Recenzja książki "Mroczne gry" M. Reevesa i M. K. Bohnhoff

    Po krótkiej przerwie od gwiezdnowojennych legend sięgnęłam po „Mroczne gry” M. Reevesa i M. K. Bohnhoff, które pomogliście mi wybrać z książek zalegających na półce. Absolutnie nie wiedziałam, czego się spodziewać, bo tak jakoś wyszło, że nawet nie przeczytałam opisu. Co więc dostajemy?



    Dash Rendar, przemytnik z chwilowo niezdatnym do użytku statkiem wraz ze swoim drugim pilotem Eadenem Vrillem oraz droidem słynącym z opowiadania sucharów Leebo przyjmują pracę jako ochroniarze hologwiazdy Javul Charn z prostego powodu brakuje im pieniędzy, a piosenkarka nieźle płaci. Niestety proste zlecenie ochrony przed psychofanem znacznie się komplikuje, a do gry włącza się Czarne Słońce i inne organizacje. Javul też nie mówi im całej prawdy, a na jej trasie koncertowej dochodzi do coraz to bardziej niebezpiecznych wypadków i sabotaży.

    Początkowo książka zdawała się być oderwana od świata Gwiezdnych Wojen i mogła robić po prostu za jakąś pozycję lekko detektywistyczną i szpiegowską z zagmatwaną intrygą w tle. I cóż, zaczęło mi się to podobać! Wciągnęło mnie rozwikłanie prawdy razem z Dashem i przedzieranie się przez kolejne warstwy kłamstw Javul... Po czym zostałam sprowadzona na ziemię i niestety odniesienia do świata Gwiezdnych Wojen zaczęły się pojawiać na pęczki.

    Z jednej strony ciężko to zaliczyć jako wadę, ale lekko się rozczarowałam, bo miałam nadzieję, że w końcu nie dostaniemy znanej postaci za każdym rogiem, odniesień do wielkiego ratowania galaktyki, ale cóż, najwyraźniej tak się nie da. Mimo wszystko książkę czytało mi się dobrze.

    Pomagał w tym w miarę lekki język, humor i postacie, do których zdążyłam się przywiązać. Jedyne problemy miałam z Javul, której zachowanie momentami było tak nielogiczne, że miałam ochotę jej wytłumaczyć ręcznie, czemu wymykanie się do klubów po nocy, kiedy ktoś planuję cię zabić, jest totalnie złym pomysłem. Albo po prostu powstrzymać ekipę ratunkową i jeśli coś jej się stanie, to cóż, trudno. Nie tęskniłabym zbytnio.

    Całościowo książkę oceniam dobrze, choć bez szaleństw, ale myślę, że szybko wypadnie mi z pamięci jak tona jej podobnych.

Komentarze

Popularne posty