Recenzja książki "Analfabetka, która potrafiła liczyć" J. Jonassona
Zwykle nie czytam literatury pięknej. Kiedy słyszę to hasło, to tak naprawdę nie wiem, czego właściwie się spodziewać po książce. Jednak jako że zostało mi w bingo tylko jedno hasło na planszy z tą tajemniczą literaturą piękną, poprosiłam @malimalibooks, żeby mi coś poleciła. Padło właśnie na "Analfabetkę, która potrafiła liczyć" J. Jonassona.
Opis fabuły:
„Statystyczne prawdopodobieństwo, że mała analfabetka z Soweto lat siedemdziesiątych dorośnie i pewnego dnia znajdzie się w samochodzie do przewozu ziemniaków wraz z królem i premierem Szwecji, wynosi jeden do czterdziestu pięciu miliardów siedmiuset sześćdziesięciu sześciu milionów dwustu dwunastu tysięcy ośmiuset dziesięciu. Tak wynika z wyliczeń tejże analfabetki.”
Tak autor wielkiego międzynarodowego przeboju o "Stulatku, który wyskoczył przez okno i zniknął" (aż w końcu trafił na wielki ekran w święcącej i u nas sukcesy szwedzkiej komedii pod tym samym tytułem) rozpoczyna swą kolejną zwariowaną i przezabawną opowieść. Jej bohaterką jest Nombeko Mayeki, która urodziła się wprawdzie w południowoafrykańskiej dzielnicy nędzy, sercu apartheidu, ale pod szczęśliwą gwiazdą. Dzięki temu po latach przyszło jej jeść kolację z królem i premierem Szwecji. Chociaż w momencie, w którym to się zdarzyło, chyba już nic nie było w stanie jej zdziwić…
Międzynarodowa polityka, skomplikowane zagadki matematyki i fizyki, los chińskich emigrantów, podrabianie starożytnych dzieł sztuki, fanatycy szwedzkiej monarchii, stały kontakt z bombą atomową oraz ludzie, którzy teoretycznie nie istnieją, bo nie figurują w żadnych urzędowych rejestrach, pomimo że można z nimi porozmawiać i ich dotknąć, to tylko niektóre z dziwnych rzeczy, do których przywykła Nombeko, i o których przeczytamy w tej książce. Jonas Jonasson daje lekcję historii najnowszej z przymrużeniem oka, przy okazji sprawiając, że wciągnięty w wir akcji czytelnik będzie się zaśmiewał do łez, przewracając jak najszybciej kolejne strony powieści.
Jak można zobaczyć w opisie, mamy tu do czynienia z humorystyczną historią pełną absurdów. Do stylu autora nie mam nic do zarzucenia. Faktycznie czytało się przyjemnie i szybko oraz kilka razy zdarzyło mi się zaśmiać pod nosem, ale co to wydarzeń mam już mieszane uczucia.
Widać, że autor faktycznie rozplanował sobie fabułę. Nie mamy praktycznie żadnej zbędnej postaci, wszystkie koniec końców powracają, zdarzenia się zazębiają w najmniej spodziewanych momentach, a każdy wątek zdaje się mieć podsumowanie. Mimo wszystko mam jednak z fabułą problem. Nawet w fantastyce lubię, kiedy wszystko jest logiczne w ramach świata przedstawionego. Tutaj logiczne nie było. Chyba że na przykład wypadając z helikoptera z dużej wysokości i lądując na poduszkach człowiek naprawdę przeżyje. Im dalej w książkę, tym z większą ilością absurdów mamy do czynienia. Nie mogę jednak powiedzieć jednoznacznie, że to wada, a raczej bardziej założenia fabularne.
Jako że jestem dość średnia ze współczesnej polityki międzynarodowej, szczególnie krajów poza europejskich, trochę się na politycznych wstawkach męczyłam. Mimo że nie były długie, to niezmiennie towarzyszyło mi przy nich poczucie zagubienia i miałam wrażenie, że gubię dużą część ważnego kontekstu.
Przeszkadzały mi też przeskoki czasu i rozłożenie akcji książki na ponad trzydzieści lat. Nombeko obserwujemy praktycznie od urodzenia, a bliźniaków Pierwszego i Drugiego nawet i przed nim, kiedy to na początku fabuła idzie dwoma torami i opowiada też o ich ojcu oraz matce. Nie umiałam się przez to do końca zżyć z bohaterami. Mieli oni też mało miejsca na przemyślenia i rozbudowaną psychikę, która nie była tu priorytetem. Każda postać ma przypisaną jedną główną cechę charakteru, która ją definiuje, a mimo upływu lat, nie czułam, żeby postacie się jakoś wybitnie zmieniały.
Jako matematyk spodziewałam się trochę więcej matematyki z opisu. Właściwie mamy z nią do czynienia tylko na początku, potem schodzi na dalszy plan. Od kiedy nasza analfabetka nauczyła się czytać, miała rozległą wiedzę z dosłownie każdego tematu. Ot matematykę znała po prostu odrobinę wcześniej i dzięki niej na początku mogła do czegoś dojść.
Podsumowując, całościowo jestem zadowolona z lektury. Jest to lekka oraz zabawna historia idealna na poprawę humoru i odstresowanie się, niestety jednak nie pozbawiona wad. Zapewne szybko kolejny raz nie sięgnę po literaturę piękną, ale nie będę tej przygody wspominać źle.
Komentarze
Prześlij komentarz