Recenzja komiksu "Doktor Aphra. Szczęście i los"
„Nie mieszaj się w to, Aphro. Nie poznałabyś pracy zespołowej, choćby ugryzła cię w twarz.”
Na premierę komiksów z serii „Doktor Aphra” w naszym kraju czekałam długo. Byłam jedną z tych osób, które z oczekiwaniem wyglądały tej zapowiedzi i w końcu się doczekałam. Jak więc wypada „Doktor Aphra”?
Opis od wydawcy:
Kiedy Sojusz Rebeliantów ucieka po klęsce w bitwie o Hoth, dla wyrzutków i ciemnych typów nastaje bardzo niebezpieczny czas. Ale po serii pechowych zdarzeń i ucieczek w ostatniej chwili doktor Aphra wraca do pracy... i rusza po łup swojego życia, zbyt wspaniały, żeby mógł przejść jej koło nosa. Aby zdobyć przeklęte pierścienie z Vaale, Aphra potrzebuje ekipy łowców skarbów, jakich galaktyka jeszcze nie widziała! Ale Ronen Tagge, dziedzic potężnego rodu, pożąda tej samej zdobyczy. Czy drużyna Aphry ma szansę zdobyć bogactwo i sławę? A może w jej szeregach zakamuflował się zdrajca?
Seria „Doktor Aphra” jest już drugą o tym tytule, która ukazała się w naszym kraju od wydawnictwa Egmont i Świata Komiksu. Po sukcesie bohaterki, którą poznaliśmy w serii „Darth Vader (2015)”, w 2016 dostała swój własny one-going dziejący się między epizodem IV a V, a wraz z przeskokiem serii w 2020 roku pomiędzy epizody V i VI, numeracja została wyzerowana. Za obecnie wychodzącą „Doktor Aphrę (2020). Tom I. Szczęście i los” odpowiadają kolejno za scenariusz i rysunki Alyssa Wong oraz Marika Cresta. Dla obu pań jest to debiut w odległej galaktyce.
Tytułowa doktor Aphra jest panią archeolog o wątpliwym kodeksie moralnym. Zdradza wszystkich i wszystko, więc zdecydowanie nie warto jej ufać. Dla Aphry liczą się głównie zysk i przeżycie, o czym szybko przekonują się wszyscy jej towarzysze oraz bliscy.
Fanów serialu „The Book of Boba Fett” zapewne ucieszy pojawienie się postaci Czarnego Krrsantana, czyli byłego gladiatora i łowcy nagród z rasy Wookieech. Mamy tutaj okazję podziwiać jego wcześniejsze losy.
Z nowych bohaterów pojawia się była dziewczyna Aphry, profesor Eustacia Okka, Just Lucky oraz studentka czwartego roku Uniwersytetu Cienia, Detta Yao. Zawsze cieszą mnie nowe, interesujące postacie w uniwersum. Już dawno znudziło mi się wałkowanie w kółko tych samych, więc to zdecydowany plus. Detta bardzo przypomina młodą Aphrę, ale z tej trójki najbardziej zainteresował mnie Just Lucky. Nie będę tutaj wchodzić w szczegóły, żeby Wam nie spojlerować, ale jestem ciekawa, jak dalej potoczą się jego losy.
Głównym antagonistą jest Ronen Tagge, pochodzący z wpływowego rodu posiadającego na własność nawet planety. Ronen zbiera dzieła sztuki i artefakty, żeby potem je zniszczyć. Uwielbia myśleć, że był ostatnią osobą, która miała je w ręku. Cóż, dość oryginalne hobby. Dużo bardziej zainteresowała mnie ciotka Ronena, Domina Tagge. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach dowiemy się o niej czegoś więcej.
Jak w przypadku standardowych przygód doktor Aphry dostajemy całą masę czarnego humoru, zwrotów akcji i zdrad. Nikomu zdecydowanie nie można ufać, a wszystkie sojusze są kruche i zależne od okoliczności.
Udało mi się wyłapać kilka nawiązań do poprzedniej serii o naszej ulubionej pani archeolog, ale jestem pewna, że wiele też przegapiłam. Czytałam tylko te numery serii, które ukazały się w naszym kraju, więc brakuje mi co najmniej pięciu tomów historii. Liczyłam, że może Egmont wyda je w Star Wars Komiks, ale ten w tym roku zostaje oficjalnie zawieszony po dwóch numerach zamykających główną serię „Star Wars (2015)”. Zdecydowanie szkoda.
Na koniec jeszcze dwa słowa o rysunkach. Nie są tak dobre, jak w „Wielkiej Republice”, ale też nie biły po oczach, jak czasami się zdarza. Określiłabym je jako po prostu w porządku.
Podsumowując, nowy start doktor Aphry wypada bardzo dobrze. Cieszy mnie powrót do wątków archeologicznych, a seria jak zwykle obfituje w całą masę czarnego humoru, zwrotów akcji i zdrad. Zdecydowanie polecam wszystkim fanom danie Aphrze szansy.
Komentarze
Prześlij komentarz