"Za kurtyną: Perygeum" Laury Savaes
Przyznać się wam do czegoś? Często zamiast zaczynać czytać cykle od pierwszej książki, zaczynam od środkowej. A czasem opis pierwszej książki zupełnie mnie nie interesuje, ale drugiej już tak, więc stwierdzam, że w sumie mogę przeczytać ten cykl. I w sumie tak samo było z "Za kurtyną". Na instagramie widziałam wiele zdjęć pierwszej książki, ale zupełnie mnie nie zaciekawiła. A jakiś czas później zobaczyłam recenzję drugiej części i po prostu musiałam po nią sięgnąć. Z trudem, ale jednak, udało mi się najpierw przeczytać "Apogeum", a nie od razu sięgnąć po drugą część. Książka mnie wciągnęła, więc nie żałuje, choć nie podobała mi się jakoś bardzo. A tuż po jej skończeniu sięgnęłam po "Perygeum", będąc pewna, że będzie tak świetna, jak mówiła ta recenzja, która przekonała mnie do kupna obu książek. Czy tak się stało? Zapraszam do mojej recenzji.
Opis wydawcy:
Kurtyna rozsuwa się po raz drugi
Do zagubionej w innym wymiarze czasoprzestrzennym Leny dołączył jej ukochany brat Dominik. Wierząc, że siostra nadal żyje, przemierzył uskok międzywymiarowy, by ją odnaleźć i sprowadzić do domu. Starannie opracowany plan powrotu rujnuje jednak wybuch wojny. Sprawy dodatkowo komplikuje fakt, że to Lena przyczyniła się do rozpętania zbrojnego konfliktu w królestwie. Konfrontując ze sobą dwóch zakochanych w niej kuzynów, Cerdika i Eavana, wywołała lawinę zdarzeń, której nie da się zatrzymać.
Kto zwycięży w tym polityczno-miłosnym sporze? Czy Dominik i Lena zdołają wrócić do domu? Czy można kochać dwóch mężczyzn jednocześnie? I jak podjąć decyzję, gdy wybór jest tragiczny?
Porywający romans, renesansowy klimat, fizyka kwantowa i klasyczny rock. Druga część trylogii o uczuciach silniejszych niż czas i przestrzeń.
Kategoria: literatura młodzieżowa
Tytuł oryginału: "Za kurtyną. Perygeum"
Cykl: Za Kurtyną (tom 2)
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 448
"Perygeum" zaczyna się dokładnie w momencie, w którym kończy się "Apogeum", więc według mnie najlepiej jest ją czytać tuż po przeczytaniu pierwszej części. Zwłaszcza że "Apogeum" kończy się w taki sposób, że czytelnik jest naprawdę ciekawy, co będzie dalej. Jednak ci, którzy przeczytali pierwszą część już jakiś czas temu, niech się nie martwią. Na początku mamy opowiedziane, co wydarzyło się wcześniej, więc będziecie mogli sobie wszystko przypomnieć.
Do Leny, która utknęła w nieznanym świecie, dołącza jej brat Dominik. I tu zaczyna się moja ulubiona część tej książki. Mamy dokładnie wyjaśnione co się stało. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo lubię mieszanie nauki z fantastyką i wytłumaczenie magicznych rzeczy za sprawą fizyki. Oprócz tego Dominik jest jedną z najfajniejszyh postaci tu. Zupełnie się nie dziwię, że w naszym świecie ma tyle przyjaciół i takie powodzenie. Sama chętnie bym się z nim zaprzyjaźniła.
Oprócz tego, mamy tu opisany konflikt zbrojny. Co prawda, sięgając po książkę myślałam, że będzie tu dużo więcej akcji, ale tutaj główna bohaterka nie bierze udziału w żadnych walkach, więc trochę się zawiodłam. Jej rola jest sprowadzana właściwie do tego, że ucieka ze stolicy wraz z bratem i ukochanym, a potem czeka aż powrócą. I tu właściwie jest najbardziej mrożąca krew w żyłach scena, bo miejsce w którym przebywa, zostaje zaatakowane. Tyle że i tak ta scena jest dosyć delikatna, przynajmniej w porównaniu z innymi książkami opisującymi wojnę. Cóż, pewnie bardziej by mi się ta książka podobała, gdyby główna bohaterka rzeczywiście brała udział w tym konflikcie. Walczyła, zabijała, uciekała przed wojskiem. A tutaj najwięcej emocji otrzymaliśmy, gdy czekała na ukochanego i nie wiedziała, co się z nim dzieje, a potem ją napadnięto, ale i tak ktoś ją uratował. Trochę mało tych emocji.
Co do bohaterów, to oprócz Dominika, nie zapałałam szczególną sympatią do nikogo. No jeszcze młodszy brat Eavana był słodki, ale wystąpił może w jednej scenie. Lena może byłaby fajną postacią, ale to jak miotała się w swoich uczuciach mnie przygnębiało. Ogólnie jej zachowanie mi się nie podobało. Z drugiej strony, była naciskana z dwóch stron, przez mężczyzn, którzy podobno ją kochali. I tu też musze przyznać, że zachowanie żadnego z nich mi się nie spodobało. Eavan, mimo że Lena wyraziła się jasno, wciąż nie ustawał w próbach. I znowu popełniał te same błędy. Tak samo Cedrik. Nawet gdy dostał potwierdzenie uczuć od Leny i tak nie potrafił w nie uwierzyć. Na jej miejscu po prostu olałabym oboje i zostałabym starą panną, albo znalazła trzeciego. Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli nie potrafisz wybrać między dwiema rzeczami, dołóż trzecią. Wtedy łatwiej będzie coś wybrać.
Ja chyba naprawdę nie lubię miłosnych trójkątów.
Ogólnie więc, książka nie zrobiła na mnie pozytywnego wrażenia. Chyba właśnie ze względu na tę recenzję, która ją tak bardzo wychwalała, oczekiwałam od niej więcej. Wiem jednak, że znalazła spore grono fanów. Jednak ja się do nich niestety nie zaliczam.
Czy sięgnę po kolejną część? Raczej tak, w końcu i tutaj mamy zakończenie, po którym czytelnik chce wiedzieć, co było dalej. Jest w końcu tyle możliwości, w jaki sposób ta opowieść potoczy się dalej...
Komentarze
Prześlij komentarz