Recenzja książki „Loki. Gdzie zaległy kłamstwa”
„Uważam, że wszyscy jesteśmy zdolni do rzeczy, które nigdy by nam nie przyszły do głowy”
Uniwersum Marvela znam dość dobrze, chociaż bardziej ogarniam MCU niż komiksy. Jeszcze bardziej lubię mitologię. A już szczególnie dużą sympatią darzę postać Lokiego, zarówno w filmach i komiksach, jak i jako nordyckiego boga ognia oraz chaosu. Skoro więc wydano u nas tłumaczenie książki „Loki. Gdzie zaległy kłamstwa”, nie mogłam sobie odpuścić zdobycia własnego egzemplarza. Znaczy, mogłabym, gdyby książka nie stała na półce w Empiku w chwili, gdy akurat miałam w portfelu pieniądze. Skoro jednak dałam się skusić i „Loki” stanął na mojej półce, a do tego doczekał się właśnie, przeczytania, to najwyższa pora, by coś o tej historii powiedzieć.
AUTOR: Lee Mackenzi
TYTUŁ ORYGINAŁU: Loki: Where Mischief Lies
WYDAWNICTWO: Olesiejuk
LICZBA STRON: 368
ROK WYDANIA: 2021
GATUNEK: fantasy
„Co by było, gdyby syn władcy Asgardu, bóg psot, Loki, trafił do Londynu pod koniec XIX wieku? Magia, potęga i złośliwość vs. wszechobecna mgła, tajemnicze zaułki i jeszcze bardziej tajemniczy… nieumarli. Przygody, zagadki, humor i organizacja S.H.A.R.P. we wciągającej powieści o dorastaniu i poznawaniu samego siebie. Poznaj młodość Lokiego!”
Opis nie zdradza zbyt wiele, ale dotyka głównego wątku książki, a to najważniejsze. Jest zdecydowanie w punkt, chociaż po przeczytaniu go nie spodziewałam się emocji, które wywoła we mnie ta książka.
Najprościej będzie mi zacząć od strony wizualnej. Okładka jest śliczna, mroczna i pasująca do treści. Jedyny problem jest taki, że niesamowicie łatwo brudzi się, gdy się jej dotyka, szczególnie z tyłu. Doszło do tego, że musiałam ją umyć chusteczką nawilżającą, by zmyć odciski palców. Tak tylko ostrzegam, że trzeba się na to przygotować.
Tłumaczenie jest bardzo dobre, z wyjątkiem słowa „ziomkowie”, którego zdecydowanie nie powinni tam być, szczególnie w oficjalnej przemowie króla. Gorzej poszło z korektą, osoba zajmująca się nią przegapiła kilka literówek i braków myślników. To ostatnie sprawiało, że momentami musiałam zastanowić się, kto mówi daną kwestię lub czy jest to powiedziane, czy to tylko część myśli bohatera.
Dobrze, ale przejdźmy do samej treści.
Fabuła z pozoru jest dość prosta, skupiająca się głównie na wątku kryminalnym. Loki zostaje wysłany przez ojca do Londynu, by pomóc ludziom w rozwiązaniu sprawy tajemniczych morderstw. Było kilka oczywistych zwrotów akcji, ale też takich, które naprawdę zaskakiwały. Trzeba jednak przyznać, że sam wątek powiązany ze śledztwem został poprowadzony bardzo logicznie. W tekście czytelnikowi daje się sporą dawkę akcji, jednak nie do przesady. Tym jednak, co wydaje się najważniejsze, jest sama postać Lokiego. Jeżeli ktoś oczekuje znajomego złoczyńcy z filmów, czeka go zawód. Loki jest młody, zagubiony i momentami zdecydowanie beznadziejnie kłamie. To nietypowo sprytny i inteligentny chłopak, ale poza tym przypomina wielu nastolatków, przez co trudno się z nim nie utożsamiać. Dopiero szuka własnej drogi i wciąż próbuje udowodnić ojcu, że jest godzien traktowania go równo z bratem.
Tak naprawdę to historia o dorastaniu, odkrywaniu siebie i, niestety, upadku. Loki zaczyna zdawać sobie sprawę, że ojciec nigdy go nie doceni, a wydarzenia na Ziemi wcale nie pomagają mu w zostaniu bohaterem. Wygląda to tak, jakby cały świat chciał udowodnić chłopakowi, że jego przeznaczeniem jest zostanie łotrem, a on sam zaczyna wątpić, czy aby powinien z tym walczyć.
Rodzina Lokiego nie zostaje przedstawiona w zbyt pozytywny sposób. Szczególnie zniechęca do siebie Odyn, który to okazuje synowi tylko niechęć i rozczarowanie jego osobą, tak, jakby z góry uznał, że chłopak jest skazany na zostanie złym. To naprawdę bolesne, szczególnie że Loki stara z całych sił zadowolić ojca. To działanie z góry skazane na klęskę i pod koniec książki chłopak zdaje sobie z tego sprawę. Tak naprawdę w nikim nie znajduje oparcia, nawet w bracie i matce.
Trzeba przyznać, że Loki to bardzo dobrze wykreowany bohater, mający swoje zalety i wady, zagubiony, popełniający błędy. Dobrze zarysowano też charaktery niektórych postaci z Londynu, przede wszystkim Theo i starej przyjaciółki chłopaka, Amory. Szczególnie ta druga jest postacią skomplikowaną, której cięty język na początku naprawdę mnie bawił.
Mimo lekkiego języka książka okazuje się słodko-gorzka, z naciskiem na tę drugą część. Na końcu zaś staje się po prostu smutna. Tym, czego nie można jej odmówić, to klimat. XIX-wieczny Londyn zostaje oddany z dużą dokładnością i dbałością o szczegóły, które sprawiają, że czytelnik widzi oczami wyobraźni ponure, brudne miasto pełne fabryk, znane już z lekcji historii. Muszę przyznać, że klimat czasów i miasta został oddany naprawdę dobrze.
To wszystko sprawia, że książkę czytało się naprawdę dobrze. Dzięki lekkiemu stylowi płynęło się przez tekst. Samo miejsce i czas akcji, którym jest XIX-wieczny Londyn, wydaje się doskonale dobrane do tematyki utworu, dorastania Lokiego, które przepełnione jest goryczą i rozczarowaniem. Czytelnik może też zobaczyć, jak niesprawiedliwy był świat w tamtych czasach, okrutny dla każdego, kto choć trochę się wyróżniał.
Na podsumowanie muszę stwierdzić, że lektura była wyjątkową przyjemnością. „Loki. Gdzie zaległy kłamstwa” to młodzieżówka, ale smutna i momentami wyjątkowo dojrzała. Mimo że czasem przewidywalna, potrafiła też zaskoczyć, zresztą można odnieść wrażenie, że bardziej niż na samym śledztwie i rozwiązaniu problemu morderstw Mackenzie skupia się na przedstawieniu czytelnikowi postaci Lokiego i ukazaniu, jak stał się tym, kogo znamy przede wszystkim z filmów – łotrem niejednoznacznym, wciąż mającym w sobie jakieś dobro. Polecam każdemu, nie tylko fanom Marvela, bo tak naprawdę można znaleźć tylko kilka odniesień do znanego nam już uniwersum. Nawet bez ich wyłapania można się naprawdę dobrze bawić.

Komentarze
Prześlij komentarz