeszłości w rzeczywistości jest dobrym demonem, mającym serce na miejscu. 

Dorada zdecydowanie dojrzewa, do czego tak naprawdę zostaje zmuszona przez okoliczności. Wciąż jednak pozostaje w pewnym stopniu tą samą dziewczyną, którą poznaje się w pierwszej części. Przestaje irytować, a jej rozterki oraz chęć poznania mocy są całkowicie zrozumiałe i bardzo naturalne. 

Ostatnim z najważniejszych bohaterów jest Mirosław. Jak w poprzedniej części nie wnosił on praktycznie nic, to teraz wręcz przeciwnie. Wciąż jest tym uroczym, naiwnym chłopakiem, ale i on zaczyna dorastać. Wciąż niezmiennie bardzo lubi Elgana, chociaż każdy na jego miejscu miałby wobec wąpierza uczucia zgoła przeciwne. W tej części nie tylko poznajemy lepiej samego chłopaka, ale i jego pochodzenie, co sprawia, że staje się jeszcze ciekawszą postacią. 

Ważną rolę w tekście zaczyna pełnić również wiedźma Zorzanna, która w poprzedniej części była tylko postacią epizodyczną. Została bardzo dobrze rozwinięta, tak jak i reszta bohaterów, co było bardzo przyjemnym odkryciem podczas czytania. Każdy znajdzie swojego faworyta, a ja sama nie mam wśród pozytywnych charakterów postaci, której bym ani trochę nie polubiła. Antagoniści też zaczynają grać większą rolę, a końcówka książki sprawia, że człowiek naprawdę zastanawia się, co takiego kiedyś zrobił Elgan i czy uda się powstrzymać niebezpieczeństwo, które zawisło nad Villperuną. 

W recenzji poprzedniej części narzekałam na pewien chaos wywołany przez sposób prowadzenia wątków i ich ilość. Tutaj zupełnie tego nie ma. Każde wydarzenie ma sens, a wszystko ładnie się ze sobą splata. Muśnięte wątki z poprzedniej części zostały teraz bardzo rozwinięte i widać, że w tekście nie pojawia się nic, co byłoby zbędne. Mało tego, wydarzenia naprawdę wpływają na bohaterów, czego ostatnio brakowało. W historii, w której normalnością stały się polowania na użytkowników magii innych niż czarodzieje i czarownicy, a prabóg niepowstrzymywany przez nieświadomych ludzi odzyskuje siłę, czuć strach i determinację postaci. 

Fabuła nie jest niesamowicie jak skomplikowana, ale to wpływa na powieść bardzo pozytywnie. Mamy wielkie niebezpieczeństwo, którego powstrzymanie wcale nie będzie proste, a do tego rosnący konflikt wywołany strachem. Sprawa przepowiedni też okazuje się bardziej rozbudowana niż mogłoby się wydawać. Chociaż główne wydarzenia są dość proste, to otaczająca wszystko aura tajemnicy i zagrożenia, a także poboczne wątki sprawiają, że ani trochę tego nie czuć. Jedyne, czego człowiek staje się świadomy, to to, że w trzeciej części naprawdę będzie się działo. Jedyne, na co lekko mogę narzekać, to malutki przeskok czasowy, przez który kilka stron zajęło mi odnalezienie się w fabule tej części. Później jednak pojawiły się podsumowania tego, co zdarzyło się w czasie między początkiem tej części a końcem poprzedniej, więc nie nazwałabym tego wielkim problemem. Trzeba też przyznać że fabuła, mimo że opiera się na znanych motywach, jest naprawdę nietuzinkowa i trudno przewidzieć, jak potoczy się w kolejnej części. Było kilka zwrotów akcji, które zdołały mnie zaskoczyć. 

Ponownie na wielkie brawa zasługuje kreacja świata, który w tej części poznajemy bardziej. Nawet bogowie zaczynają grać większą rolę, a same sposoby działania magii i zdolności poszczególnych grup, takich jak wiedźmy czy czarodzieje, zostały świetnie przemyślane i naprawdę intrygują. Same różnice między niektórymi z tych właśnie „zawodów” zostały wyjaśnione na początku kilku rozdziałów w formie fragmentów z mówiącej o tym księgi, a do licznej zbiorowości wszelakich użytkowników magii dołączyli istniejący kiedyś magowie, którzy w tekście przeszli już do historii. 

Historia wciąż utrzymana pozostaje w słowiańskim klimacie, jednak okazuje się, że nie wszędzie wiara pozostaje taka sama. W jednym z królestw wierzy się w bogów greckich, a przedstawione jest to naprawdę dobrze. Dochodzi wtedy też do ciekawej rozmowy o religiach i tym, że ludzie potrzebują w coś wierzyć. Samo spotkanie z Pytią, opisane w interesujący sposób, obfituje za to w niespodziewane informacje, które mogą mocno wpłynąć na fabułę ostatniej części. 

Tak samo jak poprzednio, i teraz tekst czyta się szybko i przyjemnie, tak, jakby płynęło się przez niego. Styl autorki pozostaje lekki, jednak doskonale oddaje mroczniejszy w porównaniu do pierwszej części klimat historii. To sprawia, że od książki trudno się oderwać, a ja sama przeczytałam ją w tempie wręcz ekspresowym, nie zauważając, kiedy pochłaniałam kolejne rozdziały. 

Trzeba też przyznać, że tym razem wydawnictwo wywiązało się z zadania, bo tylko na początku znalazłam jedną literówkę, a książka została wydana pięknie. Okładka jest cudowna, tak samo jak i graficzna strona w środku powieści. Samo patrzenie na tę książkę jest wyjątkową przyjemnością, a na półce obie części prezentują się znakomicie. 

O ile „Droga do Wyraju” była książką dobrą, o tyle „Magia wyklęta” stoi już od niej poziom wyżej, sprawiając tym samym, że jeszcze bardziej ciekawi mnie, jak wypadnie trzecia część. Rozbudowani bohaterowie, bardzo dobry pomysł na fabułę i świetne jej poprowadzenie, niesamowita kreacja świata, a do tego świetny styl autorki sprawiają, że nie mogę doczekać się wydania ostatniego tomu, a tę książkę mogę bez wahania nazwać jedną z lepszych pozycji wśród ostatnio wydanych polskich powieści fantasy. Historia zostaje zakończona w takim miejscu, że czuje się potrzebę jak najszybszego sięgnięcia po kolejną część. Przez to największą wadą staje się to, że trochę czasu minie, zanim ukaże się ostatni tom serii „Demony Welesa”, a do tego czasu pozostają spekulacje na temat tego, co może nam przynieść i co najwyżej ponowne przeczytanie pierwszych dwóch części. Ach, a mogłam czekać, aż wydana zostanie cała trylogia i dopiero wtedy kupić… Chociaż „Magia wyklęta” nie jest książką idealną, to bardzo gorąco mogę polecić ją wszystkim fanom fantasy, którzy potrzebują przeczytać coś angażującego, a zarazem lekkiego na tyle, by przy tym odpocząć i doskonale się bawić. 

Komentarze

Popularne posty