Recenzja książki "Talerz pełen składników" N. Nowak-Lewandowskiej

     Dzisiaj gościnnie witamy na blogu malimalibooks wraz z jej recenzją. Miłej lektury!


Książkę dostałam od wydawnictwa Lucky po zgłoszeniu się do recenzji. Właściwie nie liczyłam na to, że to właśnie mi przypadnie w udziale możliwość napisania opinii, więc bardzo za to dziękuję. Sprawdźmy więc, jak wypada „Talerz pełen składników” autorstwa Natalii Nowak-Lewandowskiej.




Opis fabuły od wydawcy:


    Przyjaźń między kobietami ma potężną moc. Warto o nią walczyć i być częścią siostrzanej wspólnoty.
    Julita, Dorota, Iwona - pozornie różne, połączyło je to, że potrzebowały siostrzanej przyjaźni, kogoś, kto będzie dmuchał w ich skrzydła. Kiedy się spotkały, każda była na życiowym zakręcie.
    Życie singielki nie zawsze bywa beztroskie i pozbawione zmartwień. Po rozwodzie nie od razu przychodzi wyczekiwana ulga, a posiadanie dzieci to nie ciągła radość.

Jednak mając wsparcie w innej kobiecie, idą dalej, choć nie zawsze z uśmiechem. Nieraz trochę pokaleczone, ale wzbogacone o wartościową przyjaźń.

„Zwierzenie się obcej osobie może przyjść łatwiej, bo rzadziej narażamy się na ocenę, może też być początkiem nowej znajomości, nie ma reguły na przyjaźń, nie ma jednego wzoru bliskości, ludzkie relacje bardzo często wymykają się standardom”.




Książka opowiada o trzech zupełnie różnych kobietach, które łączy tylko jedno – wiek. Każda z nich poszła odmienną ścieżką zawodową oraz ma inny status związku. Kończąc czterdzieści lat stwierdzają, że czegoś im brakuje, że muszą coś zmienić. I takim sposobem spotykają się na kursie.


Muszę powiedzieć, że wszystkie główne bohaterki zostały w taki sposób wykreowane, że wydawały mi się bardzo prawdziwe. Teoretycznie mogłabym się z nimi nawet utożsamić, gdyby nie to, że jestem od nich o połowę młodsza i mam zupełnie inne problemy. Jednak ich przemyślenia wydawały mi się prawdziwe – nieraz słyszałam podobne wypowiedzi z ust znajomych mojej rodzicielki.


Książka opowiada o tym, z jakim niezrozumieniem stykają się kobiety w dzisiejszym świecie i jak muszą walczyć o coś, co mężczyznom przychodzi bardzo łatwo a nawet, według niektórych, jest ich prawem. Można tu też przeczytać, że tak naprawdę trzymanie się tradycyjnego modelu rodziny też nie zawsze daje szczęście, zwłaszcza kobietom, które przecież same muszą troszczyć się o cały dom, ogarniać wszystko logistycznie, użerać się z teściową i wcale nie mają czasu dla siebie, podczas gdy mężczyźni właściwie martwią się tylko o swoją pracę i hobby.


Jedna z głównych bohaterek jest rozwódką. Jej wątek opowiada o tym, jak same siebie postrzegają kobiety, którym nie udało się w związku i jak muszą się mierzyć z bólem, choć to niekoniecznie ich wina, że znalazły się w takiej a nie innej sytuacji. A mimo to wyrzucają sobie, co zrobiły nie tak, że za mało się starały. Na szczęście jest tu też powiedziane, że można sobie z taką rozpaczą po nieudanym małżeństwie poradzić, choć nie jest to proste.


Co do ostatniej bohaterki, to jej wątek pokazuje, że kobiety dają się wykorzystywać i wciąż trudno im osiągnąć to, co mężczyznom, nie dlatego, że są mniej utalentowane, ale przez to, że tak postrzegają je mężczyźni. Bardzo mnie irytowało to, jak wobec Iwony zachowywali się faceci z jej biura i z portali randkowych.


Ciekawy wątek odnosił się też do tego, że kobiety potrafią krzywdzić same siebie. Krzywo patrzą na inne przedstawicielki swojej płci i często, zamiast pomóc, wręcz przeszkadzają, a nawet podcinają skrzydła, sprawiając, że takie osoby czują się źle z tym, kim są.


Książkę ogólnie dosyć szybko się czytało, choć muszę przyznać, że miejscami irytował mnie sposób zapisywania dialogów. Można było się w nim pogubić. Trafiło się  też kilka nieścisłości, jak chociażby to, że po przeczytaniu pierwszego rozdziału wiedziałam, że były mąż Doroty ma kochankę w ciąży, a w następnym rozdziale sama Dorota była tym faktem niezmiernie zaskoczona. W książce znalazłam  kilka drobnych błędów – jakby na przykład zabrakło jakiegoś jednego słowa na końcu zdania. 


Podsumowując, książka była ciekawa, choć niektóre fragmenty, zwłaszcza rozważania bohaterek, trochę mi się dłużyły. Książkę polecam wszystkim kobietom, które są nieszczęśliwe w sytuacji życiowej, w której się znalazły. Może ta opowieść sprawi, że nie będą czuły się takie samotne w swoich rozważaniach i również postarają się zmienić coś w swoim życiu.


P.S.     Wiecie, co najbardziej mi się nie przypadło mi do gustu w książce? Imię kochanki męża Doroty. Ja wiem, że to tylko postać poboczna i nie powinnam się tak tym przejmować, ale naprawdę jestem przywiązana do swojego imienia i nie podobało mi się, że ta okropna kobieta dzieli je ze mną.


Komentarze

Popularne posty